Chociaż wzrok mi jeszcze całkiem dopisuje, bowiem obywam się praktycznie bez okularów, moja spostrzegawczość w skali 1-10 wynosi co najwyżej półtora...
Taki przykład pierwszy z brzegu. Na aerobik chodzę od początku października, średnio 1,5 razy w tygodniu. Ćwiczę zawsze w drugim, lub nawet trzecim rzędzie, czyli na tyłach. W pierwszym rzędzie natomiast bardzo regularnie znajduje się osoba nadzwyczaj skoczna i żwawa. Zawsze mam wrażenie, że ma gdzieś wmontowaną sprężynkę...
Do ostatniego poniedziałku byłam przekonana na sto procent, że to osóbka circa 25-letnia. Najwyżej! Dlaczego nigdy dotąd nie widziałam jej z przodu? Bo nie jestem spostrzegawcza! - Naprawdę nie zauważyłaś, że to babka bliżej czterdziestki? - zapytała mnie w drodze powrotnej Beata. - Przecież przychodzi często z taką nastoletnią córką!
Córkę widziałam, ale nie wiedziałam, czyja to latorośl...
Przykład drugi. Zakład fryzjerski, w którym się we wtorek strzygłam, zauważyłam po raz pierwszy w ubiegłą sobotę. Gdy zapytałam, od kiedy funkcjonują w tym miejscu, usłyszałam: - Od mniej więcej ośmiu lat!
A ja tam przejeżdżam lub przechodzę średnio raz na tydzień...
Przykład trzeci, już trochę historyczny. W początkowych latach mojej pracy w szkole w grajdołku miałam pod opieką stale tę samą salę lekcyjną. Dzień w dzień spędzałam w tym pomieszczeniu po 6-7 godzin. Po jakichś 4-5 latach koleżanka biologiczka zajrzała do mnie pewnego dnia i mówi: - Przepraszam, chciałam tylko pożyczyć ptaka! - Jakiego ptaka? - pytam. - Tego wypchanego, co stoi na segmencie.
Wierzcie lub nie, ale ja go NIGDY wcześniej nie zauważyłam! A stworzenie było solidnych rozmiarów (kormoran chyba?) i stało dokładnie na wprost mojego biurka...
No, tak mam i nic nie poradzę! Gdy czasem Małż nie może pojąć, że nie zauważyłam czegoś na ulicy czy w domu, pół żartem pół serio mówię mu: - Mój drogi! Gdyby nagle pod naszym oknem stanął słoń afrykański, nieprędko bym się zorientowała, że tam jest! W końcu jakąś jedną wadę mieć muszę...
Gapowatość moja jest jednak w pewien sposób selektywna. Bo np. po wyjściu z nowo poznanego pomieszczenia potrafię na bieżąco opisać kolory ścian, umeblowanie, nawet jakieś bibeloty. Może bez najdrobniejszych detali, ale jednak. Natomiast jeśli w często odwiedzanym miejscu zajdzie drobna zmiana (np. nowa lampa, obraz itp.), za nic nie zauważę.
ja raz tak miałam z rowerem. Mialam jakies 10 lat. Przyszłam ze szkoły do domu, cos tam zjadłam, właczyłam telewizor i siedziałam w pokoju. Po pewnym czasie przyszła do mnie kolezanka, weszla do tego samego pokoju, w ktorym od 2 godzin juz siedzialam i mowi "jaki swietny rower!!!!" I ja dopiero sie zorientowalam, zepry meblach stoi rower. przywiozl go mój tata w czasie pracy, postawil i pojechał dalej do pracy....
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem jedyną ,,gapą''...
OdpowiedzUsuńMój mąż jest taki sam, a już najtrudniej mu zauważyć, gdy coś się znajduje w bardzo widocznym miejscu. I przez to biedak zawsze czegoś szuka a ja się wściekam.Ja mam inną "wadę wzroku" - widząc kogoś po raz pierwszy zawsze potem mam obawę,że nie rozpoznam tej osoby przy następnym spotkaniu. Raz na lotnisku nie poznałam własnej córki- w czasie pobytu w Anglii straszliwie schudła-spojrzałam raz na ten szkielecik z daleka i minęłam ją wzrokiem nie rozpoznając.Za chwilę szkielecik podszedł do mnie a ja tylko wydusiłam z siebie jakiś jęk-zdziwienia i przerażenia.
OdpowiedzUsuńMam 36 lat i właśnie dotarło do mnie że ja też jestem "babka bliżej czterdziestki"... Dziwnie jakoś tak być "babką" :-)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej jest wesoło:))
OdpowiedzUsuńA u mnie chyba od dnia zależy: czasem jestem mega spostrzegawcza a czasem mam takie przypadki jak Twoje;)
I mam te same obawy co Anabell, że nie rozpoznam świeżo poznanej osoby za drugim razem, najbardziej mam to z sąsiadami bo mieszkam w obecnym miejscu od 5 lat, rzadko w sumie ich widuję i to jeszcze z daleka a naprawdę mam wadę wzroku więc po prostu masakra :o
-- melduję się jako następna ,,gapa" ... chyba mam to od urodzenia.... musi być to coś wyjątkowego , żebym zapamiętała... ostatnio pochwaliłam bratową, że ma ładną tapetę w kuchni, a ona popatrzyła na mnie dziwnie nieco i rzekła... kochana, nie przesadzaj, przecież ona już trzy lata tu wisi... byłam pewna , że nowa, a jestem u niej przynajmniej raz w miesiącu...--
OdpowiedzUsuń-- pozdrawiam ...babka przed piećdziesiątką... ;)
http://www.doz.pl/newsy/a3789-Zdolnosc_rozpoznawania_twarzy_zalezy_od_genow
OdpowiedzUsuńPamiętam temat kiedyś z telewizji o rozpoznawaniu ludzkich twarzy i teraz znalazłam o tym w necie i link tu podałam. Mam taki własnie problem, podobnie jak Anabell i dwoje moich dzieci to również ma. Czyli jednak geny,i defekt dziedziczony po jakiś naszych przodkach. Pozdrawiam
Jestem następna do "kolekcji". Kuzynka nawet założyła się z mężem,że nie zauważę u nich nowego telewizora na pół ściany.Wygrała.
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie!:)
OdpowiedzUsuńZ twarzami problemów nie mam, chyba że objawi się nagle ktoś, kogo nie widziałam od 30 lat...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko ja jestem gapowata w tym względzie!
OdpowiedzUsuńMoja pamięć wzrokowa obejmuje, o dziwo, przedmioty o małych rozmiarach. Im większe, tym trudniej dostrzegalne...
OdpowiedzUsuńMoja przyszywana ciotka w Twoim wieku była już babką rzeczywistą! To dopiero doświadczenie...
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś mama nie rozpoznała, gdy przyszła odebrać mnie z kolonii. Ale z powodów przeciwnych - wróciłam znacznie ,,szersza''!
OdpowiedzUsuńJa za miesiąc i 5 dni skończę 37 i czuję się normalnie. No i oczywiście też jestem gapą - nie zauważam ciąż studentek. Zwłaszcza u tych, z którymi mam najczęściej do czynienia, bo nowe i rzadko przychodzące dokładnie oglądam.
OdpowiedzUsuńWszystko na tym świecie jest względne, jak widać! W wieku lat 37 czułam się bardzo, bardzo normalnie...
OdpowiedzUsuńNo jasne, trzeba mieć jakieś wady, ci bez wad są nieznośni dla otoczenia! A tak na serio, to Twój brak spostrzegawczości w dobrze Ci znanych miejscach można chyba porównać do "jazdy na pamięć" - kierowcy, którzy jeżdżą stale tą samą trasą, nie patrzą na znaki drogowe, bo już je znają, i nie daj Boże jak się coś zmieni. Znam to z własnego doświadczenia.
OdpowiedzUsuńTen komentarz miał być odpowiedzią na komentarz Kasi "Mam 36 lat i właśnie dotarło do mnie że ja też jestem „babka bliżej czterdziestki”… Dziwnie jakoś tak być „babką” :-)", ale na smartfonie pisałam i nie trafiłam palcem, gdzie trzeba.
OdpowiedzUsuńTeż to znam, choć raczej od strony pasażera...
OdpowiedzUsuńU mnie było tak samo - trzy tygodnie kolonii po ósmej klasie i taka zmiana!;))
OdpowiedzUsuń