Ciotka Irka przybyła parę minut po trzynastej. Mama zbolała, blada, ledwo zdołała przy mojej pomocy usiąść na krześle. Tu dodam, że ubrałam ją dziś, ale nie w standardowy jej przyodziewek, bo nie zamierzałam walczyć z pasem i pończochami. Tak, tak, nigdy w życiu nie włożyła rajstop! Nadziałam jej (o dziwo, bez oporów nijakich) swoje ciepłe getry, do tego długi sweter. Nie powiem, wyglądała fajnie, bo szczuplutka taka, w pasie wcięta...
Zrobiłam kawę (Mamie też, trochę słabszą, ale prawdziwą), postawiłam na stół truskawki, jakieś ciasteczka. I wyjęłam tę butelkę, do której się Mama próbowała dobrać ze dwa tygodnie temu. Nalałam jej troszkę mniej niż nam, tak niepełne pół kieliszka. Oko zabłysło natychmiast! Wylizała do czysta, nawet palcem sobie pomagając...
Było jakieś dziesięć minut po wyjściu ciotki. Zdążyłam akurat posprzątać ze stołu i zapakować co trzeba do zmywarki. Usiadłam na papierosa. Nagle słyszę człap-człap... Patrzę, a tu Mamidło bez balkonika żwawo posuwa do kuchni! Troszkę się ściany trzyma dla pewności, ale idzie. Sama!
Ja, jak szpieg, za nią. Umyła swój kubek, przetarła blat, zaczęła jakieś niewidzialne gołym okiem okruszki z podłogi zbierać. Znaczy, normalnie, jak dotychczas.Wstaje bez pomocy, balkonik wrócił do szafy. Pampersy też.
I teraz pytanie: co zadziałało? Kawa? Wizyta? A może siedemnastoprocentowa naleweczka z Lidla? Ot, zagadka! A druga, czy to tylko przejściowa poprawa... Niechby nawet, każdy dzień się liczy!
Super wiesci. Obstaje, ze ta hustawka pogodowa tak sie dala Twojej Mamie we znaki. I teraz Mama wraca powoli do formy. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńZycze Wam tego, Mamie i Tobie.
ps.troche zazdrosnie czytalam o tym samodzielnym maminym chodzeniu...
Fajnie jest! Może to ta nalewka, albo może mózg się dotlenił!
OdpowiedzUsuńBez wzgledu na to co to jest i z czego wyniklo (ja sie zupelnie nie znam) to niech tak zostanie jak najdluzej!!
OdpowiedzUsuńNIE NAMAWIAM DO ALKOHOLU - ALE.....
OdpowiedzUsuńAlkohol,co wiadomo,powoduje rozszerzenie naczyń krwionośnych.co powoduje szybszy przepływ krwi, co powoduje lepsze dotlenienie m.in.mózgu ....... Resztę sobie dopowiedz.
Skoro kieliszek koniaku b.często pozwala zapobiec negatywnym skutkom zawału, lub go złagodzić,wnioski są jednoznaczne.
A może w przypadkah załamania zdrowia/jak ostatnio/, to warto pomyśleć o choćby pozorowanej mini uroczystości rodzinnej przy kawie i właśnie zaordynować kapkę Rodzicielce - ku pokrzepieniu i dla zdrowotności ?????
Chyba nie pogorszy to stanu zdrowia a podniesie jakość samopoczucia ?
Życzę mniej takowych "atrakcji" i zdrowia. WSZYSTKIM ! .
Pozdrawiam
Przepraszam, w "przypadkach" zginęło mi c.
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że to faktycznie pomogły te kropelki nalewkowe, przeczyściły arterie. Kto wie, czy poprzednie tak nagłe załamanie samopoczucia nie było powodem "zamknięcia" któregoś z naczynek krwionośnych? - Nasza babcia okazyjnie dostawała kieliszeczek wiśniówki /ulubiona/ i natychmiast wracała jej pamięć.
OdpowiedzUsuńGłosuję za nalewką.
OdpowiedzUsuńJest nawet taki specjalny produkt - Nalewka babuni. teraz już chyba wiem dlaczego.
Pozdrawiam
Ale numer!:) Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńDroga Zgago, cały czas trzymam mocno za Ciebie kciuki i za całą Twoją Rodzinę. Nawet nie wiesz jak bardzo czekałam na Twój post i jak mi ulżyło czytając, że Twoja Mama powolutku stanęła na nogi! Czasami naturalne środki czynią cuda ;) Mam nadzieję, że z wiosną przybędzie wszystkim sił! Ściskam
OdpowiedzUsuńI oby tak dalej ! Myślę że do zasłabnięcia przyczyniła się raptowna zmiana pogody ,(1-kwietnia śnieżna zadymka,18-go +24C), a kropelka alkoholu od czasu do czasu pewnie nie zaszkodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ot, osłabienie wiosenne to było najpewniej. Teraz już będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńjasne, ze naleweczka:-)
OdpowiedzUsuńJa tak króciutko; to nie ważne co, ważne że pomogło i oby było z dnia na dzień, coraz lepiej, bo życie to największy skarb, jaki kiedyś nam podarowano. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzyli ,,Na zdrowie"
OdpowiedzUsuńA jak!
OdpowiedzUsuńNo wiesz, rewelacji nie należy oczekiwać, ale zawsze to coś...
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, zadawać będę po kieliszeczku co 2-3 dni, niech ma!
OdpowiedzUsuńOby, oby...
OdpowiedzUsuńCo jeszcze może zaszkodzić osobie, której stuknęło 87 wiosenek?
OdpowiedzUsuńDzięki! Poprawa jest zdecydowana.
OdpowiedzUsuńAmen!
OdpowiedzUsuńTym razem to było Cafe Latte.
OdpowiedzUsuńTo chyba nabędę wiśniówkę!
OdpowiedzUsuńNawet i bez rodzinnej okazji postanowiłam dozować.
OdpowiedzUsuńTak jest!
OdpowiedzUsuńMoże się dotlenił, bo wreszcie okno można było na pół dnia otworzyć bez obaw o zamarznięcie...
OdpowiedzUsuńNie zazdrość. Nie wiem, jak długo to potrwa...
OdpowiedzUsuńAlbo może i po kieliszeczku codziennie, ostatecznie alkoholizm jej chyba już nie grozi?
OdpowiedzUsuńNo, no, chyba pójdę do Lidla ;)
OdpowiedzUsuńMojej babci tatko serwował po pół szklanicy piwa z okazji weekendu i też było dobrze ;)
Pozdrowienia ( w nadziei że będzie lepiej)
Witaj
OdpowiedzUsuńI tylko się cieszyć Zgago :)
A, co zadziałało- lepiej nie wnikać :)
Pozdrawiam mile :)