wtorek, 3 czerwca 2014

Po co mi to?

Przecież już dawno przestałam się ścigać, konkurować, rywalizować. Więc... Po jakie licho zgłosiłam się na ochotnika? Musi jakieś zaćmienie umysłu dopadło!


Kiedy ze dwa tygodnie temu na zebraniu Koła nasza szefowa-Matka zapytała, kto gotów się zgłosić na tegoroczny konkurs ,,Niebo w gębie'', las rąk się jakoś nie podniósł. A że przy  kilku wcześniejszych imprezach  z różnych powodów nie mogłam wesprzeć koleżanek ani ciastem, ani daniem obiadowym, poczułam się w obowiązku! I prawica sama się uniosła...


Konkurs 29 czerwca, nomen-omen w imieniny Małża. Potrawa, z którą się zamierzam wychylić, nie całkiem spełnia wymagane kryteria. Wyobraźnia jednak podpowiada mi dobre alibi. Umocnione wiedzą fachową chrzestnej Zięcia.


Wiem, brzmi to enigmatycznie, więc spieszę wyjaśnić. Danie powinno mieć swoją historię (tu spełniam wymagania) i winno pochodzić z Żuław (tu spełniam niekoniecznie...). Jednak na zdrowy chłopski rozum biorąc - żuławiaków rdzennych praktycznie nie ma! Wiem, bo prowadziliśmy kilka lat temu badania. I odkryliśmy w całej gminie 3 (słownie trzy) rodziny zasiedziałe tu od pokoleń. Reszta to ludność, która napłynęła po wojnie z całej Polski. I z terenów byłego ZSRR...


Mój przepis z tradycją Żuław łączy... kminek! Uprawiany tu masowo przez całe dekady. Szczególnie w latach 70-tych i 80-tych. Przyprawa przez wiele osób, w tym i plantatorów niektórych,  nielubiana i wręcz pogardzana.


Osobiście jestem zawołanym i zdeklarowanym kminkożercą! Nie wyobrażam sobie młodej kapustki bez garści kminku. Kiszonej tym bardziej. Uwielbiam  kminek w pieczywie wszelkiego rodzaju. Nie miałam nigdy okazji zdegustować alaszu, ale na pewno też by mi smakował...


Byłam lata temu na weselu przyjaciółki w Malborku. Do czystego rosołu podano paluchy z kminkiem. Mało kto je spożywał na ochotnika, więc z kolegą muzykantem obchodziliśmy wszystkie stoły, podbierając wszystko, co niezjedzone... Wielokrotnie potem robiłam podobne ,,delicje'' w domu.


***


Antykminkowy ostracyzm może spowodować, że w konkursie przepadnę z kretesem. Choć w daniu kminku  nie widać... Nic to! Najwyżej pozostanę samotnym białym żaglem w kminkowym fan-klubie...



8 komentarzy:

  1. Uwielbiam kminek ! Ale nie umiem zrobić DOBREJ zupy kminkowej !
    Może Ty -jako zwolenniczka kminku-posiadasz na takową jakiś patent???
    Albo ktoś z "zaglądaczy"? Proszę o wsparcie !!!!!
    Jadłam kiedyś w restauracji w Polsce wspaniałą zupę, ale oczywiście nie dostałam przepisu, bo to tajemnica sukcesu .
    Może tym razem się uda ??????
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ wyzwanie przed Tobą! No no :) Trzymam mocno kciuki!:)

    Ja nie przepadam za kminkiem. A co dokładnie przygotujesz?

    OdpowiedzUsuń
  3. ...kminku nie lubię. Zraziłem się kiedy prosiłem chałkę słodką a dostałem naszpikowaną kminkiem i to w ilościach bojowych. Ostatnio jednak troszkę zjadłem w pieczywie i żyję, he he he...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogę tylko współczuć... Co to za życie bez kminku?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mięsko indycze w sosie kminkowo-cebulowym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zupy nigdy nie jadłam, przepisu żadnego też nie mam. Ale poćwiczę, może się coś ,,urodzi''...

    OdpowiedzUsuń
  7. ~matka karmiąca7 czerwca 2014 02:30

    Powodzenia życzę!Kminek mi nie przeszkadza,uzależniona jestem od estragonu, kolendry oraz pieprzu :-). Kiedyś były pyszne suchary ,chyba bieszczadzkie, z kminkiem , ale wydaje mi się ,że ślad po nich zaginął?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ suchary beskidzkie są! Mają tylko foliowe opakowanie zamiast papierowego. I smakują tak samo!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...