Szczególnie, a w zasadzie jedynie wtedy, gdy następuje to z ochoty, a nie z obowiązku. Jeśli dodać jeszcze dobrą pogodę, miłe towarzystwo i obecność grzyba w lesie - to już wręcz rozkosz!
I tak się właśnie przydarzyło w piątek i sobotę podczas ,,kołowego'' wyjazdu. A już absolutną wisienką (wedle niektórych truskawką) na torcie było znalezienie sporej gromadki rydzów! W śmiesznym miejscu, w trawie tuż nad brzegiem jeziora. W kilka minut napełniłyśmy wiaderko. I choć potem część okazała się robaczywa, resztę skonsumowałyśmy mrucząc z zachwytu...
Przed ukrytym w lesie sanatorium natrafiłyśmy z kolei na kilkanaście kolonii maleńkich opieniek. Zbierałyśmy na wyścigi, by nas ktoś z personelu nie pogonił. Trafiło się też sporo maślaków, podgrzybków, kilka kozaczków i jeden duży borowik.
Poza chodzeniem po lesie wyprawa też była bardzo, bardzo udana. Było nas co prawda tylko pięć, za to mogłyśmy się wygodnie panoszyć w wynajętym domku. Jako seniorka dostałam nawet pojedynczy pokój! Domek piękny, nowiutki, pachnący drewnem i doskonale wyposażony, z kominkiem. I my - oderwane od codziennych spraw i obowiązków. Ja akurat najmniej, ale dla pozostałych dziewczyn to był prawdziwy oddech od powszedniej gonitwy. Nasza ,,szefowa'' w sobotę po śniadaniu nagle stwierdziła: - Boże, nie pamiętam kiedy mogłam tak ponad godzinę posiedzieć przy stole, nie usługując nikomu i nie myśleć, w co tu teraz ręce włożyć!
Już się szykujemy na kolejny wyjazd wiosną...
No to u nas jesienia mialabys istny raj.Rydzow w brod, mozna sobie usiasc na polance i siedzac zebrac wokolo pelne duze wiaderko.Nawet niekoniecznie w lesie.Gorzej z innymi grzybami, bo rzadko sie trafiaja.Ale zbieraja je glownie Europejczycy, dla reszty, to trucizna, jedza tylko pieczarki.
OdpowiedzUsuńNo i tak trzymać- każdemu się zdaje, że my jesteśmy "nie do zdarcia" a przecież wcale tak nie jest. Rzecz w tym, że my musimy zawsze same o siebie zadbać. Cieszę się, że tak się ten wyjazd udał i że nie przykułyście się do drzew;)))))
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Kochana!
OdpowiedzUsuńPiękne takie "babskie" wyjazdy, prawda? ja nie mam takiego szczęścia.
Pozdrawiam za to bardzo serdecznie:)
To faktycznie czułabym się jak w grzybowym raju...
OdpowiedzUsuńNie było potrzeby, Szyszkownik tam nie dotarł!:)))
OdpowiedzUsuńOj, tak! Życzę Ci, byś kiedyś mogła z takiej frajdy skorzystać.
OdpowiedzUsuń