Dwadzieścia dwie godziny z Jerzym... Obywatelem w wieku czterech i pół miesiąca.
Początki bardzo przyjemne, malec się uśmiechał, gaworzył itp. Nawet udało mi się wyjść na damską imprezę na trzy godzinki. Małż dzielnie podjął się uśpienia malca po kąpieli, przewinięcia i nakarmienia.
Wróciłam przed dwudziestą drugą, po mniej więcej godzinie położyliśmy się spać. Oczywiście, trochę jak te zające pod miedzą, bo Zięć poinformował. że Jurek budzi się ok. jedenastej w nocy. No, tym razem była to raczej pierwsza... Nakarmiliśmy, zasnął. Więc my takoż. Na trzy godzinki jedynie , bo od czwartej Jurek absolutny ,,żywczyk''! O dalszym ciągu spania nie było mowy. Jakoś go Małż przetrzymał do szóstej, nie było rady, trzeba było wstać. Nie pamiętam, kiedy zdarzyło mi się jeść śniadanie o szóstej piętnaście...
Potem już nastąpiła huśtawka nastrojów - od rozkosznych chichotów po akty bezdennej rozpaczy... Jedna drzemka piętnastominutowa. I znów, raz radość bez granic, raz rozdzierający płacz. Przed jedenastą poszliśmy na spacerek. Jerzy przysnął w wózku, jednak po powrocie do domu znów tylko kwadransik spokoju...
W południe powrócili rodzice. Z Igą, która częściowo tym razem w nie najlepszym nastroju. Posiedzieli ze dwie godzinki, zaliczyli obiad, pojechali. A my? W kimono!
Chyba jednak zbyt ,,dojrzali'' jesteśmy na podobne przeżycia... Chociaż wnuczątka Asi i Michała kochamy miłością absolutną!
Miłość miłością ale w pewnym wieku przerywana noc miła i zdrowa nie jest. Jak to dobrze, że nasze Krasnale już stare- 8 i 10 lat ukończone na początku roku!
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Absolutna racja! Zarwane nocki w naszym wieku odczuwamy potem przez kilka dni...
OdpowiedzUsuńMożna kochać, można uwielbiać, ale to dlatego chyba jednak zdolności rozrodcze zanikają w pewnym wieku, bo by się człowiek zachetał! :) Ja też raczej już bym nie miała cierpliwości, chociaż nie wiem, jak z wnuczkiem, bo jeszcze nie mam.
OdpowiedzUsuń