Czyli szczególna odmiana łgarzy pospolitych.
W bogatym repertuarze powiedzeń i przysłów na każdą okazję, jaki posiada moja Magda, szczególnie lubię to: - Zarzekała się żaba błota!
Sporo takich ,,żab'' wokół, nieprawdaż? A tematów do odżegnywania się też mnóstwo. Małż na przykład najbardziej zawzięcie odżegnuje się od oglądania telewizji. Tymczasem gdy już mu się trafi przebywanie w jednym pomieszczeniu z małym ekranem, zastyga natychmiast, głuchnie na otoczenie i zapada w trans oglądalnościowy. I bezbłędnie rozpoznaje każdy serial i jego bohaterów, choć gdyby go kto zaindagował, wyprze się stanowczo! NIGDY-PRZENIGDY nie widział na oczy!
Wśród znanych mi osób najczęstsze jest odżegnywanie się od:
- słuchania i lubienia discopolo
- czytania romansów
- dokonywania zakupów w ,,biedronce'' i ciucholandach
- obfitującej w kalorie konsumpcji.
Ciekawym przykładem odżegnywaczki że tak powiem dwubiegunowej, była moja nieżyjąca już kuzynka Hania. Najpierw przez wiele lat stanowczo zarzekała się, że w życiu nie kupi pralki automatycznej, bo takowa np. nigdy nie dopierze odpowiednio męskich koszul. Potem nagle automat nabyła i zmieniła front o 180 stopni, nazywając każdego, kto owego cudu techniki jeszcze nie posiadł, kompletnym kretynem!
Szczególnymi specjalistkami w odżegnywaniu się są młode mamy. Gdy dzieciątko się zjawia na świecie, głośno deklarują, że ich maleństwo nie będzie nigdy: jadło słodyczy, oglądało więcej niż jedną bajkę dziennie, rządziło rodzicami itp., itd. Wystarczy poczekać rok i troszkę, by się przekonać, ile pozostało z owych deklaracji...
Dziś ubawił mnie pewien polityk, który czynił jakieś porównania do ,,Niewolnicy Isaury'', jednocześnie zapewniając, że on nie oglądał (broń Boże), ale coś tam słyszał, że jakoby taki serial kiedyś był. Kolejny odżegnywacz, zresztą w tej akurat branży chyba same ,,żaby''...
Żebyście sobie tylko nie pomyśleli, że ja bez winy w poruszanej kwestii. Odżegnuję się coraz rzadziej wprawdzie, ale jednak! Choć tzw. robienie z gęby cholewy ewidentnie mnie brzydzi... U siebie zwłaszcza. Staram się unikać, nie zawsze wychodzi. Czy to tchórzostwo, lęk przed obciachem, czy po prostu przyrodzona ludzkości skłonność do kłamstewek?...
właśnie nie wiem, czy to robimy dla poprawienia wizerunku myśląc, że nie wypada się przyznawać do takich nieszkodliwych w sumie rzeczy? To biję się po łbie i przyznaję ze wstydem - oglądam "M jak miłość" (ponoć to straszny wstyd)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!
a ja często robię zakupy w biedronce! :-))
OdpowiedzUsuńa ja jadąc w długie trasy lubię brać kasetę Sołtysa sprzed ...lat i głośno śpiewać...."wysłał tata Andżelinę na koszyki po wiklinę " -choć teks aż zgrzyta;))) I najfajniejsze jest jak dzieciaki śpiewają z nami;)
OdpowiedzUsuńoj a ja się zawsze przyznawałam do moich słabości(-; Muszę się nad tym zastanowić i zacząć coś ukrywać przed innymi. Ale z drugiej strony jak wyjdzie(a w większości wychodzi) to dopiero wstyd no nie???/
OdpowiedzUsuńPodobno drobne kłamstewka umilają życie.Zgago, najlepiej zamiast zakłamywać swe drobne wady zrobić z nich cnotę. Ja nie ukrywam,że jestem zwyczajnie wredna egoistka i leń. Gdy ślubny wpadł na pomysł
OdpowiedzUsuńbyśmy się pobrali, bez bicia przyznałam się do faktu, że nie umiem gotować, nie lubię sprzątać i prasować a na dodatek jestem super bałaganiarą. I.....wcale go to nie zraziło, bo nie wierzył, że mówię prawdę.
Miłego, ;)
P.S.
Już 3 kolejne komentarze cos mi u Ciebie zżarlo.
Post fenomenalny. Sama prawda. Dzieci nie będą jeść słodyczy i oglądać bajek - ha ha ;). Dobre sobie - sama im włączam i kupuję na dvd a potem nawet razem oglądam.... Ale urodziwszy pierwszego zażegnywałam się... Słodyczy ani ani - ehem ehem...
OdpowiedzUsuńSą ludzie co się odżegnywują od Biedronki??? Nie uwierzę - u nas to taki absolutny standard, choć ja wolę Tescco czy Lidla bo tam kartą można płacić a ja właśnie kartowa taka.
Odżegnujemy się bo nam głupio - zwykle bez powodu. Dać na luz!!!
Ja tam Isaurę oglądałem i pamiętam że w porze nadawania serialu było pusto na ulicach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kapitalny temat! Zaczęłam się zastanawiać, czy ja się od czegokolwiek odżegnuję, ale chyba raczej nie, chociaż czuję,że od niektórych moich nawyków może wypadałoby się odżegnywać, dla opinii publicznej. Jednak ta ostatnia, czyli "co ludzie powiedzą", nigdy moim postępowaniem nie rządziła, bo zawsze uważałam, że powinnam być w porządku wobec własnego sumienia i własnych wartości, a to, co o tym myślą inni, to ich sprawa.,
OdpowiedzUsuńO, jak to dobrze, ze do Ciebie kuknęłam. Rewelacyjny temat podjęłaś. Odnośnie odżegnywania się przypomniałam sobie sytuację na sali porodowej. Ja jeszcze nie urodziłam, a obok rodząca już kobieta przeklinała męża i cały świat za swoje cierpienie, krzycząc: "już ci nigdy nie dam, będziesz sypiał w kuchni, dość tego, zebym ja tak musiała cierpieć. Nigdy więcej! Łaaa!!!", a na to lekarz, śmiejac się: "Wypiera się pani chłopa jak żaba błota, a niedługo sama się bedzie prosić...".
OdpowiedzUsuńZ tym odżegnywaniem się to jest dziwnie, bo często sami przed sobą się okłamujemy, a przed innymi szczególnie, bo to nam daje plusy w oczach innych i swoich, a w cichości domu robimy to czego się wypieramy. Natura ludzka jest pokrętne i nieprzewidywalna. Pozdrawiam, Zgaguniu
Jak miło Cię tu spotkać!
OdpowiedzUsuńZ wiekiem odżegnywanie przestaje chyba nas bawić...
OdpowiedzUsuńWiadomo, każdy oglądał!
OdpowiedzUsuńNa szczęście to nie są bardzo cięzkiego kalibru grzeszki...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się koncepcja umilania życia przez drobne kłamstewka!
OdpowiedzUsuńE tam, zaraz wstyd! Taki obciach maleńki najwyżej...
OdpowiedzUsuńTwórczości Sołtysa nie znam, ale zestawienie Andżeliny z wikliną mnie zachwyciło!
OdpowiedzUsuńTeż wczoraj odwiedziłam ów zacny przybytek!
OdpowiedzUsuńBez bicia się po łbie też się przyznaję. I to nie do jednego, a do kilku seriali!
OdpowiedzUsuń