Już nie mamy psa... Smutne miał Małż urodziny.
Od niedzieli lawinowo ruszyło pogorszenie. Nie napiszę, co się działo, bo nie było to przyjemne. Raczej upiorne. A dziś już Era praktycznie nie była w stanie się ruszać. Jeszcze tylko łeb czasem podniosła... I przyszło podjąć bolesną decyzję.
Dziwnie w domu...
Bardzo mi przykro, współczuję.
OdpowiedzUsuńEra była pełnoprawnym członkiem Waszej rodziny, miała bardzo dobre życie w Waszym domu, zrobiliście więcej niż przeciętni posiadacze psa. Trzymaj się.
Ojej! Serdecznie współczuję. Przecież bardzo kochaliście to zwierzę. Przytulam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńPrzykre i bolesne...
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak brat pojechał z psem swojej dziewczyny do weterynarza, żeby ulżyć w cierpieniu. Płakaliśmy wszyscy, a on - dorosły mężczyzna - najbardziej.
Bardzo Wam współczuję...
OdpowiedzUsuńTak bardzo współczuję, tym bardziej, że wiem jak to bardzo boli, gdy traci się takiego członka rodziny, przyjaciela...taka pustka...i cały czas się człowiek łapie na tym, że wyczekuje znanych odgłosów, obecności...chce wołać, głaskać, obserwować jak śpi, jak biega, jakie robi miny, dawać jeść, rozmawiać i patrzeć w te brązowe, mądre, rozkochane oczy...i obiecuje sobie, że już nigdy nie pokocha, że nie chce cierpieć i patrzeć na cierpienie....a potem okazuje się, że serce to taki pojemny i zapominalski organ, bo akurat znalazła się kolejna psia bieda potrzebująca tej miłości, której nigdy już mieliśmy nie mieć.
OdpowiedzUsuńWspółczuję
OdpowiedzUsuńPrzytulam....
OdpowiedzUsuńOgromnie Wam współczuję, wiem jak to boli.Mój odszedł 6 lat temu a do dziś go opłakujemy.
OdpowiedzUsuńPrzytulam;)
oj, bardzo to przykre... współczuję... nie chciałbym czegoś podobnego przeżywać...
OdpowiedzUsuńTrudne są te decyzje, o których wiemy ,że nieuniknione i że przyniosą smutek. A jednak je podejmujemy, bo często nie ma innego wyboru.. Era już pewnie szczeka wesoło i merda ogonem w swoim psim raju. Może niech ta myśl będzie jakąś pociechą.. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo z Wami współczuję i przytulam.
OdpowiedzUsuńbardzo współczuję... Przytulam :*
OdpowiedzUsuńCóż. Mnie coś takiego spotkało czterokrotnie. Dwa razy pies i dwa razy domowy gryzoń. Naturalnych zejść nie liczę (tu gryzonie w czołówce).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki wszystkim za słowa otuchy! Już powoli dochodzę do siebie, choć jeszcze wciąż ,,widzę i słyszę'' psicę gdzieś obok...
OdpowiedzUsuńBardzo Wam współczuję.
OdpowiedzUsuńUściski
iw-nowa
Dopiero dzis sie zebralam zeby nadrobic zaleglosci blogowe,
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo Ci wspolczuje, i wiem jak serce boli.
A ERA teraz stoi koło św. Piotra i pomaga zdecydować kto zostanie wpuszczony do nieba ( w nawiązaniu do cytatu "I pamiętajmy, że u boku Św. Piotra przywitają nas kiedyś wszystkie zwierzęta, które w życiu spotkaliśmy. I to one zdecydują, czy należy nas wpuścić do środka")
OdpowiedzUsuńErka każdego wpuści, kochała ludzi, szczególnie panów. Nawet największy grzesznik szanse ma...
OdpowiedzUsuń