Babcią w obowiązkach być to jak z tym tygrysem z ruskiego dowcipu: ,,i smjeszno, i straszno''! Na szczęście częściej ,,smjeszno''. I przyjemnie. Tak na 80 procent. Pozostałe 20 to te mniej wesołe chwile, szczególnie przy próbie zapakowania młodych obywateli do łóżek oraz podczas obiadów. Bo nie takie, jak u Mamy.
Tak czy owak sporo się o moich wnukach dowiedziałam przez te trzy dni z kawałkiem. Widujemy się niezbyt często, przeważnie na kilka godzin. A tu była obserwacja ciągła przez ponad trzy doby. Dużo można zobaczyć i usłyszeć. Zadziwić się niepomiernie, czasem zachwycić. Oraz do wniosków dojść. Rozmaitych.
Oczywiście oboje odetchnęliśmy z ulgą, gdy wczoraj wieczorem Pierworodny chłopców ewakuował. Ale dziś jakby czegoś w domu było brak... Zaczęliśmy sobie przypominać co ciekawsze momenty, cytować powiedzonka Stasia i Seby. Czyżbyśmy tęsknili?!
***
Z innej beczki...
Używam, a nawet nadużywam, znaków przestankowych. Wszelkich. Dobrze o tym wiem. Na przykład wielką miłością darzę wielokropki. Nawet mi to kiedyś w tym miejscu wypomniano. Nie wzięłam połajanki do serca i dalej wielokropkowy ,,proceder'' uprawiam.
Wykrzykniki też lubię. Nie te, które coś nakazują, ale te wzmacniające emocje. Radość (,,Hurra!"), zadziwienie (,,O!"), zachwyt ( ,,Łał!!!"), przyznanie komuś absolutnej racji (,,No pewnie!") itp.
Wyznaję też starą zasadę, w myśl której po zwróceniu się pisemnym do kogoś, kończę zwrot wykrzyknikiem (,,Moja droga!", ,,Witaj, Mario!" itp.). Znacie to dobrze z moich komentarzy choćby.
Wobec powyższych wynurzeń zaskoczyła mnie wczoraj bardzo opowieść mojej Asi. W czym rzecz? Dziecię moje wysłało sms do matki jednej z uczennic. W wiadomości użyła Asia bodajże trzech wykrzykników. Pierwszy po ,,Pani B.!" Drugi na końcu, po słowie ,,Pozdrawiam!". Trzeci był gdzieś w środku, dla podkreślenia wagi przekazywanej informacji.
Podczas następnej lekcji pani Mama grzecznie, acz stanowczo, poprosiła Asię, by ,,nie traktować jej jak uczennicy''. Gdy córka ma oczy wytrzeszczyła w odpowiedzi, pani wyjaśniła, że tak właśnie odbiera owe nieszczęsne wykrzykniki. Jako rodzaj nakazu czy wręcz jakiejś formy reprymendy.
Asia zdurniała, ja, słuchając, też. A jeszcze bardziej się wstrząsnęłam, gdy Małż, któremu opowiedziałam historię, przychylił się do zdania owej Mamy!
I dlatego Was pytam, moi Drodzy: co Wy na to? Rzecz niby błaha, oczywiście. Ale mnie to jakoś spokoju nie daje...
P.S. Wspomniana Mama okrasza swoje wiadomości do Asi licznymi ,,buźkami''. Nie wiem, czy to istotne dla sprawy?
Ja rowniez przychylam sie do zdania owej Mamy.
OdpowiedzUsuńJuz dawno zwrocilam uwage na to Twoje hojne szafowanie wykrzyknikami:)
Poczatkowo mnie to nieco dziwilo, stanowilo pewien dysonans, ale przywyklam - zrozumialam, ze tak wzmacniasz ekspresje swojej wypowiedzi.
W mailach, czy sms-ach tez by mnie te wykrzykniki draznily, ale moze tez bym sie do nich przyzwyczaila? W kazdym razie o ile wielokropek zauwazam i odnotowuje Twoja do niego slabosc, ale mi nie "zgrzyta", tak do wykrzyknikow musialam przywyknac.
Z drugiej strony nie przepadam tez za naduzywaniem emotikonow. Troche infantylizuja przekaz, moim zdaniem. Tak jakby nadawca nie dowierzal naszej umiejetnosci czytania ze zrozumieniem i odczuwal przymus zaakcentowania zabarwienia emocjonalnego przekazu. Albo jeszcze gorzej: jakby nadawca chcial troszke nami manipulowac (np. uszczypliwosc okraszona emotikonka ma NIBY tracic ciezar gatunkowy, choc niekoniecznie taka jest intencja nadawcy).
To mi, Zgago, dałaś do myślenia...
OdpowiedzUsuńTeż używam wykrzykników (często), wielokropków (jakby mniej) itp. Nigdy się nie zastanawiałam, czy ktoś to może źle odebrać.
Trochę dziwię się tej pani, ponieważ przy nadużywaniu buźek, sama nie powinna zwracać uwagi - dla mnie ich używanie (bardzo częste) to właśnie trochę symbol niedojrzałości...
I wracając do sedna - osobiście dobrze mi się czyta, gdy coś jest podkreślone właśnie przez odpowiedni znak przystankowy. I raczej nie wpadłabym na to, żeby komuś zwrócić uwagę, iż ich nadużywa...
Zawsze uwielbiałam pisać listy i też w nagłówku stosowałam wykrzyknik. Natomiast odkąd wpadłam w świat internetowy i smsowy tez odkryłam, że wykrzyknik i , nie daj Boże, pisanie DUŻĄ CZCIONKĄ odbierane jest jako krzyk czy atak na drugą osobę. I zauważyłam, ze jak teraz zdaży mi się pisanie jakiegoś listu - zamiast wykrzyknika w nagłówku stosuję przecinek, tak po angielsku.
OdpowiedzUsuń...a co tam wykrzykniki, nigdy nie zwracam na nie uwagi. Jeśli już sam używam to w ilości trzech od razu. :)) Większy problem stanowią dla mnie przecinki, zawsze po napisaniu tekstu mam chęć zrobić mały PeeS z komendą 150 przecinków rozejść się. jeszcze o wykrzyknikach. Sam pamiętam jak uczono nas pisać listy, do kolegi czy koleżanki, wykrzyknik przy powitaniu być musiał...
OdpowiedzUsuńPS. ...jeśli zauważyłaś to jestem kropokoholikiem...
Odnoszę wrażenie,że owa mama nigdy na lekcjach jęz.polskiego nie bywała.
OdpowiedzUsuńA pisanie "buziek" to dla mnie ogromna dziecinada i - jak mawiaja młodzi- ŻENUA.
Tak mam.
Pozdrawiam
Nadmiar „buziek” może świadczyć o niedojrzałości albo o pewnego rodzaju nadwrażliwości - mam do czynienia z taką osobą.
OdpowiedzUsuńW jej przypadku każdy sms musi zostać „pocukrowany” licznymi emotami, żeby odbiorca poczuł się pogłaskany, poklepany po pleckach, uszczęśliwiony.
Przez ten typ osób wykrzykniki mogą być odbierane jak rażenie prądem, połączone z postawieniem pod ścianą i pogrożeniem palcem :).
Może stąd taka przesadna reakcja.
Pozdrawiam,
Al
Nie mają ludziska naprawdę większych problemów?? Buziaki !!! hehe-;)))
OdpowiedzUsuńSkoro pusto w domu bez wnuków to znaczy, że się udały wspólne dni :)
OdpowiedzUsuńI wielokropki i wykrzykniki w tym samym sensie co Ty, uwielbiam i nadużywam. I nie rozumiem oburzenia owej Pani...
Buźki zresztą też lubię ;) ale chyba ich nie nadużywam, chyba...
Fakt, w sms-ach i mailach wykrzykniki odbierane są jako krzyk, więc reakcja pani Mamy mnie nie dziwi. To jest zupełnie odrębny genre komunikacji i ma inne zasady niż np. literatura czy listy. Na blogach żadna ilość prawidłowo użytych znaków przestankowych mnie nie razi, bo odbieram blogi tak jak listy czy literaturę.
OdpowiedzUsuńBez obrazy, ale mamuśka z gatunki infantylnych kobiet. Uwielbiam wielokropki i tez je często stosuję. Większość pokolenia30 i 40 latków mało czyta i mało pisze, więc nie mają bladego pojęcia o różnych znakach pisarskich. O czytaniu ze zrozumieniem też nie , nie mówiąc już o tym by swe myśli przenieśli z sensem na papier lub klawiaturę.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Niestety, zgadzam się z Twym Małżonkiem i z ową mamą, podejrzewam, że gdybym ja wysłała rodzicom swoich uczniów taki sms, sytuacja byłaby podobna, część poczułaby się napominana itp. A znowu emotikony w smsach od mamy tez chyba niestosowne. Pozdrawiam!!! :)
OdpowiedzUsuńJa również traktuje wykrzyknik jako ostateczność. Jego obecność wyostrza problem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zgago, ja również zgadzam się z Twoim Małżem.
OdpowiedzUsuńWykrzyknik w sms-ie odbieram jako krzyk, nakaz, rozkaz.
Dawniej , gdy pisało się listy używało się wykrzyknika w tytule, tak też uczono dzieci w szkole -Kochana Mamo! Droga Mario!
Moim zdaniem, dziś trąci to trochę myszką. Sama, pisząc list czy maila po tytule używam przecinka, podobnie otrzymuję.
i tam! Zgago, ja też nadużywam i to mocno, wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuńJedno co mnie ciut drażni, to wielkie litery, które w internecie oznaczają nic innego jak krzyk. A przecinkami w ogóle się nie przejmuję, jak czuję, ze musi być, to jest o! ;)
Dzięki za ten komentarz. Dał mi do myślenia.
OdpowiedzUsuńSama widzisz, jakie tu zdania podzielone. Ale to dobrze, sporo mi ta dyskusja uświadomiła.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Ta moda na przecinek po zwrocie do adresata, przyszła z Anglii lub Stanów. A ja, jako osoba w wieku już prawie podeszłym, nie jestem świadoma odmiennej w nowoczesnej komunikacji etykiety.
OdpowiedzUsuńTwój kropkoholizm jest dla mnie bezcenny! Pokazuje, że nie jestem sama.
OdpowiedzUsuńIlu to rzeczy trzeba się jeszcze dowiedzieć i nauczyć. Uh!
OdpowiedzUsuńSama trącę myszką. Chyba pora umierać. Nie rozumiem już świata?
OdpowiedzUsuńSkoro ,,et tu, Brute contra me'' - zmieniam zdanie.
OdpowiedzUsuńW końcu Ty też ze starej szkoły.
Ok. Doceniam bardzo 3 wykrzykniki i buźkę w podsumowaniu.
OdpowiedzUsuńAniu, niestety to chyba MY już jesteśmy w mniejszości i trzeba się do świata współczesnego dostosować. Albo tkwić na marginesie...
OdpowiedzUsuńOtwieracie mi oczy. Nie przeczę, że jestem zdumiona.
OdpowiedzUsuńTo jesteś mi siostrą w nadużywaniu.
OdpowiedzUsuńRaczej ja tu zobaczyłam problem. I dobrze, bo mnie tu gruntownie uświadomiono.
OdpowiedzUsuńNa taką interpretację bym nie wpadła. Tym bardziej dziękuję.
OdpowiedzUsuńBywała, ale dużo później niż ja.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ze szkoły średniej, z lekcji angielskiego, gdy uczyliśmy się pisac listy dowiedziałam się o tym przecinku w nagłówku. Muszę powiedzieć, że wtedy dla mnie ten przecinek zamiast wykrzyknika był wręcz symbolem braku szacunku do adresata...no bo przecież ten wykrzyknik był jak taki symbol przywitania kogoś z radosnym okrzykiem i otwartymi ramionami :)
OdpowiedzUsuńNie postawiłabym wykrzyknika przy pozdrowieniu. W nagłówku - tak, co do środkowego - jeśli waga sprawy tego wymagała, to pewnie też.
OdpowiedzUsuńWykrzyknika używam rzadko, ale mam niepohamowaną słabość do średnika.
O, ciekawostka. Ja średników prawie nigdy nie stosuję.
OdpowiedzUsuńDokładnie!
OdpowiedzUsuńKochana Zgago!
OdpowiedzUsuńJak ktos nie lubi niech nie czyta ! Moze Trylogie trzeba bedzie przelozyc na wspolczesny jezyk aby sie przypodobac dzisiejszemu czytaczowi?? Komp mam uszkodzony nie mam kropek ani przecinkow- przepraszam Twego bloga bardzo lubie i nie zmieniaj nic prosze badz soba
Gosia
Bardzo jestem zdziwiona tym co piszecie o nauce pisania listow.
OdpowiedzUsuńUczono Was, zeby w tytule/naglowku/imieniu adresata stawiac wykrzyknik???
Ja niczego takiego nie pamietam, a do szkoly podstawowej chodzilam w latach 70-tych.
I raczej nigdy nie mialam sklonnosci do szafowania tym znakiem.
Hmmm, ciekawe.
O, to mam tak samo z tym srednikiem:)
OdpowiedzUsuńI jeszcze nawiasy pasjami stosuje.
Juz nie przesadzaj, zgago:)
OdpowiedzUsuńTen wykrzykniki to Twoj znak firmowy, tu na blogu. Jesli ktos nie nawykly (jak Ja), przyzwyczai sie jesli czyta Cie regularnie.
Ale dobrze jest miec swiadomosc, ze taki znak moze wprowadzic zaklocenia w procesie komunikacji z bliznimi.
Ale zebysz to tylko ten jeden znak byl takim zaklocaczem... (tu westchniecie).
;)
ps: nie "Ja", a "ja" - przepraszam za ten mimowolny wykwit megalomanii.
OdpowiedzUsuńbuzki (infantylne czy nie) tak
OdpowiedzUsuńwykrzykniki (pokreslajace czy nakazujace) nie
Warto zobaczyc odcinek Seinfed'a gzie wykrzykniki byly przyczyna rzpadu calkiem dobrze dobranej pary.
Buzka :)
Jeśli i ja mogę wtrącić pięć groszy...
OdpowiedzUsuńWielokropki lubię, stosuję i Twoje mi nie przeszkadzają. Wykrzykniki też są super. Blog to blog, Twój sposób wyrażania się i już (notabene bardzo dobry).
Jednak w bardziej oficjalnych smsach, mailach itp. pilnuję się i nie używam. Do swoich uczennic wykrzykników i wielokropków nie stosuję, sama odebrałabym je nie najlepiej.
Mam takiego dostawcę usług, który maile i smsy zaczyna "Witam ..." Jeju!!! Jak mnie tym drażni! Chyba mu w końcu o tym napiszę!
A emotikony są tylko dla bliskich znajomych, nie wysłałabym do nauczycielki. Zresztą te ze szkół moich dzieci strzegą swych numerów telefonów bardziej niż złota. Żadnego nie znam :-)
Buziaki gorące
Dzięki za taką obszerną interpretację!
OdpowiedzUsuńO rany, to aż tak ważne?
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy!
OdpowiedzUsuńOtóż to!
OdpowiedzUsuńTeż lubię nawiaski...
OdpowiedzUsuńCo osoba, to pogląd!
OdpowiedzUsuńDzięki, Gosiu!
OdpowiedzUsuńW ten sposób blog straci na treści bo autorka będzie się zastanawiać nad poprawnością interpunkcji. Zgago, a interpunkcja literacka?
OdpowiedzUsuńPrzecież ja się tak łatwo z ,,nałogów'' interpunkcyjnych nie wyzwolę, znasz mnie trochę...
OdpowiedzUsuń