Troszkę może bledszy niż dawniej, ale znów jest! Taki wniosek wysnułyśmy dziś z Anią M.
***
Jak już wiecie od dawna, nie jestem nadmiernie sentymentalna, za to ogromnie przywiązana do tradycji. Tych najstarszych, i tych nowszych, nawet świeckich. Jeśli tylko miłe i ku pożytkowi...
Nie mogłam przeboleć, że w ubiegłym roku moją szkołę ominęły dwie ważne uroczystości: 50-lecie i coroczna impreza charytatywna ,,Na anielską nutę''. Już nie dociekam, dlaczego tak się stało. Ale szkoda wielka...
Gdy dowiedziałam się,. że nowa dyrekcja tradycję podtrzyma i impreza z aniołami dojdzie w tym roku do skutku, z jednej strony bardzo się ucieszyłam. Z drugiej natomiast pojawiły się wątpliwości. Dziecisków garsteczka, najstarsze ośmiolatki, nauczycielek niewiele... Czy podołają? Oczywiście, mogłabym to mieć w głębokim poważaniu, jako że już siódmy rok to jest moja ex-szkoła! Ale ja tak nie potrafię...
W piątek nie wytrzymałam i zadzwoniłam do dziewczyn z obsługi z pytaniem: - Przydam się do pomocy przy szykowaniu? Bo mam czas, mogę przyjść!
Trzy godzinki się tak ,,przydawałam''. Aż plecy rozbolały. Nic to! Kiedy sala już była pięknie udekorowana, a wszystkie ozdoby, stroiki itp. ustawione, aż się łezka w oku zakręciła...
Wszyscy jednak mieliśmy jedną poważną rozterkę: czy dopiszą goście? Zazwyczaj bowiem impreza odbywała się w piątek ok. 17-tej. Tym razem początek o 10-tej w sobotę! Przedostatnia sobota przed Świętami, gdy najlepsza pora na zakupy, sprzątanie itp. Do tego chlapa na dworze...
***
A jednak się udało! Ludzie przybyli, atrakcje wypaliły, skarbonka się napełniła! Ale to wszystko mało ważne...
Najcenniejsze zdecydowanie, że dziś powrócił z samointernowania dobry duch naszej szkoły! Przez ostatni rok, a może i troszkę dłużej, skrzętnie się ukrywał. Powiewało chłodem, atmosfera była gęsta, mało sympatyczna. A tu znów jak za starych, dobrych lat... Może jeszcze troszkę brakuje, wszak ,,prawie'' robi podobno różnicę. Jednak kierunek słuszny!
Nie było mi dane uczestniczyć w całej imprezie, zaliczyłam początek i końcówkę. Oraz, oczywiście, sprzątanie post factum! Wiele miłych spotkań z dawno niewidzianymi mieszkańcami, rodzicami, absolwentami itp. Bardzo, bardzo udane godziny!
no to pięknie,bo tradycję trzeba podtrzymywać:))
OdpowiedzUsuńale zauważam,że ostatnio tego typu akcje odchodzą w zapomnienie...coraz mniej chętnie są organizowane, coraz mnie rodziców przychodzi...szkoda..
Duchi sa fajne:) zwlaszcza jak powracja w odpowiednim czasie.
OdpowiedzUsuńNo, to fakt. Ale zawsze coś wpadnie na zacny cel...
OdpowiedzUsuńPod warunkiem, że to dobre duchy! Złe nie muszą wracać...
OdpowiedzUsuńFajnie być potrzebnym
OdpowiedzUsuńTak, szczególnie, gdy człowiek już nieco starszy...
OdpowiedzUsuńA teraz trzeba złapać tego ducha za połę. zakotwiczyć za pomocą kuli na łańcuchu (jak na obrazkach) i niech trwa :))
OdpowiedzUsuńPo takim udanym przedsięwzięciu to nawet myślę, że łańcuch nie będzie potrzebny.
Oby się zakotwiczył rzeczywiście...
OdpowiedzUsuń