Po pierwsze mnóstwo bardzo ,,wypasionych'' samochodów. Przede wszystkim japońskich. Niektóre nieznane w Polsce. Modeli starych, pamiętających Sowiecki Sojuz, praktycznie nie widzieliśmy. Raz, na parkingu przy cmentarzu, widziałam mocno zużytą, zardzewiałą ładę...
Po drugie właśnie cmentarz. Kompletnie różny od tych, jakie u nas. Przygnębiający przez mnóstwo petów i... psich odchodów. Mogiły prawie wszystkie to sporych rozmiarów prostokąty obudowane na wysokość jakichś 30 cm granitem, w środku ubita ziemia, praktycznie zero roślin. Za to tu i ówdzie stoliki, bo w dniu święta zmarłych (u Gruzinów w Wielkanocny poniedziałek) na grobach odbywają się uczty. Jak w ,,Dziadach''. Gruzini nie znają też zniczy, na mogiłach zapalają tylko takie cieniutkie żółte świeczki, jakie widywaliśmy we wszystkich cerkwiach.
Po trzecie kompletny brak ukwieconych miejsc w mieście. Drzewa, owszem, w tym wiele pięknych platanów, ale klombów zero! Za to sporo oleandrów - ogromnych, kwitnących akurat.
Po czwarte, co mnie szczególnie gnębiło, przy wszystkich wspaniałościach kulinarnych, praktycznie zero surowizny! Gdy na stole pojawiało się wiele pysznych mięsnych i mącznych dań, dodawano zaledwie jeden skromny półmiseczek z ogórkami i pomidorami...
Po piąte - mało kto w Gruzji mówi po gruzińsku! Generalnie dominuje język rosyjski. We wszystkich taksówkach, a jeździliśmy nimi masowo, kierowcy mieli radio nastawione na muzykę rosyjską. Nawet w ,,mieście miłości'' pieśń o tysiącu białych róż, podarowanych przez zakochanego bez pamięci, wykonywała Rosjanka Ałła Pugaczowa...
I wreszcie po szóste. Największe zaskoczenie. Gruzini są naprawdę nastawieni bardzo patriotycznie. Tymczasem w wielu miejscach widzieliśmy taki specyficzny rodzaj pamiątki - kieliszek do wódki z ,,biustem'' (znany także u nas), na którym widniał staniczek z gruzińską flagą! U nas absolutnie nie do pomyślenia!!! Co by się działo?! Prokurator, obraza majestatu itp...
Wybieramy się do Gruzji po raz drugi. Może wyjaśni się część zagadek...
bardzo Ci dziękuję za podzielenie się wrażeniami, czytałam z ogromną ciekawością
OdpowiedzUsuńProszę uprzejmie! Nie ukrywam, że piszę to też dla siebie, by ocalić w (coraz słabszej) pamięci...
UsuńChyba każdy kraj zawsze nas czyms zaskoczy. Wyobraz sobie, że ku wielkiemu zdiwieniu mojej córki, poszliśmy raz na pobliski cmentarz. I też mnie zaskoczyło, że nie ma tego co na polskich cmentarzach- wystawnych grobów. Owszem, wszystkie groby zadbane, czyściutkie, ukwiecone mniej lub bardziej, ale żadnej wystawności jak na polskich cmentarzach.Żadnych marmurów, super rzeżb, poezji na płytach nagrobnych.Jak widać patriotyzm bywa różnie wyrażany. W życiu jeszcze nie widziałam kieliszka z biustem!Ależ mam braki w kulturze!;)
OdpowiedzUsuńZa to widziałam damski biust zrobiony z....czekolady.
Miłego;)
No, wiesz, z czekolady nie tylko damskie atrybuty widywałam...:)))
UsuńJa również bardzo dziękuję za relację z podróży , na tyle zachęcającą, że zaczynam rozglądać się za biletami :-)Takie sprawozdania z pierwszej ręki są bezcenne ! Tylko jeszcze nie wiem, co zrobić z moim lękiem wysokości, jakiś alternatywny plan zwiedzania muszę wymyślić.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że kiedyś nigdy bym nie pomyślała o podróżowaniu samolotem. Ale każdy lęk, jak widać, można przełamać.
UsuńPrzepiękna relacja! Dziękuje!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Cała przyjemność po mojej stronie! Jak się Małż dowie, jak tu zdjęcia wsadzać, to jeszcze będzie suplement...
UsuńMyślałem że Gruzini pielęgnują język jako element tożsamości narodowej, a tu proszę.
OdpowiedzUsuńKilka lat temu w Bułgarii z żaden sposób nie mogłem się dogadać po rosyjski bo każdy udawał, że nie zn tego języka.
A przecież Bułgaria była kiedyś najwierniejszą córą socjalizmu.
Pozdrawiam
Młodzież gruzińska mówi w swoim języku, bo już nie uczono jej obowiązkowo rosyjskiego. Chociaż z drugiej strony część młodych uczy się w szkołach rosyjskojęzycznych, bo te mają wyższy poziom...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie opisane, zreszta u ciebie tak zawsze... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i odwzajemniam pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jednym tchem i jeszcze mi mało. Czekam niecierpliwie na zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNo, przygotowania w toku...
OdpowiedzUsuńWszyscy gruzini mówią po gruzińsku. To ich język. Jak w Polsce polski. Ci starsi mówią również po rosyjsku ba ich obowiązkowo uczono. Ci młodsi po angielsku, bo właśnie się uczą. Ale sporo mówi tylko po gruzińsku. I to był dla mnie problem.
OdpowiedzUsuńI dodam. W Polsce wszyscy mówią po angielsku. Bo jak jechałem taxi, to leciały non stop amerykańskie przeboje (żarty)
OdpowiedzUsuń