Szpetnie się zaziębiłam, pierwszy raz od listopada 2011, kiedy to w Gdyni dopadła mnie zaraza. Tam chyba w grę wchodził jakiś alergen, bo kichałam i kaszlałam aż do Nowego Roku...
W przypadku podobnym wiem z doświadczenia, że najlepiej pomaga mi syrop typu pini oraz sztyft do przetykania nosa. Plus spory zapas miękkich chusteczek higienicznych. No i ten przysłowiowy tydzień mus odcierpieć.
I teraz do ,,ad remu'', czyli do meritum.
***
Nie zarejestrowałam w pamięci momentu, gdy jak kraj długi i szeroki rozmnożyły nam się apteki. W każdym razie w naszym powiatowym Pruszczykowie sporo ich... Aby nabyć tak banalne leki, jak wspomniane wyżej, niekoniecznie trzeba się udawać do placówek najbardziej obleganych. Wiem doskonale, gdzie się udać, gdy zachodzi potrzeba zrealizowania mojej kwartalnej recepty, choć i tak najczęściej na część leków trzeba poczekać dzień lub dwa. Nie mam pretensji, moje specyfiki to nie aspiryna, nie muszą zalegać w ilościach większych.
Niemniej mam prawo myśleć, że syrop i sztyft to nie są leki nadzwyczajne, z wyższej półki. Dwie kolejne apteki, na które się dziś na trasie zakupowej szykowałam, okazały się nieistniejące! Jedna rzeczywiście w miejscu mało uczęszczanym, ale druga w samym centrum miasta, obok bardzo popularnej piekarni. I też już ,,miniona''. Została mi taka na stosunkowo nowym osiedlu, co do której od jakiegoś czasu nie mam już złudzeń. Ale - myślę sobie - takie banały chyba mają?
No, niekoniecznie! Jakieś dwa tygodnie temu zagadnęłam tam o bardzo popularny lek gastryczny. Nie było! Dziś nie lepiej - syrop owszem, choć nie ten, który chciałam, sztyfcika brak... Nie do wiary niemal, bo to w każdej placówce przy samej kasie zalega zawsze. A jednak!
Apteka przy dość popularnej przychodni usytuowana. Pacjenci zapewne często wychodzą z receptami i kierują się, gdzie najbliżej. A tam? ,,Nie ma, nie ma, nie ma...'' - recytuje pan lub pani, jak mantrę. Oboje zresztą nadzwyczaj flegmatyczni!
Aby się przypadkiem nie rozpętało piekiełko, zaznaczam, że generalnie nie mam nic do aptek i aptekarzy! Ta placówka to jednak ewenement. Dziwne tylko, że trwa, gdy inne w mieście, znacznie lepsze, upadły...
Do jednej z ulubionych aktualnie dostęp utrudniony z powodu robót drogowych ,,szeroko zakrojonych'' przed wyborami... Tam na pewno dostałabym, co trzeba! Cóż, polityka i w aptekarstwo wkroczyła! Niestety...
Nieodmienie od lat przedkładam pod rozwagę profilaktyki w postaci kusztyczka nalewki na różach, głogowej luboż krupniku w najgorszem bądź razie. Zażywane za wejściem do dom z zimniska w postaci kusztyczku naparstkowego konserwuje zdrowie jak żaden inszy specyfik...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Taka wędrówka od apteki do apteki z pewnością nie służy.
OdpowiedzUsuńleki, o których piszesz, są taniutkie, dlatego pewnie aptekarzom nie opłaca się ich zamawiać bo jaką mają marżę na czymś, co kosztuje kilka złotych
co innego drogie cukierki do ssania, które są cukierkami ale za to jak reklamowane
skoro kosztują kilkanaście złotych to muszą być skuteczne
zdrowia życzę!
Klarko, jesli to prawda co piszesz, to aptekarze nie potrafia liczyc, bo marza jest procentowa i jesli wynosi np. 40% to moim zdaniem 40% od czegos co sie sprzedaje bo jest skuteczne jest wyzsza niz te same 40% od czegos co sie nie sprzedaje bo jest drozsze i nieskuteczne.
OdpowiedzUsuńProsta matematyka, ale widocznie nie dziala.
Polecam doz.pl. Zamawia sie na internecie i w ciagu 1-3 dni dostarczaja do wybranej apteki z magazynu, jesli apteka nie ma. Jest pewnosc ze sie dostanie to co potrzeba. Wybiera sie do jakiej apteki maja dostarczyc - problem jedynie wtedy, kiedy w danej miejscowosci nie ma "podlaczonej" apteki. Dostawa za darmo, powiadomienie o dostarczeniu na mail/komorke. Taki syrop pini kosztuje tam 5,79 zl, wiec chyba drozej niz zwykle nie jest?
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno, placi sie przy odbiorze.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tą propozycją, znajoma farmaceutka mnie tam skierowała i doprawdyż wygodniejsze toto niż zarażać się flegmą od nierychliwych aptekarzy.
OdpowiedzUsuńKochana, polecam Ci syrop z pędów sosny marki... Łowicz. Tak, znajdziesz go w sklepie spozywczym na półce z sokami. Bo jest to syroop przeznaczony do rozpuszczenia w wodzie, bądź herbacie. Odkryłam go niedawno, ale stosuje właśnie zamiast syropu pini - nie rozpuszczam w niczym tylko na łżeczkę i do dzioba. Smak zbliżony do Pini :) i działa. Moje dzieciaki uwielbiają go tak samo jak ja w dzieciństwie Pini
OdpowiedzUsuńBiednaś, ale syropek zrób sobie z...cebuli. Jest skuteczny, a do tego ma duuuzo wit.C. Pokrój cebulę w plastry, przesyp cukrem, postaw w ciepłym miejscu, po kilku godzinach masz gotowy syrop.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna wszystkie nierecepturowe leki kupuję na internecie, by nie stac w aptece wśród kichajacych i kaszlących ludzi no i są tańsze, bo zamawiam tyle, by było z rabatem- po prostu raz na dwa miesiące dla nas dwojga. U mnie, w promieniu 700 m od mego domu są cztery apteki, I we wszystkich leki recepturowe muszę zamawiac - najczęściej są na następny dzień rano.
Ale leków bez recepty jest zatrzęsienie- do wyboru, do koloru.
Zdrówka Ci życzę, ;)
Ja też ostatnio się przeziębiłam, po raz pierwszy od trzech lat. Kurowałam się przez tydzień Rutinoscorbinem, aspiryną lub ibuprofenem oraz wódką z czosnkiem niedźwiedzim, podarowaną mi przez wujka - straszliwe paskudztwo, nawet trochę mi obrzydziło ten czosnek (tak, jak w latach 50-tych tran pomarańcze, które dostawałam na zagrychę), ale może podziałało. W każdym razie po tygodniu byłam zdrowa, mimo że na początku zanosiło się na grypę.
OdpowiedzUsuńAptek faktycznie tak się namnożyło jak banków, ale mają na stanie to co schodzi, m.in. suplementy diety, które wydają się być najbardziej reklamowanymi rzeczami w Polsce, a inne trzeba zamawiać.
Ja rozumiem, że apteki muszą być opłacalne, ale jednak brak leków zupełnie podstawowych, na które zapotrzebowanie jest zawsze? To mi się nie podoba!
OdpowiedzUsuńDo lekarstw nabywanych w internecie chyba nie miałabym zaufania...
OdpowiedzUsuńDzięki! Poszukam...
OdpowiedzUsuńFakt, że aptekarze na ogół, jak to zgrabnie określiłaś, ,,nierychliwi''. Ciekawe dlaczego?
OdpowiedzUsuńSprawdzę przy następnej chorobie, bo z obecnej już się wydobywam!
OdpowiedzUsuńWobec tego ktoś tu nie umie liczyć... I to chyba nie o Klarkę idzie.
OdpowiedzUsuńNo fakt. Na moich przeziębieniowych lekach się aptekarz nie dorobi. U mnie konserwatyzm farmaceutyczny, więc na nowinki jestem odporna...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z konceptem Waszmości, aliści tym razem zaraza silniejszą się okazała niźli zacne likwory...
OdpowiedzUsuńW aptekach ludzie i jak wszędzie różni bywają. U nas dbaja o klijenta i nawet do domu przyniosą zamówiony przez nas specyfik jak go nie mają na stanie a jest pilnie potrzebny choremu. Z pędów sosny zrobimy sobie sami syrop na wiosne Grazynko a,przepis znajdziemy sobie tu w necie. Moje koty na razie przexiębione i kichają. Taka wirusowa pogoda najwidoczniej..Buziaki i zdrowia życzę..
OdpowiedzUsuńNo właśnie, to jest zupełnie pomylone.
OdpowiedzUsuńW moim mieście aptek jest dużo. Więcej niż uczelni, z których słynie:)) Kiedyś słynęło również z kantorów. A pracy jak nie ma, tak nie ma. Ale nie ja nie o tym....
OdpowiedzUsuńOtóż, o tym, że są 3 apteki w mieście, które sprzedają leki po przyzwoitej, znacznie niższej niż pozostałe, cenie. I im się opłaca! A innym aptekom się nie opłaca sprzedawać tanio. Rozumiesz coś z tego?
Btw. Jak się czujesz? Pozdrawiam
Caffe
Już lepiej, katar odpuszcza, chyrlam jeszcze jak stary maluch, gdy nie chciał odpalać zimą... Z działań aptecznych niewiele rozumiem!
OdpowiedzUsuńCiekawe, że nasze czworonogi też się zaziębiają. Ale raczej kichają niż kaszlą, zauważyłaś?
OdpowiedzUsuńKupuję je w aptekach internetowych, one maja certyfikaty, te apteki. Wiele aptek prowadzi równolegle sprzedaż on line i stacjonarną. Oczywiście, że nie kupiłabym leków z niewiadomego zródła, np. na Allegro.
OdpowiedzUsuńDokładnie, aptekarze najwięcej zarabiają na lekach OTC, czyli bez recepty i suplementach diety, więc dziwi, ze ci opisani jacyś niebiznesowi są. Zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńDzięki, już dochodzę do siebie.
OdpowiedzUsuń