Przyjątko u Doris i M. bardzo udane. Było nas, kobitek, o dwie mniej niż zaplanowano. Dzielny pan domu wytrzymał babski najazd z godnością i honorem! Nie zdzierżył tylko raz, gdy na tapecie były tematy tekstylne... Ale wrócił po kilku minutach.
Dzięki imprezce ominęły mnie wstępne godziny marznięcia w pieleszach, bo po powrocie zastałam już niemal 15 stopni!
Teraz Radio RMF Blues sączy mi do ucha ulubione dźwięki, a ja zanurzam się w lekturę. Tym razem to ,,Geneza'', amerykańskiej autorki Karin Slaughter.... Jutro naklikam więcej!
Moja druga połówka czasem bywa na babskich spotkaniach i całkiem nieźle się na nich odnajduje;)
OdpowiedzUsuńRzecz gustu!
OdpowiedzUsuń