poniedziałek, 20 listopada 2017

Trudne początki razy dwa

Nie do wiary, jak rozczulająco działa widok maleństwa stawiającego pierwsze, nieporadne kroczki!


Kiedy własne pociechy zaczynały chodzić, przyjęliśmy to z Małżem jako coś oczywistego, nad czym nie ma się co zastanawiać. Ot, przyszła pora, to i ruszyły!


Z synami Pierworodnego spotykamy się stosunkowo rzadko, więc ich pierwsze ,,dwunożne'' próby w zasadzie nas ominęły. A może nie pamiętam dokładnie, w końcu to już ładnych parę lat temu...


Kiedy w sobotę Iga zaprezentowała nam pierwszy spacerek po naszym M-3, taki nieskoordynowany, z ogromnymi problemami przy zawracaniu itp... No, obydwoje mieliśmy łzy w oczach! Przyznać trzeba, że mimo znacznego ,,chybotu'', mała ani razu nie upadła. Dzielna panna!


***


Mój kolejny późny debiut dość bolesny jest, i to obustronnie. Całe zawodowe życie spędziłam ucząc polskiego wyłącznie polskie dzieci. A tu przyszło mi na stare lata podjąć się nauki obcokrajowca. Przemiłego zresztą, płci żeńskiej, zza naszej wschodniej granicy. Z jednej strony pozornie łatwiej o tyle, że języki podobne. Z drugiej owo podobieństwo bywa źródłem nieustannych kłopotów. Mordujemy się więc obie - ja w przekonaniu, że już chyba nie potrafię uczyć, ona - załamana, że tak trudno, szczególnie w kwestii pisowni. Bo przecież i alfabet inny, i ta nasza skomplikowana ortografia...


Nie poddajemy się jednak i brniemy...



10 komentarzy:

  1. Kochana!
    A ja pamiętam pierwsze kroczki moich dzieci i inne osiągnięcia:)
    Wszystko mają dokładnie opisane w swoich albumach.
    Na naukę, niby nigdy nie jest za późno, ale w wieku dojrzałym potrzeba cierpliwości i wytrwałości jeszcze.
    Dasz radę, obie dacie, będzie coraz;lepiej:)
    Pozdrawiam milutko w Dniu Życzliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to jakoś wcześnie zaczęła wędrować. Przed tym wyjazdem widziałam córeczkę sąsiadki, która ruszyła na własnych nóżkach 2 dni po ukończeniu 8 miesięcy. Jeszcze nie widziałam tak małego szkraba chodzącego po ulicy. Za nic dziecina nie chciała siedzieć w wózku tylko chodzić i chodzić.Dwa kroczki robiła trzymając się wózka a potem kolebała się sama. Patrzyłam z zapartym tchem i lękiem, że mała za moment padnie i się potłucze. Ale nie, jak się zmęczyła placnęła pupą na chodniku.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja ciepło pozdrawiam w nieco mroźny wieczór...

    OdpowiedzUsuń
  4. Iga też pada miękko na pupę. Pampers działa jak amortyzator...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem twój ból. Ja kilka lat temu ukończyłam nawet na Uniwersytecie Warszawskim specjalny kurs nauczania języka polskiego obcokrajowców. Dopiero na tym kursie pojęłam jak skomplikowany jest nasz piękny język ojczysty i jak trudno nauczyć go, np. Amerykanina. Po kilku lekcjach udzielonych wyjątkowo opornemu Szkotowi powróciłam z ulgą do nauczania języka najłatwiejszego pod słońcem, czyli angielskiego.
    Moje wnuki ruszały stosunkowo późno, bo w kilka miesięcy po pierwszych urodzinach i były to wzruszające chwile, obserwować te ich chwiejne kroczki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Amerykanin pewnie trudniejszy do wyuczenia niż Ukrainka...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy moja córka robiła pierwsze kroki, patrzyliśmy na to wszyscy zafascynowani. Teraz urządza swoje pierwsze mieszkanie i też jestem pełna podziwu. :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko, co pierwsze u naszych pociech, fascynuje, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  9. Nauka obcokrajowca może i trudna, ale jaka będzie duża satysfakcja, gdy uczeń będzie pięknie mówił po polsku;)

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawda! A jakoś o tym nie pomyślałam...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...