czwartek, 11 kwietnia 2013

Gdybym...

... nie była człowiekiem małej wiary, to pewnie za dwa tygodnie Mamidło by wyzdrowiało! Absolutnie, całkowicie i bezpowrotnie! Ale nie jestem, niestety...


Na klatce schodowej gdyńskiej zawisło ogłoszenie. Przybywa estoński uzdrowiciel! Tomas Jakiś-tam. Uzdrowił ,,miliony'', z Parkinsona, nowotworów, udarów, reumatyzmów i, oczywiście, z Alzheimera. Wystarczy się zarejestrować telefonicznie i pomiędzy 24. a 26. kwietnia udać dwie ulice dalej. I już! Cud ozdrowieńczy niemal gwarantowany...


Grunt podatny, a jakże, dzielnica mocno geriatryczna. I każdy mieszkaniec dorobek chorób ma nielichy. Do wyboru, do koloru. Frekwencja zapewniona! Choćby z naszego bloku pewno połowa się uda.


A ja nie! Bo sceptyczną mam naturę. Nie działał na mnie dawniejszymi czasy ani Kaszpirowski (,,adin, dwa, tri...''), ani Zbyszek z ,,rękami, które leczą''. Może chorób miałam za mało?


Teraz by się może uzbierał niewielki katalog. Bo czasem tu i tam załupie znienacka a to w plecach, a to w kolanie... Obawiam się jednak, że za nic nie mogłabym podejść do uzdrawiania z należytą powagą. A rechocącą radośnie pacjentkę estoński cudotwórca mógłby w najlepszym wypadku za drzwi wyprosić...


A jednak...


Lata temu cierpiałam na dzioby w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. U przyjaciółki, gdzie bywałam regularnie niemal dzień w dzień, zagnieździł się na tydzień niejaki Siergiej-uzdrowiciel. Od rana do wieczora za drzwiami stała kolejka chętnych do cudownego wyleczenia. Bywałam, jak zwykle, ale nawet owego Siergieja na oczy nie zobaczyłam, bo urzędował w najdalszym pokoju. Przyjaciółka twierdziła, że podobno wystarczy przebywać w szeroko pojętym pobliżu, by już doznać MOCY. Jak tam było, nie wiem. Fakt, że przez  dłuższy czas potem dzioby mnie nie atakowały... Czy była to zasługa Siergieja?

25 komentarzy:

  1. Tak czytam z przymkniętym okiem i tak myślę, co Ona tu wypisuje rejestracja między 24:00 a 26:00 , ale później patrzę, że to chodzi o dni miesiąca:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~andante spianato11 kwietnia 2013 20:36

    No cóż "wiara cuda czyni" , ale trzeba jej pomóc. Ja tez się nie nadaję, chociaż we wróżby np. obrączką wierze. Pamiętam tłumy na seansach Harrisa. Sama prowadziłam moją ciocię (na jej życzenie) Pozostało bez zmian. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  3. ...też a takie banialuki nie wierzę, ciekawe ile wyciąga za wizytę stówa, dwie, trzy...

    ...co do Kaszpirowskiego, to tak nie do końca nie wierzę...

    OdpowiedzUsuń
  4. wierzę, że wszelkiej maści uzdrawiacze czynią wiele szkód i narażają ludzkie zdrowie i życie, a także majątek

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdarzyło mi się skorzystać kiedyś z mocy jednych tzw. cudownych rąk... i NIC. To było jakieś ze 20 lat temu, ale anonse w miejscowej prasie są nadal w każdej tygodniówce o tymże Tadku - sobieradku. Doszłam do wniosku, że to mój sceptycyzm nie pozwolił wniknąć energii w moje chore ciało, czyli sama sobie winna. Przy okazji spotkania z moją dawną wychowanką, a dziś dziennikarką owej gazety, spytałam, czy to faktycznie ów pan ma takie sukcesy, że stale go reklamujecie? A ona mi na to, że nie wie nic o tym, a reklamy u nich on sam zamieszcza wg stawek i ja też mogę. Więc nie wiem, jak to jest, ale pewnie w niektórych schorzeniach autosugestia może coś zdziałać.
    (…)Nie mieli nadziei,
    że biznes ten się uda,
    więc biznes diabli wzięli,
    bo nikt nie wierzył w cuda.

    Bo trzeba mieć nadzieję,
    że biznes się opłaci,
    że będzie z niego zysk,
    a firma nic nie straci.

    Bo to co nas podnieca,
    to się nazywa kasa,
    a kiedy w kasie forsa,
    to sukces pierwsza klasa.

    - i mnie już nic nie pomoże, bo tylko aptecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o te sprawy to również jestem czlowiekiem małej wiary...

    OdpowiedzUsuń
  7. neguję stanowczo wszelakie babuchaje i trzymam się od nich jak najdalej .

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojciec kiedyś uwierzył w takiego bioenergoterapeutę z Mławy i o mało nie przekręcił się bo ten wybijał mu z głowy szpital. Potem spotkał go raz jeszcze ale byłu już uzdrowicielem z całkiem innego miasta.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja niestety też nie dałam się skusić na takie leczenie, czyli też jestem człowiekiem małej wiary, za to mój były mąż wierzył w Kaszpirowskiego, zwłaszcza jak bywał pod wpływem.Wtedy bywał, teraz już praktycznie nie trzeźwieje, zatem jakieś działanie było.//to tak na marginesie//
    To było takie w miarę nieszkodliwe, no przynajmniej finansowo, ale jeżeli ktoś ma zbyt gruby portfel i nie wie jak go uszczuplić, może korzystać z porad uzdrowicieli----- wiara podobno czyni cuda.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja się na tym nie znam, ale ostatnio czytałam przedruk z wywiadu z pewnym niemieckim lekarzem. Stwierdził, że teraz na świecie przesadzają z interwencją chirurgiczną w obrębie kręgosłupa. Jego zdaniem nawet owe wypukliny i cały szereg innych dolegliwości ma podłoże....psychiczne. Nieustanny stres, brak ruchu, nadwaga to główne powody owych dolegliwości bólowych. Gdy człowiek zmieni tryb życia,popracuje na swoją psychiką to i owe zmiany się w sposób dostrzegalny na rtg. cofają.Oczywiście, są powody do interwencji chirurgicznej wtedy, gdy jest uszkodzenie mechaniczne. Poza tym wiele tych bóli w odcinku lędzwiowym jest zle zdiagnozowanych - "odczyn" bólowy daje np. przeciążenie mięśnia gruszkowatego - boli zupełnie jak przy "korzonkach". Co do tych "cudotwórców'- oni nie leczą, leczy się pacjent sam, oni tylko są w stanie uruchomić jego podświadomość w kierunku samowyleczenia. Wiedzą po prostu co powiedzieć i jak to powiedzieć, żeby osiągnąć skutek. Poza tym naprawdę istnieją na ciele człowieka punkty, których uciskanie, masowanie lub rozgrzewanie uruchamia proces samo - naprawiania się organizmu. Tyle tylko, że nie wystarczy pacjenta w tym miejscu ucisnąć, czy też pomasować - trzeba mieć przy tym głęboką chęć udzielenia pomocy i przekonanie, że się pomaga. Wiesz, naprawdę jest wiele rzeczy nie zbadanych do końca, niewyjaśnionych i chwilami bardzo trudnych do uwierzenia.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszelkiej maści uzdrowiciele to dla mnie ciekawostka przyrodnicza i nie mam nic przeciwko pod jednym warunkiem: że nie każą konkretnie zdiagnozowanym chorym odstawiać leków i skupiać się tylko na "szamaństwie". Wtedy - moim zdaniem - ewidentnie szkodzą.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak jest, ciekawostka przyrodnicza i nic ponadto!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie porzeczę, że są ludzie, którzy po zetknięciu się z uzdrowicielami odczuwają wyraźną poprawę. To wszystko kwestia nastawienia psychicznego i wiary...

    OdpowiedzUsuń
  14. Zwłaszcza wiara poparta nielichym wydatkiem...

    OdpowiedzUsuń
  15. Wybijających szpital i leczenie konwencjonalne proponowałabym łapać i wsadzać.

    OdpowiedzUsuń
  16. Może nie wszyscy. Jednak pęd społeczny jest i sale zawsze pełne...

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale coś od dawna o panu K. nic nie słychać...

    OdpowiedzUsuń
  18. Każdy ma swoje malutkie wiary w konkretne zaboboniki. Ja wierzę w czarnego kota na przykład...

    OdpowiedzUsuń
  19. Tam przecież kropki były!

    OdpowiedzUsuń
  20. Tylko jeszcze trzeba być wyspany, a ja nie jestem Markiem, ale życie prowadzę "nocnego marka". Po za tym lubię takie żarty:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedyś w końcu się wyśpisz...

    OdpowiedzUsuń
  22. Toomas naprawdę ten dar , to coś przekonałam sie na własnej skórze wszystkie dotychczasowe bolączki i to co mi dolegało już minęło. Wiem ciężko uwieżyć ,ale zaufajcie mi on naprawdę pomaga :)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...