Pierwszy sabat od półtora roku... Na tę długą przerwę złożyło się wiele czynników, najważniejsze, że chęć spotkania przetrwała! I znów było jak za dawnych lat... Pojadłyśmy, popiłyśmy, pogadałyśmy. I ustaliłyśmy plus-minus datę kolejnego spotkania na początek kwietnia.
Walentynki tegoroczne niezwykle udane. Zdecydowaliśmy się na Hotel nad Wisłą, przy wyjeździe z Tczewa na Malbork. Wybór najzupełniej w ciemno, a okazał się strzałem w dziesiątkę, pod każdym względem. Przepięknie udekorowana sala, pyszne menu, oprawa muzyczna, która bezbłędnie trafiła w nasz muzyczny gust. I ta cena - za 4 wspaniałe dania zaledwie 99 zł na dwoje!
Książkę państwa Mellerów o Gruzji przestudiowaliśmy oboje z wielkim ukontentowaniem. Momentami , jak w ruskim dowcipie - ,,i smieszno, i straszno'', ale generalnie jesteśmy pod wrażeniem. I coraz bardziej zaaferowani ... Oraz gotowi na wszystko!
Udomowiony przez emeryturę Małż okazuje się ,,lokatorem'' nieuciążliwym. Na szczęście nie wtrąca mi się do kuchni, czego się nieco obawiałam. Gdy trzeba, pomoże, poza tym zajmuje się własnymi sprawami, więc punktów zapalnych brak. Śpię znacznie spokojniej niż wtedy,gdy jeździł co rano do pracy. Żadne wycia karetek w okolicy mnie już nie straszą itp... Słowem - nasza mała stabilizacja!
Po dluzszej przerwie znow Cie czytam (z przyjemnoscia!) i nadrabiam zaleglosci. Sporo sie dzialo u Ciebie. Zazdroszcze pogody ducha i sily charakteru. Oraz zycze duzo, bardzo duzo zdrowia, Tobie, Malzonkowi oraz Dzieckom, i realizacji wspanialych planow podrozniczych:)
OdpowiedzUsuńa ja marzę o tym, żeby mój się powtrącał do kuchni - ale już niedługo - straszy, że będzie więcej w domu bo chce iść na emeryturę :)
OdpowiedzUsuńJeśli mężczyzna cokolwiek o kuchni wie, lub jeszcze potrafi, wtrącanie jest do przyjęcia...
OdpowiedzUsuńto zajmowanie się własnymi sprawami aby nie wisieć na drugim jest zdaje się składnikiem recepty na udany związek,
OdpowiedzUsuńu nas to samo - często razem, ale też każde ma swoje sprawy
Racja, Klarko!
OdpowiedzUsuńZ tym mężem w domu, to nie chwaliłbym jeszcze dnia.
OdpowiedzUsuńFaceci gardzą wszelką dłuższą stabilizacją. Może jakieś hobby?
Pozdrawiam
Hobby w sporej liczbie, na szczęście. Pozdrawiam ...
OdpowiedzUsuńJaka piękna wyprawa przed Wami! Fajnie, że literatura przedmiotu rozjaśnia mroki, bo o Gruzji się wie na co dzień raczej mało. Na pewno będzie wspaniale; i tylko tak :-)
OdpowiedzUsuńMój koleżka nie usiedziałby na miejscu mimo emerytalnych kwitów. No, chyba żeby gwoździkami do krzesełka przytwierdzić. Kulinarne upodobanie jedno główne - ma być na ostro :-))))))))
Nasza dotychczasowa wiedza o Gruzji też była raczej znikoma...
OdpowiedzUsuń