Największy stres - czy się na pewno spotkamy w Warszawie na Okęciu z resztą ,,załogi''? Bo to tak z lekka gwieżdziście: my z Gdańska, reszta z Krakowa. A na południu ponoć jutro burze gwałtowne...
Małża z kolei najbardziej stresuje fakt, że tym razem nie do hotelu lecimy, a do kompletnie nam nieznanych ludzi. Na dodatek obcojęzycznych. Podejrzewam, że za tydzień ,,szkieletora'' do domu przywiozę, bo mój osobisty Kaszub w gościach prawie nic nie je... W przeciwieństwie do mnie, niestety!
Jedno na razie jest pewne - pogoda w Tbilisi. Upalna. To z kolei mnie nieco przeraża, bo gorąco słabo toleruję. Puchną mi stopy i wszystko swędzi...
Mimo tych obaw, oczywiście bardzo się cieszymy. Komukolwiek się zwierzyliśmy z wyjazdu, reagował słowami: - Ale wam zazdroszczę!
Z kolei ci, którzy już byli, zapewniają, że to cudowny kraj i wspaniali ludzie. I tego postanowiliśmy się trzymać!
Trzymajcie kciuki. Jak wrócę, obiecuję obszerne sprawozdanie.