Mam już moje Szczęście z powrotem w domu, ale co przeżyłam, to przeżyłam!
Wczoraj jakieś telepki cały dzień, ciśnienie wariowało, jakieś totalne zawroty głowy niczym po solidnym nadużyciu. Mimo to normalne obowiązki plus dwie wizyty w szpitalu. Na szczęście druga szybka i sprawna, bo z Asią samochodem.
Ciężkim przeżyciem było późnowieczorne wyjście z psem. Dobrze, że śniegu nasypało, więc było dość jasno, a u mnie kurza ślepota. Postanowiłam puścić gadzinę luzem. W pewnym momencie zobaczyłam w oddali kota! Natrudziłam się nieźle, by Ery uwagę odwrócić, ale się jakimś cudem udało!
Dziś rano jeszcze trochę kołowacizna się utrzymywała. O dziwo, lepiej mi było na dworze niż w pomieszczeniach. Po dwunastej zameldowałam się u Małża, był już po kontrolnym prześwietleniu, ale wyników jeszcze nie znano. Lekarze płci obojga dawali sprzeczne informacje. Ordynator twierdził, że jest szansa na wyjście, młodsze doktory stanowczo wetowały tę koncepcję.
Około szesnastej postanowiłam wybrać się na drugą wizytę. Parę minut wcześniej usłyszałam chrobot klucza w zamku. Weszła Asia z okrzykiem: - Niespodzianka!
A za Asią ukazał się Małż. W szlafroku i kapciach! Tylko moje szalone dziecię było w stanie namówić ojca do podobnej eskapady. Bo ,,po co czekać, jechać do domu po ubrania, szukać znów miejsca na parkingu, skoro teraz się udało stanąć na wprost drzwi wyjściowych?''.
I tak odzyskałam chłopa! Telepki poszły się bujać na drzewo, wszystkie dziwne objawy ustąpiły. Trochę tylko przykry jest fakt przymusowej separacji od łoża... By nie urazić! Ot, Era nam ,,post'' urządziła...
Na razie dwa tygodnie L-4. Co potem? Zobaczymy... Jak znam życie, będzie się wyrywał do ,,mas, do roboty, do partii''. Ale od czego negocjacje...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Żyję,żyję
Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...
-
Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...
-
Jakiś czas temu, podczas Kołowej narady nad zagadnieniem, jaki upominek podarować Basi z okazji 50-tki, padła propozycja wykupienia masażu....
-
... za Waszą ,,obronę''. Chyba przejęłyście się słowami Elizy bardziej niż ja sama. Mnie tylko do głębi oburzyło nazwanie ,,byle jak...
Po takim poście to sobie dopiero karnawał urządzicie... :-)
OdpowiedzUsuńUfff!!!
OdpowiedzUsuńWierzę że teraz jak nie musisz jeszcze zaliczyć wizyty w szpitalu ,to ulga dla ciebie. I tak już masz dosyć na swojej głowie.
OdpowiedzUsuńTy jesteś zwyczajnie uzależniona od męża
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie pozytywne uzależnienie.
Pozdrawiam i zyczę zdrowia dla męża
Dobrze, że już nie musisz biegać do szpitala:)
OdpowiedzUsuńPlusem w tej całej sytuacji może być to, że teraz masz ciągłe towarzystwo męża:))
Najważniejsze, że już razem :) Cieszę się.
OdpowiedzUsuńDobrze, że na tym się skończyło! Teraz musisz się opiekować chorym mężem, bo oni jak te dzieci, wymagają szczególnej opieki :). Szybkiego powrotu do zdrowia dla męża życzę. Pozdrawiam serdecznie.Halina
OdpowiedzUsuńW domu najlepiej się małżonkiem zaopiekujesz i raz dwa wyzdrowieje. Cierpliwości ci tylko życzę bo chory facet potrafi marudzić . Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie ma to jak mieć wszystkich w domu:)
OdpowiedzUsuńOj tak...
OdpowiedzUsuńA nie słychać u Ciebie tych jęków? :)
OdpowiedzUsuńWsparcie z ulubionego miasta przyjmujemy z wdzięcznością!
OdpowiedzUsuńNoooo!
OdpowiedzUsuńTakie nieco bierne towarzystwo, ale to zawsze coś!
OdpowiedzUsuńNie chcę się tu przechwalać, ale jestem mistrzynią uzależnień! :)
OdpowiedzUsuńSzpital nie da tak zaraz o sobie zapomnieć, o czym za chwilę.
OdpowiedzUsuńOtóż to!
OdpowiedzUsuńBędzie się działo... :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że chłop w dom! :))
OdpowiedzUsuńNacieszcie się sobą, a obojgu zdrowia życzę. Trzymaj się, wiem, że to niełatwe, kiedy bliscy chorują, ale tym bardziej dbaj o siebie. Chociaż troszkę :)
Buziaki!
iw
O siebie mogę troszkę podbać między 23.00 a drugą w nocy...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze , że już jesteście w domu w komplecie. Razem lepiej się zdrowieje!
OdpowiedzUsuńUściski
Oczywiście! I wsparcie duchowe mam z balkonu, gdy muszę z Era po ciemku wyjść...
OdpowiedzUsuń