Małż miał popołudnie medyczne. Czekałam, przytupując, aż wróci, bo jeszcze mus był pojechać do apteki po leki mamine, i do Lidla po ukochane rodzicielki twarożki. A bardzo się nastawiłam na film!
Z dwudziestominutowym opóźnieniem zasiadłam. Do ,,Julii i Julii''. I zostałam pochłonięta bez reszty... Boć to przecie o trzech najważniejszych dla mnie obecnie rzeczach w życiu: o miłości, gotowaniu i blogach!
Na szczęście kąpiel Mamidła wypadła w przerwie na reklamy! Uporałam się w siedem minut... A zaczynałam parę miesięcy temu od kwadransa!
Meryl Streep po raz kolejny rozłożyła mnie na łopatki... Dotychczas sądziłam, że po ,,Uczcie Babette'' żaden ,,kulinarny'' film mnie nie ruszy. A jednak! Pozostanie numerem dwa, ale w jakim stylu! I nic to, że amerykański w każdym calu. Pochlipałam w finale, ku uciesze Małża, a jakże! Jak zawsze, dałam się ,,nabrać''... Nie będę się kajać...
***
Tymczasem ,,wojna dwóch róż'' na tapecie! Niczym w Anglii sprzed wieków. Dzieci amerykańskiej Sister zamówiły wiązankę dla Babci, ku czci święta. Miało być dziewięć pomarańczowych kwiatów. Dostarczono tyleż, jednak w barwie pąsowej. Mnie nie przeszkadzało, albowiem Mamidło wielbi właśnie bordowe. Jednak jakość dostarczonych roślin wiele pozostawiała do życzenia... Padły niemal natychmiast! Główki w dół...
Zadzwonił koło szesnastej pan z kwiaciarni, mitygując się. Że może jednak nie całkiem to dostarczyli, co zamówiono. I, że w ramach rekompensaty, dodatkowy bukiet przyślą... No, to czekamy!
Ależ Mama będzie mieć niespodziankę!
Zaciekawiłaś mnie filmem, trzeba będzie wypożyczyć i obejrzeć. Co do kwiaciarni, to jestem mile zaskoczony ich reakcją...
OdpowiedzUsuńJa w reklamie jakiejś sieci komórkowej dostajesz podwójnie.
OdpowiedzUsuńA mówią że reklama to brednie.
Julie oglądałem z żoną
Pozdrawiam
i bardzo dobrze, o tej porze cięte kwiaty w mieszkaniu to sama radość
OdpowiedzUsuńZaczęłam oglądac, ale z żalem wyłączyłam - za pózno mi było. Jak dla mnie to dobre filmy powinni puszczać tak o 6 rano :) Wtedy nie zasnę na końcówce :)
OdpowiedzUsuńKilka razy korzystalam z kwiaciarni reklamujacych sie, ze wysylaja miedzynarodowo i zawsze konczylo sie to... niesmakiem.
OdpowiedzUsuńJa tam nie chce, zeby ktos dzwonil i sie mitygowal, ja chce zeby wykonal swoja prace rzetelnie.
Pozniej sie zmadrzylam i wysylalam pieniadze do brata, ktory zawsze kupil to co ja chcialam i bez przepraszania i kajania sie;))
Koniecznie muszę zobaczyć ten film i na pewno też będę beczeć;) Wróciliśmy z wyjazdu, pogoda dopisała, śniegu mnóstwo! Żałowałam , że nie mam takiego "sprzętu" do chodzenia jak Ty, bo machałam rękoma i nogami nie raz!;))
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńDobre kino, to jest to, co lubię :)
Zbieg okoliczności- u mnie też post filmowy, zapraszam :)
Serdeczności zostawiam :)
Zaraz zajrzę!
OdpowiedzUsuńJutro zamontuję Mamie nakładki, ciekawe, czy poczuje różnicę?...
OdpowiedzUsuńSister dojrzała chyba do analogicznej decyzji. I słusznie!
OdpowiedzUsuńTo może kompromis: dla Ciebie poranne powtórki, dla mnie kino nocne. Zgoda?
OdpowiedzUsuńFakt, byle nie zmarzły podczas transportu... Bo te róże smętnie już wyglądają!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Żonie. Mój by chyba tylko w kinie wytrzymał film, który w gruncie rzeczy należy do tzw. kina kobiecego...
OdpowiedzUsuńMnie ten telefon bardzo ubawił. Czekam teraz na dotrzymanie słowa...
OdpowiedzUsuń