Gdy tak słucham o objawach aktualnej światowej zarazy, to dochodzę do wniosku, że koronawirusa posiadałam ewidentnie w pierwsze święto Bożego Narodzenia. Bo to i duszność, i gorączka, i kaszelek, a jakże!... Jak to Babcia mawiała, byłam ,,trzy ćwierci od śmierci''.
Było, minęło, trwało dokładnie 24 godziny. Po tym doświadczeniu już mało co mnie wystraszy... Rączki myję kilkadziesiąt razy dziennie, takie dziwactwo. Od lat... Jakby co, mam kilka nieużywanych staników, więc maseczki mogę produkować dla całej rodziny. Zapasów żywności nie robię, bo nie. W razie potrzeby nalewki ,,ratujące życie'' zalegają w piwniczce. Tak więc dam radę!!!
Przy takiej zapobiegliwości, to się nie dziwię, że dasz radę. Mam nadzieję, że ja też. Ukłony.
OdpowiedzUsuńWszystkim tu zaglądającym życzę, by Was, boże broń, nie dopadło!
OdpowiedzUsuń