sobota, 5 października 2013

Babcia Janina

Chyba muszę w tym miejscu publicznie obiecać, że w nadchodzącym tygodniu odwiedzę moją Babcię-sąsiadkę.Wszak wtedy na pewno słowa dotrzymam...


Babcia wiosenek liczy sobie aktualnie 96! Słabiutka już, wiadomo, ale głowa jeszcze bardzo w porządku. Choć często ,,nawraca'' do ulubionych tematów... Czyli wspomnień z czasów młodości spędzonej gdzieś na Wileńszczyźnie.


Przeglądając dziś blogi natrafiłam gdzieś na zdjęcie kołowrotka. I dlatego skojarzyła mi się pani Janina. Bo wiele razy mi opowiadała, ile musiała umieć panna przedwojenna z rodziny chłopskiej. Przędzenie wełny, robienie na drutach, tkanie chodników i dywanów, szycie wszelkiej garderoby od fartucha po zimowe okrycie wierzchnie , łatanie dziur, tworzenie firanek i obrusów za pomocą szydełka, cerowanie niemal artystyczne. Przy tym Babcia Janina jeszcze dodatkowo wspaniale opanowała czynności  należące do braci. Bo zawsze wolała męskie prace... Nie unikając jednakowoż tych typowo babskich!


Gdy przybyła do naszego grajdołka z terenów zagarniętych po wojnie przez ZSRR, przywiozła z sobą jedynie worek włoskich orzechów i zawiniątko z czosnkiem! Wszystkiego, co osiągnęła,  dorobiła się pracą własnych rąk. Spała po 4-5 godzin na dobę, chwytała się każdego zajęcia, by zarobić na trójkę dzieci...


- Pani! - mówiła do mnie wiele razy. - Niby ja mogłam loki zakręcić, ustroić się i w pierwszą ławkę pójść do kościoła, bo mąż w gminie pracował i jakiś grosz przynosił! - Ale żeby trojgu dzieciakom wykształcenie dać, to było za mało... Dlatego ja przy świniach i krowach całymi dniami, do tego kury, gęsi, kaczki, żeby sprzedać i grosz jaki dostać... Do Boga się modliłam na dworze, przecie podobno ON jest wszędzie, to chyba mnie słuchał... Nigdy nikomu krzywdy nie zrobiłam, nie posądzałam, nie donosiłam. Choć w kościele mnie nie widywano, żyłam zgodnie z wszystkimi  przykazaniami...


Jeszcze dwa lata temu Babcia cały sezon wiosenno-letni zasuwała z siekierką, rąbiąc drzewo na opał. Każdą gałązkę w okolicy potrafiła wypatrzeć i przywlec... Po  wichurze zawsze na ,,łowy'' się udawała... Potem, w zimie,  zięcia i córkę starszą wspomagała drewnem. Bo  pełna komórka otworem stała! Nawet my dostawaliśmy propozycje korzystania z babcinych zasobów! Jako ulubieni sąsiedzi...


A jeśli już spotkanie z Babcią, to zawsze zakrapiane, bowiem Babcia nie od tego, by jednego kielicha nie wychylić! Taka  widać wileńska tradycja!

16 komentarzy:

  1. Nawet gdyby poprzednich nie było, to za samo zdanie ostatnie już bym tę babcię polubił...:))
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezły egzemplarz z tej babci!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo kiedyś był tzw. dobór naturalny- jeśli przeżyło się własny poród i wszystkie choroby wieku dziecięcego to znaczyło, że ma się dobre geny, warte powielania. A teraz - co za geny przekaże następnym dziecię urodzone w 27 tygodniu ciąży, trzymane przez kilka miesięcy w inkubatorze, podłączone do morfiny, antybiotyków, oplecione rurkami?
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie właśnie osoby jak wspomniana babcia Janina, to dowody na to, że ciężka praca popłaca. Bardzo chciałabym osobiście poznać kogoś podobnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. A dr Religa wielokrotnie przestrzegał:"nie utrzymujmy noworodków na siłę przy zyciu, nie sprzeciwiajmy się naturze "!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam opowieści takich babć. I dziadków też, chociaż są -ci dziadkowie-w mniejszości.To jak podróż w czasie. Jak tylko mogę to chętnie słucham i nigdy nie uciekam gdy starsza osoba chce mi coś opowiedzieć.Odwiedź koniecznie babcię sąsiadkę .Umilisz jej trochę monotonię codzienną.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam babci , która na prośbę wychylenia kielonka mówiła - do jednego nie siadam - nie fatygujcie siebie i mnie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakbym o babci Rózi czytała! Tyle, że ona spod Jasła:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę takich pań się jeszcze kołacze po różnych częściach kraju...

    OdpowiedzUsuń
  10. Babcia Janina nigdy nie pogardziła kielonkiem miodóweczki na spirytusie!

    OdpowiedzUsuń
  11. We wtorek się wybieram...

    OdpowiedzUsuń
  12. Jednak czasem medycyna jest bezradna, gdy się delikwent uprze...:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Życzę Ci, byś znalazła!

    OdpowiedzUsuń
  14. Coś w tym jest! Nie jestem za metodami rodem ze Sparty, ale...

    OdpowiedzUsuń
  15. Babcia jest warta każdych pieniędzy, choć sama nigdy się nie dorobiła!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...