Czyli o tym, co do kawy czy herbaty mieć w domu wypadało...
Na niedzielę musiało być ciasto. Z masochistyczną zajadłością Babcia przeważnie wybierała drożdżówkę z kruszonką, rodzynkami i skórką pomarańczową. Do dziś mam w głowie taki obrazek - Babcia długo i z pasją wyrabia ciasto, to bijąc je pięściami, to klepiąc, a ja stoję obok i za żądanie ocieram Jej pot z czoła. A perli się obficie... Bo takie wyrabianie trwało prawie godzinę.
W wersji ,,lajtowej'' bywała biało-czarna babka. Dla mnie żaden rarytas, części jasnej nie ruszałam w ogóle, jedynie tę z dodatkiem kakao. I najlepiej jeszcze z masełkiem, bo babka sucha! W ostateczności z powidłami. Babcia w życiu nie słyszała o kaloriach, więc co ukochane wnusie chciały, to miały! I wyglądały - jak pączki w maśle!
Na co dzień, w razie nagłych a niespodziewanych gości, w metalowych pudełkach czekały w gotowości ciasteczka. Nie kupne, Boże broń, bo to wstyd dla dobrej gospodyni. Najczęściej były to podłużne ciastka kręcone przez maszynkę do mięsa. Równiusieńkie jedno w drugie jak spod sztancy. Drugi rodzaj to prostokątne herbatniki posypane cukrem kryształem. Wykrawane radełkiem, więc lekko pofalowane na brzegach.
Pamiętam też tzw. ,,amoniaczki''. Jak wyglądały, nie pomnę, jednak zapach amoniaku w całym mieszkaniu jest nie do zapomnienia... Mamidło, jako nadwrażliwe węchowo, produkcji owej nie pochwalało, więc ten asortyment pojawiał się najrzadziej.
Kiedy stery w kuchni przejęła Mama, jako nowość objawiły się ,,owsiki''. Z płatków górskich. I zagościły na długo! Bo wszyscy je bardzo lubiliśmy.
Ja zadebiutowałam, jeszcze w domu rodzinnym, szyszkami z dmuchanego ryżu. Do dziś zdarza mi się czasem ów rarytas wyprodukować. Może to akurat nie ciastko, ale ma tę zaletę, że długo się nie psuje i może spokojnie w pudełku leżakować. Podobnie jak wszelkie ciastka na bazie jednakowej ilości twarogu, mąki i masła. Na słodko lub na słono... Takie np. paluchy z kminkiem lub czarnuszką, boskie!
Dziś, gdy sklepy oferują niezliczone ilości ,,gotowców'' cukierniczych, rzadko komu chce się jeszcze stać przy piekarniku, parzyć ręce o gorące blachy itp. Sama zrobiłam się leniwa w tym względzie. Szukam też przepisów najprostszych, do wykonania w kilka minut, bez długiego babrania się w mące i tłuszczu... Zresztą o nagłych a niespodziewanych gości też coraz trudniej! I wszyscy liczą kalorie oraz indeksy glikemiczne. Ech...
szyszki robiła teściowa, ale owsiki?dawaj przepis:)
OdpowiedzUsuńproszę;))
Miśka, dwa przepisy ciastek owsianych na moim blogu, zapraszam serdecznie. A co do ciasta drożdżowego z kruszonką, to ono do teraz moje ilubione. Ale ja je aż tak długo nie wyrabiam hehe. Pozdrawiam przy porannej kawie-;).
OdpowiedzUsuńTak, wypiekanie ciast odchodzi w zapomnienie, a według mnie także lepienie pierogów. Ostatnio przyszło mi samej świerknąć 3 godziny przy stolnicy, lepiąc jeden za drugim, a lepienie nie miało końca więc wiem. I powiedziałam sobie: Nigdy więcej! Tym bardziej, że smakowo wcale nie gorsze wyrabiają panie z pobliskiego LSSu. Może nie tak zdrowe jak moje własne, z własnoręcznie skomponowanego farszu, ale co tam. Kręgosłup ważniejszy. Tym bardziej, że rzeczywiście dzisiaj liczy się kalorie, a skwerki do polania pierogów to jakieś energetyczne miliony:)
OdpowiedzUsuńZdziwiłem się nawet ale znam te wszystkie ciastka. Oczywiście od strony konsumpcyjnej
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To samo pokolenie, te same ciasteczka...:)
OdpowiedzUsuńPierogi wykonuję raz w roku, na Wigilię! Chętnie zjem cudzą ręką uczynione.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, owsiki u Uleczki. Prawie jak te, które robiła Mama.
OdpowiedzUsuńJa też nie stosuję tak solidnego wyrabiania, ale i ciasto trochę inne przez to. Nie aż takie puchate...
OdpowiedzUsuń"babskie" gazety pełne były przepisów pt "ciasto błyskawiczne" lub "ciastka dla niespodziewanych gości",
OdpowiedzUsuńteraz byle kiedy piekę muffinki, mam też w zamrażalniku kartonik z ciastem francuskim
a tyłek rośnie!
Już zapomniałam co to jest ciasto, drożdzowe zwłaszcza. Specjalizuję się w ciastach bez mąki. A teraz, gdy w Lidlu sa ryżowe krakersy z czekoladą to już nawet nie piekę tych bezmącznych ciast. A na posiaduchy najbardziej lubię orzechy różne, żurawinę i...pestki.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Cieszę się, że nie lubię muffinek. Są teraz bardzo na czasie, a ja bez żalu mogę odmówić konsumpcji... Niestety, są i takie wypieki, wobec których nie potrafię przejść obojętnie!
OdpowiedzUsuńDrożdżowe ciasto Babci najbardziej lubiłam, gdy już się trochę zestarzało. Wtedy Babcia gotowała żurek, który zagryzało się taką właśnie suchą drożdżówką...
OdpowiedzUsuń