W ubiegłą sobotę nasz grajdołek, liczący już dobrze ponad osiemset duszyczek, doczekał się znów sklepu. I to całkiem solidnego, bo teraz ,,do Lewiatana jeden krok''... No, dla nas akurat raczej jeden kilometr, ale ważne, że jest!
Otwarcie ponoć było huczne, widziałam dzieci z balonikami, były rozmaite promocje, a pan właściciel ponoć osobiście witał każdego klienta. My wybraliśmy się dopiero we wtorek bodajże, po tej nieudanej wizycie u psiego doktora.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne, bo i mięso w końcu jest, i sporo zieleniny, i inszego dobra. W czwartek już było troszkę słabiej, bo kilku produktów z mojej listy zabrakło. Ale nie skupiam się na tych drobiazgach i nie będę darowanemu ,,koniu'' zaglądać gdzie nie trzeba.
***
Trochę mi jednak owe braki zmąciły dzień dzisiejszy, a to z powodu, że nie było gotowego francuskiego ciasta. Tak sobie chytrze zaplanowałam szybki i łatwy postny obiadek. Bo i innych prac dziś kilka w perspektywie jeszcze. Tymczasem moja gastronomiczna wyobraźnia maleje zdecydowanie na hasło ,,bez mięska''! Czego nie wymyśliłam, zawsze się okazywało, że brakuje mi jakiegoś elementu.
Starałam się bardzo uniknąć mąki i innych węglowodanów. Nie udało się! Z tego, co posiadałam, jedynym wyjściem okazała się domowa pizza. Nie powiem, bardzo dobra wyszła, ale zabrała trochę czasu i zdezorganizowała harmonogram.
W dodatku dziś był jeden z tych dni, których serdecznie nie znoszę, bo ruszam się wtedy jak mucha w smole, a to bardzo wnerwia. Ale... Może właśnie dlatego pierwszy raz zdarzył się taki mały cud, że w czasie gotowania jajek w cebuli ani jedno mi nie pękło! A zwykle straty wynosiły ok. 40 procent. Na wszelki wypadek włożyłam do garnka tylko sześć sztuk, zamiast tradycyjnych dziesięciu. I słucham pilnie, czy usłyszę znienawidzony dźwięk pękających skorupek. Minuty lecą, a tu nic! W dodatku równiutko i pięknie złapały ciemnobrązowy kolorek.
Koszyczek ze święconką gotowy, i wreszcie mam w ogródku własny bukszpan do ustrojenia. Parę lat był taki marny krzaczek, dosłownie trzy gałązki, a zeszłego lata ruszył z kopyta...
Życzę ciepłych, rodzinnych, zdrowych i obfitych świąt. -;))
OdpowiedzUsuńSklep pod bokiem, dobra rzecz ;) A braki spowodowane pewnie zakupami świątecznymi, w normalnych dniach pewnie towar na bieżąco uda im się dowozić.
OdpowiedzUsuńRodzinnych, zdrowych, radosnych i wiosennych dni świątecznych :) Zwłaszcza tych wiosennych bo u nas równocześnie świeci słońce, ptaki śpiewają i pada śnieg :o
Wzajemnie, Uleczko! Oby dużo radości przyniosły Ci te dni...
OdpowiedzUsuńWiosny w sercu i duszy!
OdpowiedzUsuń