Wielkanocna Niedziela okazała się nad wyraz przyjemna, choć i zmęczyła nieco...
Raniutko, bo o ósmej wyjechaliśmy do Lipusza, do asinych Teściów. Ulice puste niemal, pogoda niezła, choć zimno. Tak sobie gwarzyliśmy o tym i owym i nagle, już niedaleko celu... Dwóch bardzo sympatycznych panów troszkę nam radość nadpsuło. Sto złotych i 4 punkty! Mimo to życzyliśmy sobie nawzajem wesołych świąt...
A w Lipuszu po śniadaniu tradycyjny spacer, bo bez tego pobyt nieważny. Zaliczyliśmy tzw. trasę emerycką, głównie ze względu na dwa z trzech piesków. Bo nasza staruszka, a Teściów sunia nie lubi nadmiernego ruchu.
O dziwo, udało się nam wypić kawę na tarasie, przez pół godziny nawet słoneczko nieźle grzało, ale potem zagoniły nas ciemne chmury i wiatr z powrotem pod dach...
Za dziesięć druga pożegnaliśmy gościnne progi i udaliśmy się do Pierworodnego na obiad i świąteczne delicje. Ze zdumieniem patrzyłam, jak moi wnukowie z rzadko u nich spotykanym apetytem domagali się kolejnych ,,parówek''. Nikt z dorosłych nie zdradził, że to wcale nie parówki, tylko upieczona cienka biała kiełbasa. Udała mi się zresztą nadzwyczaj tym razem. Hania podała swój aktualny specjał - pyszne faszerowane papryki.
Już z trudem niejakim popróbowaliśmy mazurków, drożdżowej i gotowanej baby, kolejnego wspaniałego ciasta Hani z bezą i chałwą... A pomiędzy degustacjami opowiastki, anegdotki, śmiechy. Jak to w Święta...
***
A dziś sprawiłam sobie prezent, jaki marzył mi się od dawien dawna. Cały dzień w szlafroku! Kanapowo-książkowe absolutne lenistwo... Małż wyszedł na krótki spacer, ale zimny wiatr go szybko odstraszył. Za to wybraliśmy ostatecznie miejsce na majowy wyjazd, znaleźliśmy nawet hotel i chyba jutro sobie zarezerwujemy pokój. Już się nie mogę doczekać!
Słowem, święta udane! :)
OdpowiedzUsuńJa odwrotnie ;) W niedzielę leniuchowałam w domu po swojemu, w poniedziałek odwiedzałam rodzinkę ;)
Znaczy, co pan mąż miał zbyt ciężką nogę i zapomniał, że w takie właśnie dni policja namiętnie poluje, najchętniej zza krzaka.Szkoda tych 4 punktów.
OdpowiedzUsuńNie lubię łażenia w szlafroku, wolę w dresie. Tak samo dobrze się w nim leniuchuje i szlaja po mieszkaniu:)) a jednak jest cieplej.
Miłego, ;)
Tak czy siak obie miałyśmy po jednym całkiem wolnym dniu.:)
OdpowiedzUsuńMój szlafrok jest bardzo ciepły, cieplejszy od dresu. A Małż? Lubi szybko...
OdpowiedzUsuńI już po jak słusznie zauważyłaś
OdpowiedzUsuńJa też szwendałem się po synowych teściach
Spóźnione ale szczere - wszystkiego...
Taki to nasz los tułaczy...:)
OdpowiedzUsuń