Mam świadomość, iż Najwyższe Instancje blogów nie czytają, a już mojego w szczególności. Niemniej zgłaszam postulat: zima w styczniu i lutym ma nie prawo, lecz obowiązek BYĆ! Oczywiście bez przesady, ze 20 cm śniegu i jakiś umiarkowany mrozik. A nie tak, że mamy nieustający kwiecień-plecień! I to z wichurami bez przerw niemalże ... Takiej zimie mówię stanowcze NIE!!!
***
Nowy Rok zaczyna mi się pod znakiem odwiedzania nowych siedzib starych znajomych. Jutro wizytujemy chrzestną Asi w nowym siedlisku. A gdzieś w perspektywie niedługiej parapetówa u mojej poznańskiej Marysi, która też zmieniła mieszkanie...
Niby tych starszych drzew się nie przesadza, a jednak... Tylko my tkwimy z lubością w swojskim grajdołku, gdzie może i ciasnawo, ale przy tym tyle zalet, że wołami nas nie wyciągnie!
***
Zaliczyłam kolędę. Ksiądz nasz obecny to przemiły osobnik, więc zero stresu. Przedtem bywało różnie. Jakieś niewygodne pytania, rozliczanie itp. Teraz sama przyjemność z wizyty!
***
Na rowerku stacjonarnym przejeżdżam na razie ok. 10 km dziennie w trzech rundach po 15 minut. Troszkę niewygodne siodełko, przez co miejsce, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę, nieco obolałe... Ale nie poddaję się! Tętno, które pierwszego dnia skakało powyżej stu dwudziestu, teraz już ustabilizowane na poziomie 90-100.
Małż też korzysta, oczywiście ustawia sobie wyższy poziom trudności i pedałuje szybciej, by pokazać, jaki z niego gieroj! A niech tam, nie zamierzam się z nim ścigać...
***
Z kulinarnej beczki... Małż jest absolutnym wielbicielem krupniku. Zupy, nie wódeczki. Ja natomiast nie przepadam... Ale dziś takie dodatki włączyłam, że po raz pierwszy i mnie smakowało! Dużo lubczyku, paprochy papryki węgierskiej, pasta invar pikantna itp. Mniam!
10 km... no no! wynik świetny! :)
OdpowiedzUsuńNo, Zgago! wpędziłaś mnie w kompleksy tymi 10 km! ;)
OdpowiedzUsuńA bez krupniku nie ma życia, chociaż dziś mam fasolową :)
Zresztą Krwiopijcy i Wnusie lubią wszystkie moje zupy :)
ja na razie 2 km dziennie na bieżni biegam, rowerek dopiero od wiosny :)
OdpowiedzUsuńa krupnik obok pomidorowej takiej domowej z lubczykiem jest moją ulubioną zupą :)
Za oknem deszcz.....brrr....
OdpowiedzUsuńDzisiaj o godz. 18 zaczynam mam nadzieję codzienne (bez przesady, co drugi dzień) ćwiczenia na orbitreku. Dosyć tego leniuchowania i rozpasania d..... :-) Podziwiam Twoje 10 km.
Ostatnio, z powodu bezglutenowej diety robiłam krupnik z kaszy jaglanej i dodałam do niego suszonych podgrzybków- wyszło rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńNo niestety - dla mnie rowerek tabu, no chyba, że mi palma odbije i zachce mi się iść na operację kolana w przyspieszonym tempie.
My już też chyba tego mieszkania nie zmienimy, no chyba, że na ....Berlin.
Miłego, ;)
Co do zimy zimą, dla mnie może być kwiecień byle nie plecień, bo to, co sie obecnie nad moją chatą wyprawia, istna zgrozja. W dodatku Danuta histeryzuje, o 2 w nocy zapewne wygna mnie sprawdzać, czy dach nie odlecial, a czyż ja go dogonię na tej mojej wysłuzonej mietle??? Co do ksiedza, to napotkałam inteligentnych dwoch, i tak dobrze. pozdrawiam Cesia
OdpowiedzUsuńUu, pod wrażeniem, mój rowerro stacjonarro się kurzy w bezruchu.
OdpowiedzUsuńPolecam silikonową nakładkę na siodełko w celu przyniesienia ulgi steranemu zadkowi ;)
Acha i wszystkiego dobrego w tym waszym grajdołku- bo jeszcze nie miałam chyba okazji ;)
OdpowiedzUsuńKrupnik przemyślę, jakoś rosół go wyparł ostatniemi zimami, hm.
Rosołek dobra rzecz, ale nie dla mnie, niestety...
OdpowiedzUsuńRozważę, dzięki!
OdpowiedzUsuńCzyżbyś chciała stwierdzić, że ,,takich trzech, jak tych dwóch, to nie ma ani jednego''?:)
OdpowiedzUsuńNO, nie! Zostań się w stolicy!
OdpowiedzUsuńNie podziwiaj, dziś tylko 2! Wichura odebrała mi siły witalne...
OdpowiedzUsuńByle z lubczykiem, to każda zupka dobra!
OdpowiedzUsuńI tym się ciesz! U Babci wszystko najlepiej smakuje..
OdpowiedzUsuńBez przesady!...
OdpowiedzUsuń