Ależ huragan za oknem! W pieleszach co chwilę światło gasło, wyjeżdżaliśmy w kompletnych ciemnościach... Na szczęście w wielkim mieście to nie tak częste zjawisko!
***
Wyczytałam dziś w ,,Lilce'' Kalicińskiej (prezent podchoinkowy od córci), że podobno statystyczny mężczyzna wypowiada w ciągu dnia trzy tysiące słów, a kobieta aż szesnaście tysięcy. I w tym momencie z mej obfitej piersi wyrwało się gromkie: - Ha, ha, ha! Akurat!
Oczywiście ów śmiech sardoniczny nie wynikał z chęci podważenia ,,naukAwych'' badań, ale z konkretnego przypadku familijnego. Albowiem aktualnie w naszym gdyńskim tercecie rzecz przedstawia się zupełnie odwrotnie.
Mamidło ogranicza się dosłownie do kilkunastu słów dziennie. Głównie ,,dzień dobry'', ,,dobranoc'' i ,,dziękuję''. Ja przez większość dnia również milczę. Parę zdań wymienię w sklepie z panią Marzeną, trochę pogadam do psa... Po powrocie Małża z pracy to on głównie tokuje, ja słucham. Owszem, gdy nocą odezwą się telefony, to sobie trochę nadrabiam.
Małż przez lata był ,,naturą milczącą''. Ale się z wiekiem rozgadał. Zresztą w pracy obecnej głównie wyjaśnia, tłumaczy, przekonuje. Oraz rozwiązuje personalne spory podwładnych.
Czasem aż trudno mi uwierzyć, że przez tyle lat to ja byłam rodzinną ,,trajkotką''. Ostatnie dwa dni grajdołkowe spędziłam praktycznie w absolutnym milczeniu. Jakbym śluby złożyła niemal...
Generalnie jednak teorii nie podważam. W układzie Mama-Tato było na pewno tak, jak pokazuje statystyka. W relacji Asia-Zięć chyba podobnie, choć Michał potrafi się rozgadać, gdy go zainteresuje temat. Ale już Pierworodny i Hania to inna bajka. Oboje w równym stopniu lubią mówić!
Wśród znajomych i przyjaciół proporcje par statystycznych i niestatystycznych chyba pół na pół. M.i S. - 16:3 zdecydowanie dla damy. J. i K. - odwrotnie! M. i G. - klasycznie, przewaga zdecydowana pani, ale już B. i C. - pewny remis!
Więc jak to właściwie jest? Nie wiem, na jakiej próbie prowadzono badania... I jak obliczono zarówno te trzy, jak i szesnaście tysięcy! Byle się Małż nie dowiedział, bo zacznie milczeć... Albowiem wierzy mocno w ,,naukę''.
Przeglądałem kiedyś swoje bilingi z komórki. W czasach połączeń z rzadka pojawiała się jedynka z przodu. Przeważnie było to zero przed dwukropkiem. Za to na stacjonarnym, z którego nie korzystam trzeba było wprowadzić darmowe wieczory i łykendy.
OdpowiedzUsuńSporo "gadam" jedynie w komentarzach, bo bez sensu pisać "słitaśne" komentarze typu: "jakie piękne", "buziaczki" czy "ojojojoj". Jak się nie ma nic do powiedzenia, to lepiej zmilczeć. ;-)
znam dwie kobiety gadające bezustannie, jedna gada nawet z sensem, druga tak sobie. Po kilku godzinach mam ochotę zadusić! Jak to wytrzymują ich mężowie - nie wiem.
OdpowiedzUsuńu mnie tez w tej kwestii przoduje mąż. Nawet jak sie pokłócimy i chcę mu zafundować ciche dni, to się po prostu nie da, bo on od razu gada :)
OdpowiedzUsuńWolę gaduły od tych nie gaduł. Także w komentarzach Pozdrawiam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńU nas jest remis. Czasami ja nadaje, czasami Połówka.
OdpowiedzUsuńU mnie też mąż bardziej gadatliwy;) generalnie już jakiś czas temu zauważyłam, że faceci to gaduły i plotkarze, więksi od nas!:D
OdpowiedzUsuńJakie wrażenia na temat "Lilki"? mnie się bardzo podobała.
Co tu gadać, też lubię opowiadać.
OdpowiedzUsuńI to dla nas radość! Gadaj, gadaj, bo ciekawie gadasz...
OdpowiedzUsuńZ ,,Lilką'' jestem dopiero w jednej czwartej, ale podoba mi się!
OdpowiedzUsuńCzyli partnerstwo prawdziwe, tak trzymać!
OdpowiedzUsuńLubię gaduły płci obojga, o ile nie gadają tylko po to, by gadać.
OdpowiedzUsuńTo akurat jest cenne! Bo ciche dni się skracają...
OdpowiedzUsuńMoże przy mężach są cichutkie? Może w domu panowie mają patent na opowieści...
OdpowiedzUsuńOstatnia uwaga bardzo trafna! Na szczęście u mnie ,,słitaśnych'' prawie nie ma. Z rzadka się pojawia jednorazowo jakieś takie stworzenie.
OdpowiedzUsuńMoże po prostu wychodzimy z założenia, że jak się nie ma nic do powiedzenia, to nie trzeba tego zaraz ubierać w słowa...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)