6,0 nas w pieleszach powitało chłodno! A co tam, my już ,,zwyczajni'' takich niespodzianek. A poza tym z poduszką elektryczną nic nie jest straszne! Po godzinie leżenia na niej wręcz się pociłam...
Do południa ,,oj zlazła się babcia, zlazła'', że zacytuję Starszych Panów. Maraton mały rozmaitymi środkami lokomocji. Do pani doktor po papierek najpierw taksówką, potem dwa autobusy, kolejka, krótki marsz do sądu. A tam? Korytarze, schody, schody, korytarze, a gmaszysko ponure, że strach! Czekający pod różnymi drzwiami na rozprawy osobnicy z minami pogrzebowymi, ogólny nastrój grozy...
Na szczęście w kwadrans się uwinęłam. I biegusiem z powrotem do Gdyni, by obiad matczysku podać o porze, do której przywykła. Zmachana już byłam, a tu się nagle okazało, że w osobistym stadium sklerozy umknął mi gdzieś fakt, że przecie i na środę i czwartek coś upitrasić trzeba. I dla nas, i dla Rodzicielki. Jakoś się udało rozmrozić szybko mielone, więc poszłam na łatwiznę i wyprodukowałam spaghetti dla pułku wojska. Nawet nieźle ta improwizacja wyszła.
Czy gdzieś u nas można dostać węgierską pastę paprykową? Zięć mi przywiózł słoiczek pod koniec lata z naukowej wyprawy do Budapesztu. Stało to bezużytecznie z miesiąc, bo nie bardzo wiedziałam, co z podarkiem czynić. Aż kiedyś odważyłam się dodać solidną łyżkę do gulaszu. Potem do leczo. I pokochałam ten dodatek! Teraz, gdy dodałam odrobinę do spaghetti, słoiczek dno ukazał... Na Węgry się chwilowo nie wybieram, a zdecydowanie pożądam nowej porcji.
Całkowicie zaprzestałam kucharzenia w pieleszach. Albowiem albo mi składników brakuje, albo sprzętów wywiezionych na gdyńską emigrację. Tydzień temu przywiozłam wątróbkę, by na miejscu sporządzić. Nawet mi po raz pierwszy wyszła dzięki Waszym radom, ale... W domu nie miałam ani jednej cebuli, w sklepie akurat zabrakło i, jak na złość, żadna z dwóch sąsiadek też nie posiadała! A wątróbka bez cebuli? To nie do końca TO! Dobrze, że renety złote miałam, bo to podstawowy element pożywienia Małża o tej porze roku.
Tak improwizacja ma przyszłość, nieraz prawie z niczego zrobisz coś!
OdpowiedzUsuńbezustannie za czymś gonisz, coś załatwiasz, gdzieś jeździsz, oj, nie masz Ty spokojnego życia emerytki;)
OdpowiedzUsuń...te gmaszyska sądowe, sama wycieczka korytarzami i schodami to jak kara za odsiadkę... :))
OdpowiedzUsuń...improwizacje są najlepsze i najlepiej smakują... :))
Też używam tej pasty, wersja bardzo pikantna. Syn przywozi mi ją za każdym razem gdy wraca z Egeru.
OdpowiedzUsuńU nas nie widziałem
Pozdrawiam
Pastę parykową. Węgierską. Oryginalną możesz kupić w każdym dużym markecie w stoisku z kuchniami regionalnymi. W Carefour w Warszawie są takie stoiska i tam są te pasty. Z Węgier. Ostra (csipos) i łagodna (nazwy nie pamiętam). Poza tym w małych specjalistycznych sklepach z żywnością regionalną można kupić. Jest może trochę drożej, ale za to większy wybór (słoiczki, tubki, itp.). Jak takie cudo Ci odpowiada to poszukacj harissy. To arabska pasta parykowa. Ostra jak diabli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj
OdpowiedzUsuńJa w kuchni często eksperymentuję, gotuję z tego co mam. Niekoniecznie z masy składników, wyszukanych, musi wyjść wykwintne danie.
Całość, to dobry zestaw przypraw i smaków :) ot co :)
Pozdrawiam mile i zdróweczka dla wszystkich życzę :) zapraszam na poczęstunek do mnie ;)
Pasta paprykowa jest dostępna w Almie oraz Piotrze i Pawle. Gdyby nie było na półce z towarami "obcych" kuchni rozejrzyj się za polską pastą paprykową firmy Rolnik. Alma jest na Redłowskiej w Gdyni, a Piotr i Paweł przy Hali Olivia - jeśli jedziecie samochodem, to oba po drodze z Pieleszy do Gdyni.
OdpowiedzUsuńZgagulcu, wysłałam wczoraj maila, zajrzyj proszę na pocztę:*
OdpowiedzUsuńZajrzę, ale dopiero jutro, gdy wrócę do Gdyni. Dzięki!
OdpowiedzUsuńDzięki! Almę rzeczywiście mam pod nosem, pięć minut od gdyńskiego domu.
OdpowiedzUsuńZ,pustej lodówki'' wychodzi często całkiem udany eksperyment. Za życzenia dziękuję i odwzajemniam!
OdpowiedzUsuńOstre jak diabli to już niekoniecznie. Ale poszukam tych łagodniejszych wersji.
OdpowiedzUsuńTo tez się tu dowiedziałeś, że nietrudna do zdobycia na miejscu. Nie ma to jak języka na blogu zasięgnąć!
OdpowiedzUsuńPo tej wizycie trudno mi uwierzyć, że można na ochotnika być pieniaczem...
OdpowiedzUsuńEmeryci wiecznie w biegu, taka karma...
OdpowiedzUsuńNa allegro, w dziale Delikatesy jest kilkanaście propozycji :).
OdpowiedzUsuńNo tak, TAM jest wszystko! Dzięki...
OdpowiedzUsuń