Jako że wieść gminna niosła, iż grzybami sypnęło, w podożynkową niedzielę skoro świt (czyli o dziewiątej) zagoniłam Małża i psa do lasu. Niedalekiego, więc, niestety, głównie liściastego. Nie bardzo umiem w takim drzewostanie cokolwiek znaleźć, ale... Obrodziło maślakami. Malutkimi, zdrowiutkimi!
Po godzinie mieliśmy pełną torbę. Ale ambicja kazała szukać okazów szlachetniejszych, więc zarządziłam przemieszczenie się w inne miejsce. I wtedy... Skutki sobotniego obżerania się chlebem ze smalcem dały o sobie znać w postaci potwornego bólu brzucha!
Wróciliśmy do domu. Ból nie ból, grzyby trzeba oprawić. I wstępnie poddać obróbce termicznej... Ledwo żywa to czyniłam. Potem już tylko leżenie i ratowanie się czym popadło. Bez większych efektów zresztą...
W poniedziałek obudziłam się i ze zgrozą ujrzałam, że większość palców u rąk ma kolor brunatny! Jak ziemia ojczysta...
Szorowałam tym i owym, zero efektu! Za paznokciami ,,żałoba'', paluchy ziemiste. Nigdy więcej nie ruszę maślaka - obiecałam sobie.
Wnętrzności nadal strajkowały! Z trudem ugotowałam obiad, bo w niedzielę nie dałam rady, a trudno pracującemu chłopu kazać jeść kanapki dwa dni z rzędu. Jedyny pożytek z katuszy, że waga drgnęła w dół...
Dziś czułam się nieco lepiej, więc wybrałam się na czarny bez. W 20 minut uzbierałam z siedem kilo, bo wszędzie wkoło pod dostatkiem tego dobra. Łapki zmieniły barwę na brunatno-krwistą! Szczególnie, gdy zaczęłam oskubywać grona.
No, nie potrafię niczego robić w rękawiczkach! Jedynie do wyrywania pokrzyw zakładam takie ogrodnicze... O dziwo, okazało się, że sok z bzu częściowo niweluje postmaślakową ziemistość. Została głównie na kciuku lewej dłoni. Za to paznokcie intensywnie fioletowe aktualnie...
Małż wrócił z pracy, zobaczył przemysłowe ilości bzu i zagadnął: - Sokownik by się przydał, nie? - Nie da się ukryć, przydałby się! - odrzekłam.
Kiedyś posiadaliśmy. Co się z nim stało? Zagadka! Wprawdzie niezbyt zdrowotny, bo aluminiowy, ale był. - To co? Jedziemy szukać? Bo i tak zapomniałem kupić chleba... - zaproponował P.
W Tesco, na które liczyliśmy bardzo, brak! Za to w NOMI jeden jedyny egzemplarz jakby na nas czekał. Już mam 11 słoiczków różnych rozmiarów, a jeszcze nie koniec, bo została solidna porcyjka na jutro.
Żeby tylko jeszcze rączki doprowadzić do stanu używalności normalnej... Macie jakieś dobre rady?
Sprobuj sok z cytryny. Jak nie to pozostaje reczne pranie:))
OdpowiedzUsuńkwasek cytrynowy da radę
OdpowiedzUsuńoo ja też nie umiem w rękawiczkach...
OdpowiedzUsuńosobiście piorę w takich sytuacjach...
Witam! też tak miałam na Mazurach,w niedzielę zbierałam maślaki a w poniedziałek do pracy horror łapy czarne. Kwasek, cytryna , nie dały efektów, pomeks, pranie i zywanie recznie też nie uratował mnie domestos. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnajpierw solidne pranie ręczne delikatnej bielizny - a potem kwasek cytrynowy :-)
OdpowiedzUsuńMoczyłam dziś w misce z mydlinami - palce czyste, ale paznokcie dalej bure...
OdpowiedzUsuńTrochę bym się bała, palce wiecznie pozacinane, ale czego się nie robi dla ,,wyględności''!
OdpowiedzUsuńPopiorę sobie jutro, ale dzięki!
OdpowiedzUsuńJuż próbowałam, za słaby na maślaki...
OdpowiedzUsuńTo ręczne, niestety... Nie przepadam, oj nie przepadam.
OdpowiedzUsuńPranie ręczne, ale długie. A na koniec dobrze wymocz łapiny w ciepłej oliwie albo oleju kokosowym.Bo to pranie też zdrowe dla łapiąt nie jest.
OdpowiedzUsuńMożesz również moczyc ręce w wodzie z mydłem i przecierac zabrudzona skórę pumeksem.
A skoro nie lubisz nic robic w rękawiczkach, to przed "brudną robotą" smaruj ręce kremem z silikonem.
Miłego, ;)
Spróbuję z mlekiem kokosowym!
OdpowiedzUsuńPani doktor foniatra spojrzała na moje ręce i spytała
OdpowiedzUsuńPan pracuje głosem?
Za pieniądze głosem. Pani Doktor. Ręce to efekt hobbystycznego uprawiania ogródka.
Trochę się zmieszała.
Pozdrawiam
Może rada po niewczasie,ale do wykorzystania na przyszłosć.
OdpowiedzUsuńPo zbiorach grzybów,lub innych brudzących produktow ,
czyszczę ręce skutecznie liśćmi szczawiu.
Pozdrawiam z poznanskiego, gdzie jeszcze grzybów malutko.
Krystyna
Fajnie, tylko skąd wziąć szczaw? Nigdzie w pobliżu nie rośnie...
OdpowiedzUsuńTeoretycznie można by pewnie znaleźć zawód, gdzie i rękoma, i głosem jednocześnie.
OdpowiedzUsuń