Już to i owo. Przerobione wiśnie, porzeczki czarne i czerwone, morele, część malin. Nastawione cztery nalewki: malinowa, wiśniowa, porzeczkowa (czerwona) i ratafia. W tej ostatniej brak jeszcze jeżyn i aronii...
W tym roku raczej program minimum, bo jeszcze zeszłorocznych słoiczków moc. Nawet soków wszystkich nie wypiłam, co dziwne, bo zwykle gdy nadchodziły nowe, starych już brakowało...
Małż happy, bo już się pojawiły pierwsze letnie jabłka. Pożera ,,genewy''. Nie mógł się doczekać. Przez wiele lat wielbił ,,klosy'', ale chyba był już jedyny w kraju. W związku z tym plantatorzy przestali uprawiać...
Moja ulubiona pora na dietkę nastała. Na zmianę jem kalafiory, fasolkę szparagową i leczo. Zapominam na dwa miesiące o mięsku... Małżowi, owszem, gotuję, duszę i smażę , bo on bez mięsa nie funkcjonuje. Dziś mu rosołek zgotowałam, ulubioną zupę, z dużą wkładką...
***
Grupy inwalidzkiej pierwszej tym razem nie dostałam. Ha, trudno... Nie dziwię się nawet, bo w kolejce przede mną stali ,,prawdziwi'' inwalidzi. Na wózkach itp. Trudno mieć pretensje...