Przecież już dawno przestałam się ścigać, konkurować, rywalizować. Więc... Po jakie licho zgłosiłam się na ochotnika? Musi jakieś zaćmienie umysłu dopadło!
Kiedy ze dwa tygodnie temu na zebraniu Koła nasza szefowa-Matka zapytała, kto gotów się zgłosić na tegoroczny konkurs ,,Niebo w gębie'', las rąk się jakoś nie podniósł. A że przy kilku wcześniejszych imprezach z różnych powodów nie mogłam wesprzeć koleżanek ani ciastem, ani daniem obiadowym, poczułam się w obowiązku! I prawica sama się uniosła...
Konkurs 29 czerwca, nomen-omen w imieniny Małża. Potrawa, z którą się zamierzam wychylić, nie całkiem spełnia wymagane kryteria. Wyobraźnia jednak podpowiada mi dobre alibi. Umocnione wiedzą fachową chrzestnej Zięcia.
Wiem, brzmi to enigmatycznie, więc spieszę wyjaśnić. Danie powinno mieć swoją historię (tu spełniam wymagania) i winno pochodzić z Żuław (tu spełniam niekoniecznie...). Jednak na zdrowy chłopski rozum biorąc - żuławiaków rdzennych praktycznie nie ma! Wiem, bo prowadziliśmy kilka lat temu badania. I odkryliśmy w całej gminie 3 (słownie trzy) rodziny zasiedziałe tu od pokoleń. Reszta to ludność, która napłynęła po wojnie z całej Polski. I z terenów byłego ZSRR...
Mój przepis z tradycją Żuław łączy... kminek! Uprawiany tu masowo przez całe dekady. Szczególnie w latach 70-tych i 80-tych. Przyprawa przez wiele osób, w tym i plantatorów niektórych, nielubiana i wręcz pogardzana.
Osobiście jestem zawołanym i zdeklarowanym kminkożercą! Nie wyobrażam sobie młodej kapustki bez garści kminku. Kiszonej tym bardziej. Uwielbiam kminek w pieczywie wszelkiego rodzaju. Nie miałam nigdy okazji zdegustować alaszu, ale na pewno też by mi smakował...
Byłam lata temu na weselu przyjaciółki w Malborku. Do czystego rosołu podano paluchy z kminkiem. Mało kto je spożywał na ochotnika, więc z kolegą muzykantem obchodziliśmy wszystkie stoły, podbierając wszystko, co niezjedzone... Wielokrotnie potem robiłam podobne ,,delicje'' w domu.
***
Antykminkowy ostracyzm może spowodować, że w konkursie przepadnę z kretesem. Choć w daniu kminku nie widać... Nic to! Najwyżej pozostanę samotnym białym żaglem w kminkowym fan-klubie...
Uwielbiam kminek ! Ale nie umiem zrobić DOBREJ zupy kminkowej !
OdpowiedzUsuńMoże Ty -jako zwolenniczka kminku-posiadasz na takową jakiś patent???
Albo ktoś z "zaglądaczy"? Proszę o wsparcie !!!!!
Jadłam kiedyś w restauracji w Polsce wspaniałą zupę, ale oczywiście nie dostałam przepisu, bo to tajemnica sukcesu .
Może tym razem się uda ??????
Pozdrawiam
Ależ wyzwanie przed Tobą! No no :) Trzymam mocno kciuki!:)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za kminkiem. A co dokładnie przygotujesz?
...kminku nie lubię. Zraziłem się kiedy prosiłem chałkę słodką a dostałem naszpikowaną kminkiem i to w ilościach bojowych. Ostatnio jednak troszkę zjadłem w pieczywie i żyję, he he he...
OdpowiedzUsuńMogę tylko współczuć... Co to za życie bez kminku?
OdpowiedzUsuńMięsko indycze w sosie kminkowo-cebulowym.
OdpowiedzUsuńZupy nigdy nie jadłam, przepisu żadnego też nie mam. Ale poćwiczę, może się coś ,,urodzi''...
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę!Kminek mi nie przeszkadza,uzależniona jestem od estragonu, kolendry oraz pieprzu :-). Kiedyś były pyszne suchary ,chyba bieszczadzkie, z kminkiem , ale wydaje mi się ,że ślad po nich zaginął?
OdpowiedzUsuńAleż suchary beskidzkie są! Mają tylko foliowe opakowanie zamiast papierowego. I smakują tak samo!
OdpowiedzUsuń