No to weszłam na ,,nową drogę życia''...
W poniedziałek pod naszą nieobecność Mama uległa, no właśnie, nie wiadomo za bardzo czemu. Według pani doktor było to najprawdopodobniej chwilowe niedotlenienie mózgu. Na szczęście na pewno nie udar. Pani Opiekunka znalazła Mamę na podłodze, nieco poharataną.
I tak jak w przypadku Taty, ruszyła równia pochyła. Już nie ma mowy o samodzielnym ubraniu się, pościeleniu łóżka itp. Nogi jak galareta, wyciągnęliśmy z głębi szafy tatowy balkonik, poszły też w ruch pampersy...
Najgorsze dla mnie jest to, że Mama kompletnie nie współpracuje, gdy się ją podnosi, przewraca na bok itp. A czynności pielęgnacyjne traktuje jak tortury! To dopiero 3 dni, a moja cierpliwość jest już na wyczerpaniu...
Dziś, gdy już troszkę lepiej się czuła, co chwilę próbowała wstawać z łóżka w bliżej nieznanych celach. Jakaś nadgorliwość dziwna! A u mnie strach, że się przeziębi.
Chyba jutro Mamę ubiorę, wtedy może się kręcić dowolnie bez obaw o zapalenie płuc. Poza tym wybiera się ciotka Irena z wizytą. Może to zadziała ożywczo?...
Teraz dopiero poczuję prawdziwe ,,uwiązanie''. Żegnajcie wygibasy, wyjazdy na halę itp. Tyle mojego, co do pani Marzenki do sklepu naprzeciwko na pięć minut wyskoczę albo na chwilę do ogródka.A pielesze całkiem pajęczynami zarosną!
Niby cały czas miałam świadomość, że i taki moment nadejdzie, ale... Nie jest lekko!
No nic, wyżaliłam się i tyle. Mogę sobie tylko codziennie powtarzać, że dziś jest gorzej niż wczoraj, ale lepiej niż jutro... To też jakaś pociecha! A w perspektywie niedalekiej kilka dni ,,urlopu''. Asia dziś obiecała!
P.S. Więcej jęczących postów nie przewiduje się.
Jęcz sobie jęcz, masz o co! Ale to wszystko, wcześniej czy później, musimy przeżyć!
OdpowiedzUsuńMnie też to niebawem czeka. Mama jeszcze kontaktuje, ale coraz bardziej szwankuje jej pamięć i jest coraz słabsza. Cieszę się, że mogę być z nią na zawołanie w tym trudnym okresie, a nie w odległej Anglii.
OdpowiedzUsuńBardzo wspolczuje. To uwiazanie znam az za dobrze.
OdpowiedzUsuńUwazaj na te mamine porywy by wstawac samodzielnie. Moze to sie skonczyc upadkiem. A to moze byc bardzo grozne w konsekwencjach.
Co zrobić! Życie jak pogoda ciągle się zmienia. Przepraszam, ale nie bardzo wiem co napisać:).
OdpowiedzUsuńZgago - cierpliwości, wytrwałości i dużo sił życzę.
OdpowiedzUsuńmasz prawo jęczeć!!!!
OdpowiedzUsuńdacie radę....ale na pewno będzie trudniej.
buziak.
A jęcz sobie kiedy tylko masz taką potrzebę a my cię tu wirtualnie przytulimy .ika
OdpowiedzUsuńa kto z nas znosił by pokornie taką sytuację, bezsilność jest najgorsza, cały czas podziwiamy Cię za oddanie i poświęcenie, jesteśmy tu już ładnych kilka lat i wraz z Tobą widzimy te zmiany. Napisałam w liczbie mnogiej bo na przykład moja siostra często tu jest albo mnie pyta "a co u tej pani Zgagi".
OdpowiedzUsuń...jęcz kobieto jęcz, po co negatywna energię w sobie kumulować. Wytrwałości i sil ci życzę...
OdpowiedzUsuńNie będę się wymądrzał więc pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoją teściowa do samego prawie końca ubieraliśmy i nie leżała za dnia i dzięki temu odleżyn nie miała. Jak tylko się będzie nadawała skorzystaj z tego dziennego pobytu. Pamiętam że adres sobie wzięłaś Trzymaj się bo nie będzie lekko(-;
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło...trzymaj się dzielnie, tak jak do tej pory:) A jęczeć możesz tu do woli, w końcu Twoje to miejsce;) A i my wysłuchamy i przytulimy i pocieszymy:)
OdpowiedzUsuńŻadne jęczenie nie rozładuje negatywnej energii, która udziela się tej niby nieświadomej osobie.Można w bardzo humanitarny sposób rozwiązać tę sytuację i nie robić z siebie męczennicy.Oczywiście nie myślę o eutanazji, ale o godnym życiu dla obu Pań. Serdecznie pozdrawiam Krystyna
OdpowiedzUsuńUfff... Kamień z serca, bo myślałam, że co gorszego się stało.
OdpowiedzUsuńWytrwałości życzę.
Kochana Zgago, możesz jęczeć ile chcesz, gdy poczuje potrzebę. To Twój blog i jeśli przynosi Ci ulgę to możesz pisać co chcesz. Jak się komuś nie podoba to nie musi czytać.
OdpowiedzUsuńPodobno kogo Pan Bóg kocha temu krzyże daje. Ciebie widac bardzo kocha...
Nie trać zbyt szybko nadziei: naszą teściową odebralismy ze szpitala kompletnie na leżąco, a dzisiaj znów radzi sobie całkiem dobrze - chodzi i jest samoobsługowa, choć przecież czas gra - niestety - w przeciwnej drużynie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Zgago, cierpliwości i zdrowia Ci życzę, bo wiem aż za dobrze o czym piszesz. Chociaż u nas jeszcze nie ma pampersów (na siłę) i Mama chodząca jest jak perszing, więc....
OdpowiedzUsuńTruchleję na myśl o zmianach.
Ale co począć? Życie i tak zweryfikuje wszystkie za i przeciw oraz nowe okoliczności dopuści do głosu.
Nie mamy na to wpływu.
Ściskam Cię mocno:*
Trzymaj się ! Życzę dużo cierpliwości . Może za parę dni stan Mamy trochę się poprawi !
OdpowiedzUsuńBylam tu juz wczoraj, ale bedac ciagle w pracy i nie mialam czasu napisac komentarza.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie Zgago i jecz ile wlezie, bo jak napisal wyzej Jestem3x lepiej bedzie dla Twojego wlasnego zdrowia jak sie gdzies wyjeczysz.
Zycze wytrwalosci.
Nie napisze, ze wiem co to znaczy, bo nie wiem, moge sobie tylko probowac wyobrazic.
Trzymaj się Zgago! Może jeszcze uda Ci się Mamę ,,postawić na nogi" to będzie odrobinę lżej...A jak potrzebujesz to pojęcz sobie na blogu ile wlezie- zawsze trochę się odblokujesz ,a my wszyscy mocno Cię wspieramy i rozumiemy, bo to niełatwy czas...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Pomimo Waszych zachęt (dzięki!), nie zamierzam się publicznie użalać! To nie w moim stylu zupełnie... A poza tym dziś coś drgnęło!
OdpowiedzUsuń