Kiedy ma się tak niewielkie lokum jak nasze, trzeba co jakiś czas dokonać przeglądu i co nieco odgruzować. W sobotę przyszła kolej na lustrację bieliźniarki i selekcję mojego obuwia.
Przy okazji wydało się, jak kiepsko z moją pamięcią... Od środy do soboty nabyłam trzy niedrogie obrusy na ławę, albowiem żyłam w przekonaniu, iż w domu posiadam tylko dwa kolorowe i jeden biały (na okoliczność kolędy!).
Kiedy Małż wybebeszył bogate i mocno upchane wnętrze bieliźniarki, pojawiła się istna feeria ławowych przyodziewków! Do wyboru, do koloru - gładkie i we wzorki, jednobarwne i pstre, firankowe i lniane, całe i nieco nadgryzione zębem czasu, czyste i z plamami nie do wywabienia.... Coś z 18 sztuk! Samych bielutkich aż cztery...
Miałabym łącznie teraz 21, ale jednak 6 lub 7 uznaliśmy za wymagające niezwłocznego przejścia na emeryturę! Teraz mogę sobie przez dwa tygodnie zakładać co dzień nowy, gdyby nie było to czystym idiotyzmem...
Przegląd pościeli zaowocował pozbyciem się dwóch najstarszych kompletów. Za to prześcieradeł okazał się ci u nas dostatek ogromny! Wywalczyłam usunięcie pięciu najcieńszych i najbardziej sfatygowanych, nie bez oporów ślubnego.
W bieliźniarce teraz luz i po otwarciu widać, gdzie co jest!
***
Już bez nijakich prób nacisku ze strony Małża (zdrzemnął się po ,,wyczerpującej'' akcji) przyjrzałam się swemu obuwiu. Nigdy nie liczyłam wszystkich posiadanych par. Nie jest tego ani szokująco dużo, ani też bardzo mało. Łącznie z kozakami, kapciami i klapkami może troszkę ponad dwadzieścia...
Od razu wyizolowałam obiekty jednorazowego użytku. Np. dwie pary sandałków ,,ślubnych'', oczywiście nie z mojego zamążpójścia, ale z asinego, plus z niedawnego ożenku naszego chrześniaka. Dołożyłam jeszcze parę nowiutkich drewniaków, które mnie uwierają stanowczo, plus trochę zbyt duże tenisówki, za to bardzo efektowne kolorystycznie. W siateczkę spakowałam i do pojemnika Caritasu! A już do śmieci normalnych jedna para kozaków sprzed epoki odchudzeniowej i ukochane niegdyś letnie klapki, nabyte na targu w Białymstoku i zachodzone po prostu na amen...
***
Kolejny remanencik obejmie skarpetki, rajstopy i ,,desusy''...
Moze i z prezentami jestes do tylu w tym roku,ale za to do przodu z porzadkami swiatecznymi!:-)
OdpowiedzUsuńZ tymi obrusami to dobre;-) wiadomo,ze od przybytku glowa nie boli,a i selelkcje z czego bylo zrobic:-)
Z tymi skarpetkami i niewymownymi, to proponuję ostroznie.
OdpowiedzUsuńJa praktykuję zabieranie takowych na wszelakie wyjazdy i wtedy są "jednorazowe".Po użyciu wędrują do śmieci i na powrót walizeczka lżejsza, a i oszczędność w praniu też jest.
Dobra myśl! Warta przetestowania...
OdpowiedzUsuńNaprawdę byłam przekonana, że mam poważne niedobory. A wszystko dlatego, że do bieliźniarki jest trudny dostęp, więc ja tam praktycznie nie zaglądam od dłuższego czasu. Małż odpowiada za kontakty z meblem.
OdpowiedzUsuńA ja cały czas myślałam że to mój wymysł . Bo podobnie jak pisze tu Ruda robię na wyjazdach.
OdpowiedzUsuńSolennie obiecuję wypróbować to i owo na wyjazdach!
OdpowiedzUsuńZ okazji remontu i wymiany mebli na znacznie mniej pojemne musiałam zrobić remanent i...teraz ciągle czegoś szukam. Po poszukiwaniach najczęściej okazuje się, ze poszukiwana rzecz "wyleciała" w Kosmos. Bo czasem to się mojemu myliło, które pudełka lub torby są do wyniesienia "na zawsze", a które tylko tymczasowo mają wyjść z mieszkania.
OdpowiedzUsuńW efekcie końcowym zostałam zupełnie bez czapek i szalików-przepadły.Buty - zostały 4 pary, wszystkie te, których nie używałam- oddałam.Zredukowałam pościel, ręczniki, bieliznę stołową, ciuchy.Jeśli czegoś nie używałam ponad rok - wyleciało.
Miłego, ;)
czasami człowiek musi inaczej się udusi,.... co Ty robiłaś na targu w Białymstoku?? :)
OdpowiedzUsuńTy Zgago Ty!;)
OdpowiedzUsuńskóra na karku mi cierpnie, gdy sobie pomyślę o rychłej wyprowadzce Krwiopijców i związanymi z tym porządkami, których nijak się ominąć nie da;)
Witaj :)
OdpowiedzUsuńCzęsto robię taki przeglądzik, a i tak tego sporo :)
Pozdrawiam :0
Brawo! Takie remanenty są konieczne i nieuniknione, ale ja tylko daję radę robić je co jakieś 5 lat, wobec czego mam okropnie zapchane szafy i nawet nie pamiętam co w nich jest.
OdpowiedzUsuńA pomysły z jednorazówkami na wyjazd są świetne, o ile nie planuje się jakichś rozbieranych imprez (mnie to nie grozi)
Chętnie robiłabym raz na 5 lat, gdybym miała większy metraż...
OdpowiedzUsuńW tajemniczy sposób te zapasy się mnożą...
OdpowiedzUsuńAle to chyba będzie przyjemność?
OdpowiedzUsuńJak to co, kocnany? Zakupy!!!
OdpowiedzUsuńDlatego już się cieszę na wiosenny remont małego pokoju. Znów się co nieco odgruzuje! Ale Ty sobie coś na zimę nabądź...:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio tak "wyjechały" dodatkowo staniki i wiekowe domowe kapcie.
OdpowiedzUsuńPolecam taka selekcję - i nie ma odwrotu : " a może jeszcze się choć raz przyda" !!!!!!!!
,,No mercy'' - to moje hasło na takie okazje.
OdpowiedzUsuńHasło świetne, tylko jak to zrobić, żeby się go trzymać?
OdpowiedzUsuńPo prostu - ,,twardym trzeba być, nie miętkim''!
OdpowiedzUsuń