Moje pokolenie, 50+, inwigilacją totalną raczej się brzydzi przez wzgląd chociażby na lata komuny, gdy było to zjawisko przekleństwem.
Toteż ze zdziwieniem i zażenowaniem niejakim odnotowujemy ,,modę'' na śledzenie, tropienie, podpuszczanie i obserwowanie życiowych partnerów przez pokolenie młodsze.
Raz (słownie: RAZ) zajrzałam Małżowi w komórkę, gdy dostał sms-a. Gdy przebywał w piwnicy akurat. Do głowy mi nigdy nie przyszło, by wąchać, sprawdzać, czy na kołnierzyku koszuli nie ma śladów szminki, przeszukiwać portfel w nadziei na znalezienie czort wie czego, itp. Po drugiej stronie też podobnych zabiegów nie było...
Nie wspomnę już o podsyłaniu wzajemnym testerów/testerek wierności! Owszem, zdarzały się onegdaj momenty, w których owa wierność bywała poddawana próbie. Ale tak ad hoc, na bieżąco! Na imprezach różnistych. Nigdy jednak z pełną premedytacją!
Może i ,,nie ma miłości bez zazdrości'', jak śpiewała Violetta. Ale żeby się posuwać do działań mało etycznych?! Never!
Jeśli nawet ,,psu i chłopu niewiara''... Czasem tak ,,wężykiem'' mówię Osobistemu: - Nie dziw, że tak kochasz pracę, gdzie młodych lasek w bród... Po co wracać zbyt wcześnie do ,,przechodzonej'' małżonki? Co odpowiada, zmilczę, bo to zbyt osobiste... Za to optymistyczne bardzo!
Naocznie nie znam żadnych panienek, które tropią. Ani młodzieńców. Niemniej zjawisko jest coraz bardziej powszechne, jak wynika ze statystyk. Prym wiodą podobno panie. Jako bardziej nieufne... Zakompleksione?!
Pamiętam z czasu studiów bardzo zazdrosnego narzeczonego koleżanki. Wpadał co i raz na nasze zajęcia, sprawdzał, czy H. jest, rewidował, czy nie ma w kurtce podwójnego biletu na tramwaj... Gdyby był takowy, odbywało się przesłuchanie w stylu ZOMO. ... Para pobrała się i rozwiodła w szybkich ,,hapcugach''... To mi dało dobrze do myślenia...
Kontrola podstawą zaufania? Nie!!! Już raczej odwrotnie...
Myślę,że najlepiej sprawdza się - każdy sądzi według siebie.Skoro ja jestem w porządku nie mam podejrzeń :)
OdpowiedzUsuńZaraza z góry idzie. No i technika pozwala na więcej:-) Za naszych czasów podsłuch to tylko ubecja montowała - każdy wiedział gdzie i jak. A teraz... Ech... Może sensacji komus mało, moze ma niska samoocenę...
OdpowiedzUsuńNie wiem - mi do głowy by nie przyszło - a jeszcze podpuszczać? Co ja w agenta Tomka mam sie bawić????
Postępowałam podobnie jak Ty Zgaga, Zresztą naprawdę nie chciałam wiedzieć .A panie go kochały he he,bo miał w sobie to coś.A mąż bardziej był o mnie zazdrosny choć nie dawałam mu nigdy ku temu powód.
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze! To powiedzenie znakomicie pasuje do różnych sytuacji i zachowań...
OdpowiedzUsuńWidzisz, testerzy wierności nie wymagają techniki, a to zjawisko wyjątkowo ohydne! Dawniej to co najwyżej diabeł kusił dzieweczki...
OdpowiedzUsuńCzasem się zastanawiam, czy w razie czego chciałabym wiedzieć. I nie umiem sobie na to pytanie udzielić odpowiedzi. Bo tak źle, i siak niedobrze...
OdpowiedzUsuńNieraz nam przychodzi nawet i telefonów do drugiej połowy adresowanych odbierać, jesli owa czem zatrudniona i woła, by zastapić... I do łba by nie przyszło, by przy tem szpiegować tam czego... Wachmistrzowica żeśmy w tem i duchu chowali, tandem się rychło był z narzeczoną niewczesną pożegnał, która onemu maili przepatrywała...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Postępek młodziana słuszny ze wszech miar!
OdpowiedzUsuń