Krótko po przeprowadzce o kilka wieżowców dalej, dziecka większe, a szczególnie Asia, stały się członkami nieformalnej, acz bardzo sympatycznej grupy!
Jakoś tak dość znienacka córcia wykryła, że dzień w dzień o 19.30 spotyka się w pobliskim lasku wesoły kolektyw, w decydującej mierze męski, z podopiecznymi futrzakami. Rasowymi generalnie, ale nieortodoksyjnie!
Początkowo Asia tkwiła w roli obserwatorki, ale już wkrótce dołączyła jako pełnoprawna psia właścicielka. Deszcz nie deszcz, zimno nie zimno, zbiórka w porze ,,Wiadomości'' obowiązkowa! Czworonogi bardzo sprzyjaźnione, zupełnie nieagresywne wobec siebie. Nawet nasza Erka na moment zauczestniczyła w spotkaniach, gdy my bujaliśmy się po Paryżu... I podobno bardzo regulaminowo się sprawowała!
Niezależnie od płci, rasy i wielkości, wszystkie stworzenia psie reagują niezmiennie na hasło ,,kieszonka''! To moment, gdy następuje rozdawnictwo smakołyków dla całej gromady. Towarzystwo wówczas przysiada na zadach i posłusznie czeka na ,,gratisy''.
Podczas, gdy psiaki konsumują, bawią się itp., właściciele toczą zazwyczaj błyskotliwe dysputy, skrzące się abstrakcyjnym humorem. W dniach, gdy niemożliwe jest osobiste uczestnictwo w spacerach, Asia jest wręcz nieszczęśliwa... Jakoś mnie to nie dziwi!
Panowie ponoć spotykają się regularnie już od siedmiu lat! Zadziwiająca systematyczność, zaiste. Piękna nowa ,,świecka tradycja''...
***
Tymczasem nasza ,,babcia Erka'' (bo na ludzkie warunki już niemal 70-latka) w bardzo dobrej kondycji! I fizycznej, i psychicznej. Gdyby tak jeszcze mniej jazgotu na co dzień czyniła.... Albowiem wciąż szczekliwa ponad wszelką miarę! I korupcyjna, oczywiście...
Mieliśmy niestety wiele przykrości od strony nerwowych sąsiadów z powodu szczekliwości naszych psów. Dlatego teraz psa też juz nie mam.
OdpowiedzUsuńnaprawde fajna tradycja, a i człowiek nie boi się wieczorem wyjsc sam z psem
OdpowiedzUsuńTakie grupy są rewelacyjne:) Kiedy jeszcze mieszkaliśmy w bloku, trafiliśmy właśnie do takiej grupy:) I z czasem spotkania przeniosły się też na grunt domowy:)
OdpowiedzUsuńMoja sunia ma prawie 11 lat, zachowanie szczenięce:D i też jazgot czyni niesamowity, zwłaszcza na zwierzęta w lesie przy domowym.
Od trzech lat niestety odpadły mi te wszystkie "psie znajomości". U nas za miejsce spacerowe służy rodzaj osiedlowego parku. Wzdłuż alejek mamy ławki, wieczorem jest wszystko oświetlone a naprawdę wielkie trawniki dają psiakom możliwość pobiegania.
OdpowiedzUsuńMiłego:{)
Rozumiem doskonale, w Gdyni to przechodziłam... Pies na wsi to zupełnie inna bajka, na szczęście.
OdpowiedzUsuńPrawie zazdroszczę Asi tej wesołej ludzko-psiej ferajny.
OdpowiedzUsuńMoja ma już prawie dziesięć i to samo...
OdpowiedzUsuńPewnie troszkę Ci żal tych psich znajomych, prawda?
OdpowiedzUsuńMoja 14-to letnia suka chyba się właśnie kończy, bo przestała jeść i ledwo chodzi. A co do szczekania, to mam doświadczenie. Moje dwa duże psy szczekają na okoliczne koty i na psy w sąsiednich ogrodach, i trudno mi je od tego powstrzymać, chociaż bardzo się staram, odkąd sąsiad (nie bezpośredni, ale o dom dalej),przyszedł ze skargą, że szczekanie moich psów niepokoi jego umysłowo chore dziecko.
OdpowiedzUsuńO rany! I jak zareagowałaś na sąsiedzkie zażalenie? Mnie by chyba wmurowało...
OdpowiedzUsuńZa naszej ostatniej psicy też mieliśmy krąg znajomych "wyprowadzaczy"; może bez specjalnie wielkiej tradycji :), ale było to miłe. Teraz sporo innych piesków również odeszło i nie ma już nowych, niestety.
OdpowiedzUsuńWidzę, że pies w mieście ma swoje dobre strony! Ja w Gdyni zaznałam raczej tylko związanych z psem dolegliwości ze strony nieżyczliwych...
OdpowiedzUsuń