No to zaliczyłam ,,oficjałkę'' świąteczną w placówce wychowawczej!
Babć przybyło całkiem sporo, a i dziadków naliczyłam dziewięciu. Niektóre panie sprawiały wrażenie, że są już babciami ,,pra'', ale to nieistotne.
Przedszkole raczej ubożuchne, warunki takie sobie, porównywalne z naszym byłym w grajdołku. Może dlatego, że nikogo tam nie znałam, odczuwałam na początku brak ,,ciepełka''. I w przenośni, i dosłownie.
Nic to, najważniejsze były dzieciaki. Gdy wyłoniły się masowo przed kurtyną, widziałam, jak Sebastian z niepokojem rozgląda się, czy i do niego ktoś przybył. Wychyliłam się zza sporych rozmiarów dziadka i wtedy... wielka radość się rozlała na obliczu mojego starszego wnuka. Młodszy, Staś, zobaczył mnie od razu, ale nie wykazał specjalnych emocji. Stach jest ponad tanie sentymenty! Do czasu...
Zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze to, że moje chłopaczki są w swoich grupach wiekowych praktycznie najmniejsi! W starszakach, czyli pięciolatkach, było dwóch chłopców naprawdę wielkich. Jeden prawie o głowę od Seby wyższy... Dziewczynki w liczbie trzech też porosły, nie powiem.
Drugą kwestię podsumowałabym hasłem ,,logopeda potrzebny od zaraz''! Matko, jak te pięciolatki ,,faflunią''... Na 10 dzieciaków tylko dwoje można było zrozumieć. W tym Sebastiana, ale on bardzo szybko mówił poprawnie... W młodszej grupie była natomiast dwójka z piękną dykcją! Chyba nawet Staś, choć jeszcze z ,,r'' ma kłopoty, mówi lepiej niż większość starszaków.
Zakochałam się okrutnie w Neli, , aktualnej ,narzeczonej'' Sebastiana. Wierna, choć mniejsza, kopia Jadzi z kabaretu ,,Mumio''. Te same skręty tułowia, grzebanie nóżką, tylko brązowej torebki brakowało. Rzęsy, na okoliczność tuszem maźnięte, całkiem mi popłynęły...
Po występach dzieci podeszły do babć i dziadków, głownie po to, by ofiarować laurki oraz podjeść ciasteczek. Seba skonsumował ze trzy, po czym poleciał się bawić. Staś natomiast spożywał systematycznie, jedno po drugim, aż talerzyki opustoszały. - To idź się teraz pobaw z kolegami! - zaproponowałam. Na co mój młodszy wnusio, nie grzeszący nigdy wylewnością, oświadczył: - Nie! Ja tu cały czas będę z tobą, babciu!
Po czym, ku memu niebotycznemu zdumieniu, się mocno przytulił! Tu już makijaż ostatecznie padł, więc zawezwałam Pierworodnego, by mnie ewakuował...
Warto było wstać skoro świt...
...dla takich chwil warto żyć...
OdpowiedzUsuńsłodko:)
OdpowiedzUsuńnigdy się nie odzywam, gdy mamcie chwalą się, że ich dzieci mają w przedszkolach naukę obcego języka ale mam ochotę powiedzieć - lepiej sobie załatwcie dla nich zajęcia z logopedą! Bo mówią tak niewyraźnie i niechlujnie, że nic nie można zrozumieć. Nie wiem co to się dzieje.
Wychodzi na to że makijaż jest niepraktyczny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja - ciocia, na każdych przedszkolnych występach potrafię się rozkleić - obojętnie, czy to dzień zapoznawczy dla przyszłych przedszkolaków, czy "prasowanie" na przedszkolaka, albo jeszcze coś innego.
OdpowiedzUsuńja TEN dzień mam przed sobą!:)
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że jak już będzie po to powiesz, że warto było:)!
OdpowiedzUsuńMilusińskie wnuki:)
Ja - dziadek, przeżywałem podobnie mój pierwszy występ w roli dziadka na uroczystości ku czci. Również to opisałem. Nie malowałem rzęs wiec nie miałem problemów w chwilach uniesień i wzruszeń. Teraz, czytając fachową ocenę występów skłaniam się do podobnej oceny dykcji i artykulacji naszych artystów. Podpowiem córce, aby zapytała, czy w przedszkolu wnusi działa logopeda.
OdpowiedzUsuńOgólnie mówiąc, to bardzo przydał mi się ten kontakt z moją wnusią w jej środowisku.
Pozdrawiam wszystkie babcie i dziadziusiów.
Nie wiem, na czym to polega, ale obecne przedszkolaki mówią gorzej niż ich rodzice w wieku analogicznym. Tego jestem pewna, bo mam nawet ponagrywane występy sprzed lat dwudziestu z górą i można się dosłuchać.
OdpowiedzUsuńPrzeważnie impreza, na którą się zupełnie nie ma ochoty, wypada świetnie!
OdpowiedzUsuńWięc pamiętaj - NIE MALUJ OCZU!:)
OdpowiedzUsuńW szkole byłyśmy trzy niezawodne ,,płaczki'' - pani sekretarka, kucharka i ja...
OdpowiedzUsuńTylko w połączeniu z przedszkolakami...
OdpowiedzUsuńMam swoje teorie, ale nie śmiem publicznie, bo zaraz zlinczują...
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedział! Będziesz dziadkiem, to sam doświadczysz!
OdpowiedzUsuńDla moich dzieci nigdy to nie był miły dzień w przedszkolu. Babcie i dziadkowie hen daleko. Odbijaliśmy to sobie później. Przy okazji wizyt były "koncerty";)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście każdy z malców wypatruje swoich dziadków, a gdy nikogo nie znajdą, słychać płacz nawet. Wczoraj płakali bliźniacy- Irlandczycy...
OdpowiedzUsuńDokładnie!:))
OdpowiedzUsuń