czwartek, 28 marca 2019

Post dla urodzonych wcześniej

Wnuk mojej przyjaciółki otrzymał interesujące zadanie z historii. Miał przepytać kogoś z pokolenia, powiedzmy, 55+ o pewne aspekty życia w PRL-u. 

Pierwsze pytanie brzmiało: co było w czasach PRL-u, czego nie ma dziś? Przyjaciółka zaindagowana przez czwartoklasistę nieco znienacka, trochę się zacukała. Wszak chyba łatwiej byłoby odpowiedzieć na pytanie odwrotne: co jest dziś, czego w PRL-u nie było?... Pierwsze, co przyszło M. do głowy, to były kartki. Na mięso, cukier, mydło itp.

Obgadałyśmy potem kwestię w rozmowie telefonicznej. Na spokojnie, bez pośpiechu. I wtedy parę rzeczy nam do głów przyszło. Na przykład takie saturatory, z wodą zwaną podówczas  ,,gruźliczanką''. Pamiętacie, z jaką dbałością o ,,higienę'' odbywało się płukanie szklanek między klientami?...

Mnie, jako starszej nieco od przyjaciółki, przypomniały się stojące w kinach, przychodniach, na dworcach itp. miejscach, spluwaczki. I te tabliczki z napisem, by tylko do nich pluć... Potem wspólnie odgrzebałyśmy w zasobach myślowych trójkolorowe nakładki na czarno-białe telewizory. Okrutnie zazdrościłam tego patentu moim kuzynkom... 

Przypomniałyśmy sobie jeszcze domokrążców ery PRL-u: panów lutujących garnki, ostrzących noże, gałganiarzy itp. I wyroby czekoladopodobne, zielone kubańskie pomarańcze bez smaku...

A co Wy pamiętacie?

20 komentarzy:

  1. Syfony z grubego szkła, z wodą sodową, które trzeba było dźwigać do wymiany. Mleko w szklanych butelkach z 3 różnymi kapslami, w zależności od zawartości tłuszczu. Temperówki na żyletki do ołówków i kredek. Tekturowe tornistry na jeden sezon. Fartuszki szkolnie i tarcze, które obowiązkowo trzeba było nosić na rękawie. Wagi uliczne, na których można było się zważyć za drobną monetę. Punkty repasacji pończoch. No i gołe lalki, dla których szyło się mozolnie ubranka z cudem zdobytych szmatek, siedząc na kocyku w gronie innych „krawcowych”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką temperówkę na żyletkę niedawno znalazłam w domu...

      Usuń
  2. Nosiłam sznurek na wszelki wypadek jeśli trafię na dostawę papieru toaletowego. Był taki rok, w którym w dzień Wigilii nie mieliśmy jeszcze choinki, bo nie można było kupić ani żywej, ani sztucznej. I pamiętam też, że stanęłam w kolejce w domu towarowym bo "coś przywieźli". Owszem, przywieźli: kupiłam, mimo że nie był mi potrzebny, odkurzacz. Pamiętam tez spódnice bananowe, bluzki farbowane w domu samodzielnie w kółka oraz bluzki bawełniane, na które po zakupie, w sąsiednim stoisku naprasowywano obrazki. A także majtki z kolorowymi obrazkami, pakowane po 7 sztuk.
    Pamiętam też, chociaż byłam młodą dziewczyną, stan wojenny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanie ,,po coś''... Komitety kolejkowe, nocne dyżury, bo jutro rzucą meble...

      Usuń
  3. A ja czesto wspominam cos, czego mlodsi ode mnie nie moga pamietac -- wozy wedrownych Cyganow.To byl koniec lat 50-tych chyba.Mieszkalam wtedy w nieduzym podwarszawskim miasteczku.Pamietam te piekne kolorowe wozy i nasze rodzinne odwiedziny w cyganskim obozie.Zatrzymywali sie w nieduzym lesie, zagajniku lisciastym w poblizu.Moja babcia odwiedzala znajomych gdzies tam w okolicach Czerwinska , gdzie te cyganskie rodziny mieszkaly zima i znala ich.Jak tylko robilo sie cieplej, wiosna, zaczynali swoj wedrowny sezon.Pamietam wieczory przy ognisku, mezczyzn grajacych na akordeonach i skrzypcach, tabuny slicznych umorusanych dzieci biegajacych wokolo, kolorowe tanczace kobiety,spiew, radosc i beztroske .Czesto w sobotnie wieczory zostawalismy "u Cyganow" do poznej nocy.Potem juz im zabroniono tych wedrowek.Ilekroc slysze "Jada wozy kolorowe " Maryli Rodowicz, staje mi w oczach cyganski oboz i wlasnie te wozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pamiętam tabory i babcine straszenie, że mnie porwą...

      Usuń
  4. W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że za PRL-u ludzi dzielono na partyjniaków i bezpartyjnych(niewierzących i wierzących). Mimo tego relacje miedzy ludzkie były serdeczniejsze.Dziś gdy społeczeństwo jest zamożniejsze, chętnie dajemy pieniądze na zbiorkach i akcjach,ale w pomoc osobistą najbliższemu sąsiadowi angażujemy się sporadycznie. Mnie właśnie tych relacji brakuje. Ukłony

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś nie ma milicjantów kierujących ruchem ulicznym na większych skrzyżowaniach w miastach jak również tych co to polowali z gwizdkiem na nieprawidłowo przechodzące osoby. Nie ma również w miastach furmanek konnych rozwożących węgiel. Nie ma w miastach "wajchowych", którzy stali na rozjazdach i ręcznie ową wajchą "przekładali" szyny tramwajowe. Nie ma w komunikacji miejskiej konduktorów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętam repasacje pończoch.Oczka ciągle leciały i trzeba było naprawiać. Dzisiaj młodym kobietom trudno to sobie wyobrazić.

    OdpowiedzUsuń
  7. czyny społeczne, budki telefoniczne i zamawianie na poczcie rozmów międzymiastowych, telegramy,
    a czy czytałaś "Stulecie Winnych"? Jeśli chcesz to Ci podeślę w mobi, lepsza książka (choć bez szału) niż serial

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka mi się dość podobała, na serial nie mogę patrzeć, nawet pomimo mojej ukochanej Kingi Preis.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kartki pamiętam, mimo że byłam wtedy dzieckiem, pamiętam puste półki i haki w sklepach, szczególnie mięsnych. Najczęściej stały tam rzędem butelki z octem, żeby jakoś zapełnić to miejsce :)
    I zakupy butów w dowolnych rozmiarach (a potem wymiana między ludźmi - chociaż sama tego nie doświadczyłam, ale byłam świadkiem), czy telewizorów i pralek czy tam czegoś, bo "rzucili".
    Wyroby czekoladopodobne i czasem raz na rok te pomarańcze na święta, czasem też wtedy czekolada ta prawdziwa.
    Ale i zupełnie inny kontakt z ludźmi. Jeszcze wtedy przeważnie nikt nie miał telefonów, do kogoś przychodziło się, bo się chciało, bo miało się czas, człowiek wkładał więcej pracy w wypracowanie tego kontaktu z ludźmi bo w telewizji nic nie było, a internetu też nie było. Dwa programy w tv, seriale: Niewolnica Izaura, a potem Dynastia - jako największe atrakcje. Komisarz Borewicz 07 Zgłoś się, Czterej Pancerni i Pies i Marusia, i Czterdziestolatek i Kobieta pracująca. I tyle pięknych wspaniałych wykonawców i muzyki aluzyjnej, z podtekstami, ukrytymi treściami, dziś komu by się chciało w tekstach grzebać, aby były melodyjne, wtedy chyba by posłali do diabła wszelkie Disko Polo, za płytkość. I jakby jednak więcej troski o człowieka. I czas płynął jakby inaczej, było miejsce i na wspólne ogniska i na śpiew z gitarą przy tym ognisku, na urlop przez dwa tygodnie... Tego wszystkiego dobrego, bo niekoniecznie kartek i innej nędzy, dziś jako dorosłej IW jakoś mi brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz w pełni rację, że wiele dobrych rzeczy wyginęło. Czasem żal mi teraz młodych ludzi, ,,przyspawanych'' do swoich tabletów i komórek zamiast do ,,żywych'' ludzi...

      Usuń
  10. Wpisałam sporo wspomnień i komentarz wcięło :(

    OdpowiedzUsuń
  11. No to próbuję jeszcze raz:
    pewexy i portki za 19,90 dolarów i już kapitany- papierosy
    Baltona i chyba pierwsza reklama na murze Baltony w Ełku: W trumnie z Baltony będziesz wyglądał jak żywy :)
    zielone dowody osobiste, polskie motocykle, parowozy, majtki z dniami tygodnia, toalety "na narciarza", czarne tablice rejestacyjne( ale jeszcze są), naboje do syfonów, marmolada na wage, prześwietlaczy do jajek- bo sklepy skupowały jajka wiejskie...
    No i nie ma budek z ciemnym piwem na dworcach kolejowych ( Mniam!)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...