Gdy 31 stycznia 2008 roku z pewną nieśmiałością pisałam pierwszą notkę, do głowy mi nie przyszło, że ta zabawa okaże się tak długofalowa. A tu proszę - 10 lat minęło nie wiedzieć kiedy!
W sumie interesująca przygoda. Z ,,milowymi'' krokami - pierwszy komentarz, pierwsza gwiazdka, pierwszy troll (to było przeżycie!) itp. Z najstarszych blogowych znajomych ostała się praktycznie tylko moja Wielka Inspiratorka, czyli Matka dzieciom, której tu znów dziękuję. Potem pojawiali się kolejni sympatycy, niektórzy jak efemerydy, inni zagościli na stałe i tym też bardzo dziękuję za blogową wierność.
Na pewno jednym z niespodziewanych efektów tej mojej bazgraniny jest telefoniczna przyjaźń z Ewą, niegdyś podlaską, dziś chorzowską. Raz tylko spotkałyśmy się w realu, natomiast kontakt przez komórki mamy regularny od paru lat.
Dzieliłam się z Wami i dobrymi i złymi historiami, szukałam rad, czasem pocieszenia lub wsparcia. Nigdy się nie zawiodłam. Bywały chwile, gdy właśnie dzięki Wam uzyskiwałam z powrotem zachwiany pion. Jednocześnie zdarzało się, że długie milczenie kogoś z Was napełniało mnie niepokojem, martwiłam się, czy coś niedobrego się nie przydarzyło. Niestety, raz się tak stało, śmierć naszej Uleczki dotknęła mnie niezwykle osobiście...
Zapowiedziałam niedawno, że wraz z jubileuszem zakończę uprawę tego blogowego poletka. I rzeczywiście miałam taki zamiar. Miałam... Bo zaczęła mnie prześladować Ewa i tak mnie systematycznie maltretuje, że powoli się łamię. Małż też wierci dziurę, choć gdyby wiedział, co tu czasem o nim piszę...
Zawsze mówię, że mam szmatę, nie charakter, więc pewnie i tym razem nie dotrzymam danego sobie samej słowa.
No popatrz, blogowo jesteśmy z jednego rocznika, Ty zaczęłaś na początku roku, ja w listopadzie, ale znałam Twój blog nieco wcześniej, nim sama zaczęłam pisać. Zachwyciło mnie w nim to, że tak ładnie i ciekawie piszesz o codzienności, która przecież z natury rzeczy jest mało ciekawa. Grażynko- błagam- nie przestawaj pisać, ,. jesteś tu potrzebna.
OdpowiedzUsuńPrzenieś blog na blogspota, on łatwiutki w obsłudze. I życzę Ci następnej takiej rocznicy!!!
Jaka dobra wiadomość z samego rana!! :-) Daj się namówić na dalsze pisanie!Zaglądam codziennie.Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńO! Jak się cieszę, że jesteś! Zawsze czekam na nowe wieści od Ciebie! Rocznicowe gratulacje i życzenia kolejnych jubileuszy!
OdpowiedzUsuńCieszę się. A teraz proszę o dobrą energię. Za chwilę zaczynam nową pracę. W obcym kraju.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z Twojej decyzji,chociaż rzadko komentuję,to już chyba czytam bloga od 5 lat.Byłam niepocieszona,kiedy w czasie wakacji odwiedziłaś moje miasteczko powiatowe-Hrubieszów.Przecież mogłyśmy się spotkać ,ale ja nieśmiała jestem.
OdpowiedzUsuńJa tez się bardzo cieszę. Czytam już baaaaaardzo długo Pani wpisy i nie wyobrażam sobie, że miałoby się to skończyć. Gratuluję rocznicy i obiecuję odwiedzać bloga przez co najmniej kolejne 10 lat.. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNiech Pani nie kończy pisać, bardzo proszę czekam na nowy adres bloga:)pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńZostań,zostań,nie uciekaj.Nie komentuję często ale czytam.Uwielbiam Twoje poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńZostań Zgago kochana i pisz koniecznie. Nie wyobrażam sobie poranków bez wizyty u Ciebie. Rzadko komentuję, ale zaglądam codziennie od kilku lat. Gratulacje rocznicowe!
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że namawiają na ciąg dalszy - bardzo lubię czytać Twoje zapiski. Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy ! :-)
OdpowiedzUsuńWyściskam Ewę za ten rodzaj prześladowania!
OdpowiedzUsuńCiesze sie ogromnie ze jest nadzieja na cd. Przesylam pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńA ja zaczęłam we wrześniu 2008... Ale to zleciało... Nie przestawaj pisać. Z ogromną przyjemnością czytam co u Ciebie. Wiem, nie zawsze komentuję, ale czytam. I trzymam kciuki za przeprowadzkę. Blogspot nie jest taki straszny, ale cóż - przyzwyczajenie drugą naturą człowieka i pewnie dużo wody w Wiśle upłynie zanim tam się poczuję jak u siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco i ściskam wirtualnie :)
Radzę się poddać:)) Bo jak znam Ewę (a znam!:) to nie odpuści:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Vox populi, vox Dei. Poddaję się!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się poddajesz. Podaj tylko nowy adres, bo tu juz raczej miejsca nie zagrzejesz. Ot wyłączają nas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakie cudne wieści z dalekiej Północy :)!
OdpowiedzUsuńZgagunia zostaje, Klarka mnie wyściska, Wachmistrz we mnie wierzy :).
Miód na duszę!
Jeszcze się nie zdążyłam dobrze rozpakować, a już złapałam infekcję, kaszle, aż łóżko razem z Chorzowskim podskakuje :( i na te mrozy jestem przy 38,8 bardzo przydatna- będzie dobrze!
Buziaki serdeczne! Gdy dotrzemy na Mierzeję, to się spotkamy ( Chorzowski morzem zachwycony, a majówka niedaleko)
Zgago,
OdpowiedzUsuńpo dłuższej przerwie się odzywam i staram się znaleźć jakiś sposób na powrót, bo brakuje mi trochę i pisania i kontaktów z blogowiskiem.
Zaczęłam pisać w tym samym roku, co Ty, tylko kilka miesięcy później, więc mój jubileusz dopiero za jakiś czas, a Tobie gratuluję okrągłej rocznicy i również mam nadzieję, że tego akurat postanowienia nie uda Ci się zrealizować i będę mogła znowu do Ciebie zaglądać.
Wszystkiego dobrego, pozdrawiam!
Też wszystko czytam, z dużą przyjemnością. Cieszę się, że będziesz kontynuować pisanie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo i fajnie, zapraszam w takim razie do ownloga, może ta strona nie zniknie. Tylko pamiętaj, żeby podać nowy adres, najlepiej u mnie w komentarzu ;)
OdpowiedzUsuńI cieszę się Kochana Pani Zgago, że plan zaprzestania blogowania może uda się na razie zawiesić na pewien czas. Ja choć pierwszy raz się "publicznie" odzywam, to czytuję Panią regularnie od 7 lat i nie wyobrażam sobie nie móc czytać tego, co tak ślicznie i z humorem Pani opisuje. Zdrówka życzę :)
OdpowiedzUsuńNo wez co ja bym czytala jakbys zamknela bloga .
OdpowiedzUsuń