Pamiętacie zapewne, że moje motto życiowe, zaczerpnięte z Fredry, brzmi: - ,,Bo ja rzadko kiedy myślę, alem za to chyża w dziele''. W myśl tej właśnie dewizy sprowadziłam sobie na głowę Trampa...
Jakieś półtora miesiąca temu byłam u mojej fryzjerki celem skrócenia się o głowę. Poskarżyłam się wtedy na moje ,,pochemiczne'' włosy, że taki jakiś puch powstał i wygląda paskudnie. Pani Justyna rzuciła: - Może nałożenie farby by pomogło, zresztą przyda się, bo główka mocno siwa...
Mnie nie trzeba dwa razy powtarzać. Wróciłam do domu, zajrzałam do szafki z chemikaliami w poszukiwaniu jakiegoś włosianego malowidła. A tu pusto praktycznie. Ale coś jednak znalazłam. Na pudełku napis ,,jasny brąz''. Niech będzie, i tak to lepsze niż ,,szron na głowie'', a i niepożądana puchatość może zniknie?
Godzinę później... Podchodzę do lustra, a tam patrzy na mnie bliźniacza siostra Prezydenta USA! Znaczy ryża orangutanica, w dodatku, oczywiście, na czubku puchata!!!
Małż na mój widok na moment się ,,zatknął'', a potem tylko głową pokręcił z jakimś smutkiem na licu. Później parę razy usłyszałam od krewnych i znajomych takie nieco trwożne: - Kolor zmieniłaś...
Oj, zmieniłam, ciężka kretynka! I za karę przyszło mi z tym paradować. Tydzień temu zapisałam się na wizytę do pani Justyny, uprzedzając, że nad życie pragnę Trampa się pozbyć. - Nie będzie łatwo! - usłyszałam. - Aniele z nożyczkami! - szepnęłam w duchu - dokonaj cudu, bo jakże mnie się pokazać w tej straszliwej postaci na gościnnej ziemi gruzińskiej?
Ile i czego mi dziś nałożono na łepetynę przez dwie godziny w ramach dekoloryzacji,, nie wiem. Ale jakiś efekt jest! Paskudy się pozbyłam, a pani Justyna ,,miszczynią'' jest i basta!
Sporo lat temu moja corka wpadla na pomysl zmiany koloru wlosow.Miala wtedy chyba okolo 22 lat.Wybrala jakis kolor czerwono-rudy.A wyszla dokladnie mandarynka,jaskrawa ,piekna dojrzala mandarynka.Natychmiast w czapce na glowie pomimo upalu pojechala po nastepna farbe i wrocila z kilkoma pudelkami na wszelki wypadek--wszystkie byly ciemnobrazowe( jej naturalny kolor).Siedziala w lazience pare godzin i wreszcie nad ranem wygladala podobnie do siebie.
OdpowiedzUsuńNastepnym razem siegnela po farbe dopiero jak zaczela siwiec.
Taka młoda, a już mądra! Mnie to zajęło ,,nieco'' więcej lat...
UsuńNo tak :)
OdpowiedzUsuńJa miałam aż 3 przypadki tragicznej koloryzacji i to przez fryzjerki. Kto mnie zna, ten wie, ze w ciemnym wyglądam jak śmierć na wczasach, wiec unikam jak ognia!
1. Fryzjerka machnęła mi pasemka brązowe i czarne, następnego dnia pojechałam do innego zakładu, żeby mi zrobiła kilkanaście jasnych wokół twarzy...
2. w jakiś tam weekend znów w innym zakładzie zrobiła mi powtórkę - wyglądałam jak własna babcia, Przypomniało mi się, ze moja koleżanka jest na studiach, poprosiłam ją o zakup farby blond i gdy już wróciła to mnie przefarbowała. Moje naturalne włosy, owszem przepiękny blond, ale te pasemka, soczysta pomarańcza. Na szczęście koleżanka posiadała w domu szampon fioletowy i po 10 myciach w poniedziałek nie wstydziłam się pójść do pracy.
3. Hicior. Tu w Chorzowie kilka lat temu (we wtorek po Wielkanocy) pomalowała mi odrost na czerwono! Zaraz pojechałam do pracy, wiec Chorzowski mnie nie widział. Gdy weszłam do klasy, Tomuś mądry trochę inaczej ryknął na mój widok szczerym śmiechem, poprosiłam, żeby mi nie robił przykrości, bo wiem jak wyglądam, Za 3 dni dotarłam do tej samej fryzjerki i kazałam jej robić jasne pasemka w ramach reklamacji. Od tego czasu mam w Chorzowie Panią Dorotkę, która wszystko potrafi i rozumie! Zdziera solidnie, ale coś za coś. Buziaki!
Do trzech razy sztuka, jak widać. Ja już postanawiam nie eksperymentować.
UsuńZżarło mi komentarz.Nie powinnaś farbować włosów z wiadomych względów, zresztą w tym roku modne są siwe włosy. A ową puszystość farbą nie zlikwidujesz, o czym fryzjerka powinna wiedzieć.
OdpowiedzUsuńFarbowałam włosy od 17 roku życia, teraz przestałam, jestem siwa, ale mam specjalny szampon do siwych włosów. Kup dobrą odżywkę do włosów, nawilżającą to i "puszenie się " zniknie.
W tym roku siwizna jest w modzie, warunek- dobrze ostrzyżone włosy.
Miłego;)
Ostrzyżona jestem porządnie, siwiznę zachowam.
OdpowiedzUsuńDobra fryzjerka to skarb. Pamiętam, jak sama przeżyłam szok, gdy zamiast kasztanowego odcieniu, zobaczyłam w lustrze "Wiesię - wisieńkę"... Ciężko było przetrwać do kolejnego terminu farbowania, a jeszcze trudniej patrzeć w lustro. Dobrze, że udało Ci się pozbyć Trampa :)
OdpowiedzUsuńMoja Mama będąc już chorą na Alzheimera, kupiła sobie ,,czerwoną porzeczkę'' na włosy i uparła się, by ją tym pofarbować. Gdy zobaczyła się w lustrze, dosłownie zawyła ze zgrozy...
OdpowiedzUsuńZ włosami miałam jedną straszną historię, gdy postanowiłam zrobić dekoloryzację w ramach przewidywanej rezygnacji z malowania. Wyszło coś makabrycznego w kolorze marchewkowym - czy się pani fryzjerka zagapiła w czasie, czy była niezbyt biegła w tej dziedzinie... nie wiem. Jeszcze mnie wstrząsa na wspomnienie! Skończyło się na obcięciu włosów na bardzo krótko. Włosy odrosły i już ich więcej nie malowałam - są białe.
OdpowiedzUsuńTeż już koniec z farbami!
OdpowiedzUsuńPewnie Tobie z chomikiem na głowie (tak ponoć nazywają uczesanie "na Trampa") nie było do śmiechu, ale mnie rozśmieszyła Twoja historyjka niemożliwie :-) Białe króciutkie fryzurki zachwycają mnie nieustająco, ale sama-niestety- nadal się farbuję.
OdpowiedzUsuńAleż ciekawa jestem Twojej relacji z wyjazdu do Gruzji, może potem ruszę Twoim szlakiem, bo i mi taka wycieczka się marzy ?
Relacja będzie, a jakże! Jak tylko dojdę do siebie po powrocie...
Usuń