piątek, 23 lutego 2018

Coś się kończy, coś zaczyna, jak to w życiu

Taki mi się koniec lutego trafił właśnie.

W środę zakończyłam leczenie mojego ,,skorupiaka''. Mam nadzieję, że ostatecznie i na zawsze. Teraz tylko co jakiś czas wizyty kontrolne i właśnie owa nadzieja, że to był pierwszy i ostatni raz.

Dziś natomiast wkroczyliśmy w kolejny etap cywilizacyjny. Małż zrealizował pierwszy cel zakupowy z kasy zarobionej na zleceniach, czyli ekspres do kawy. Tak się bawiliśmy w różne wersje, że opiliśmy się kilkoma rodzajami jak bąki, aż nam rączki zaczęły się trząść. Nie da się ukryć, że taka kawusia to nie to, co dotychczasowa - rozpuszczalna...

Przy okazji - posiadających ten sam wynalazek uprzejmie upraszam o doradztwo w kwestii, jaka kawa w ziarenkach najlepsza. W pakiecie dostaliśmy Lavazzę Creme, jest super, ale może ktoś z Was uważa, że jest coś jeszcze lepszego?...

Najprawdopodobniej jutro lub pojutrze przeprowadzamy bloga. Namiar podam, gdy tylko operacja się powiedzie. Na 99% będzie to blogspot. Chyba, że Małżowi coś się nie spodoba...

***

PS. Muszę się jeszcze pochwalić najnowszą płytą z udziałem Asi. To ,,Piosenki Warsa i Szpilmana'' nagrane z Polską Filharmonią Kameralną Sopot pod batutą Wojciecha Rajskiego. Dla ,,urodzonych wcześniej'' sentymentalna uczta... Z czternastu utworów osiem przedwojennych, znanych głównie z filmów,  jeden ,,produkcyjniak (,,Czerwony autobus'') z lat 50-tych i kilka trochę nowszych, czyli sweet sixties.

sobota, 17 lutego 2018

Pierwszy sabat od półtora roku... Na tę długą przerwę złożyło się wiele czynników, najważniejsze, że chęć spotkania przetrwała! I znów było jak za dawnych lat... Pojadłyśmy, popiłyśmy, pogadałyśmy. I ustaliłyśmy plus-minus datę kolejnego spotkania na początek kwietnia.


Walentynki tegoroczne niezwykle udane. Zdecydowaliśmy się na Hotel nad Wisłą, przy wyjeździe z Tczewa na Malbork. Wybór najzupełniej w ciemno, a okazał się strzałem w dziesiątkę, pod każdym względem. Przepięknie udekorowana sala, pyszne menu, oprawa muzyczna, która bezbłędnie trafiła w nasz muzyczny gust.  I ta cena - za 4 wspaniałe dania zaledwie 99 zł na dwoje!


Książkę państwa Mellerów o Gruzji przestudiowaliśmy oboje z wielkim ukontentowaniem. Momentami , jak w ruskim dowcipie - ,,i smieszno, i straszno'', ale generalnie   jesteśmy pod wrażeniem. I coraz bardziej zaaferowani ...  Oraz gotowi na wszystko!


Udomowiony przez emeryturę Małż okazuje się ,,lokatorem'' nieuciążliwym. Na szczęście nie wtrąca mi się do kuchni, czego się nieco obawiałam. Gdy trzeba, pomoże, poza tym zajmuje się własnymi sprawami, więc punktów zapalnych brak. Śpię znacznie spokojniej niż wtedy,gdy jeździł co rano do pracy. Żadne wycia karetek w okolicy mnie już nie straszą itp... Słowem - nasza mała stabilizacja!



czwartek, 8 lutego 2018

Różności

Tak jak można się było spodziewać, rehabilitacja pozaNFZ-owa o wiele lepsza niż ta za darmo. Niedrogo, a jakaż różnica! Oprócz samych zabiegów morze porad i wiadomości...


Dziś pączkowałam, tradycyjnie, jak od niepamiętnych czasów. Pięćdziesiąt sztuk wyprodukowaliśmy do spółki z Małżem. On skonsumował trzy, ja zero! Bo moje pączki od paru lat służą li i jedynie do rozdania między bliskich i kochanych. Swoją porcję odebrał wieczorem Pierworodny, Asia jutro weźmie dla siebie i zięcia oraz dla swoich teściów. No, jednego zjem z nimi...


Iga, francuski piesek. Na wyjeździe zimowym z rodzicami gardziła prostymi potrawami, natomiast rzuciła się wczoraj podobno na smażone krewetki! Zadziwiają mnie kulinarne gusty małych dzieci. Wnuk Madzi w wieku analogicznym jadał śledzie i sałatkę warzywną, wnuczka koleżanki garściami pochłaniała czarne oliwki itp... Dla mnie to kosmos jakiś.


A teraz uważajcie! Na przełomie maja i czerwca udajemy się do Gruzji! Nigdy-przenigdy nie sądziłam, że tam mnie jakieś drogi zawiodą. Rzecz wynikła z przyczyn rodzinno-towarzyskich i niezmiernie mnie cieszy... Przyjdzie mi spędzić sześćdziesiąte czwarte urodziny nie byle gdzie, tylko w samym sercu Tbilisi!


Czytam sobie pomału o tym miejscu, przeraża mnie mocno język i alfabet, odświeżam na wszelki wypadek rosyjski. Nie jest łatwo! Niby się człowiek uczył przez ponad dziesięć lat, ale wiadomo, nie przykładałam się specjalnie do znajomości  mowy Wielkiego Brata. Jak większość za komuny... Na szczęście mam pod ręką specjalistkę. Stasiu, szykuj się na korepetycje!


Wróciła moja ukraińska uczennica. Przerabiamy testy medyczne, też z pewnym trudem, ale brniemy dzielnie do przodu. M. coraz lepiej radzi sobie z ortografią, czasem tylko myli końcówki. Generalnie jednak jestem pełna uznania za jej ambicję i systematyczność, która nigdy nie była moją mocną stroną...

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...