Odebrałam polecony z sądu. I dopiero mnie trzepnęło!
Zanim złożyłam wniosek, czytałam informację na stronie co najmniej 4 razy. Wydawało mi się, iż ze zrozumieniem. Wynikało z niej, że jedyny dokument, który powinien wystąpić w trzech egzemplarzach, to sam wniosek. Reszta pojedynczo.
Już w biurze podawczym pierwsza niespodzianka. Wniosków trzy zatrzymuje sąd, ale trzeba mieć jeszcze czwarty, by na nim pieczątka stanęła, że przyjęto. Akurat miałam, przez czysty przypadek...
Dziś w liście czytam, że żąda się ode mnie jeszcze dwóch egzemplarzy zaświadczenia o niepełnosprawności i tyluż oświadczeń osoby godzącej się odegrać rolę kuratora. I tu ja się pytam: dlaczego panienka ,,podawcza'' nie mogła mi tego powiedzieć? I po drugie: czy sąd nie posiada dostępu do ksero? Ja bym im te dwa złote zapłaciła!
Kolejny punkt to żądanie telefonu kontaktowego. Podałam go przecież w dwóch miejscach. Zatrudniają analfabetów?!
Na koniec groźba (niekaralna, niestety!), że jeśli w ciągu siedmiu dni nie dostarczę, to wniosek zostanie odrzucony! Ręce opadają...
A to dopiero początek procedur, ciekawe, co dalej?
***
Nie miałam do tej pory do czynienia z instytucją czyniącą sprawiedliwość. Raz byłam blisko, miałam zeznawać jako świadek, ale do zeznań nie doszło. Zwiedziłam tylko budynek, ponure gmaszysko, w którym rozkład pomieszczeń dla petentów projektował chyba szaleniec. Zdaje się, że teraz, na stare lata, przyjdzie mi tam bywać częściej. Nie napawa mnie to optymizmem...
Sprawiedliwość, są tacy, co twierdzą, że na tym świecie nie ma sprawiedliwości! Ale ja się do takich nie zaliczam!
OdpowiedzUsuń...że sprawiedliwość ślepa, to wiedziałem. Może to przez ślepotę "okienkowa panienka" niedowidziała co przyjmuje. Pod uwagę trzeba jeszcze wziąć głupotę i znieczulicę, no ale chyba jednak, to tylko ślepota... albo zakochanie. Jednak się nabiegasz... :))
OdpowiedzUsuńJuż na starcie stoimy na pozycji przegranej w kontakcie z urzędnikiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zgadzam się z Antonim Relskim.
OdpowiedzUsuńo jejku...no to pięknie się zaczyna...
OdpowiedzUsuńcierpliwości! :)
Urzędnicy prawdopodobnie także narzekają na problemy jakie w naszym pięknym Kraju wszyscy mamy, a podobnie jak prawie większość nie zamierza poprawić wszystko tu u nas od siebie na swoim stanowisku pracy..
OdpowiedzUsuńList kosztował zapewne więcej, niż ksero tych załączników (można przecież je poświadczyć za zgodność z oryginałem.)
OdpowiedzUsuńO sądach szkoda gadać... Uczestniczę (na szczęście nie jako oskarżona :) w sprawie, która toczy się - i to bardzo adekwatne określenie, że się toczy -mozolnie- już z 5 lat. Następna rozprawa w czerwcu... Ale przecież sędzi nie będziesz pospieszać, bo już na dzień dobry to Ty będziesz na przegranej pozycji, niestety.
Ojej, współczuję, bo nie zanosi się dobrze!
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę a jedynie współczuję.. Raz miałam do czynienia - na szczęście tylko przy okazji hipoteki. Choć i tak zaskoczyli mnie wezwaniem z powodu nieuiszczonego podatku. A ja naiwna myślałam, że już wszystkie zapłaciłam... i oto nie. Bo za sam fakt zamieszkania na Wichrowym musiałam jakiś podatek zapłacić. Najbardziej kuriozalny podatek jaki w życiu płaciłam. I to wcale nie mało... Pozdrawiam i wytrwałości życzę. Oby to była ostatnia podawcza wizyta w owej instytucji..
OdpowiedzUsuńOby, oby, choć pewności nie mam...
OdpowiedzUsuńTrzeba się będzie uodpornić. Trudne, ale chyba wykonalne. Czy naprawdę istnieją ludzie, którzy lubią się ciągać po sądach? Nie chce się wierzyć...
OdpowiedzUsuńTo jest chyba kluczowe słowo - ,,toczy się''!
OdpowiedzUsuńAno! Może nasze wnuki jakichś zmian dożyją, bo my już nie.
OdpowiedzUsuńMoże skoro początki trudne, to koniec będzie optymistyczny? Postaram się tak nastawić.
OdpowiedzUsuńZ Antonim przeważnie nie sposób się nie zgadzać.
OdpowiedzUsuńDla mnie to nowy rodzaj doświadczeń. Do tej pory z urzędnikami miejskimi i gminnymi szło mi nieźle.
OdpowiedzUsuńTo zdrowo podobno - nabiegać się!:)
OdpowiedzUsuńI ja w nią wierzę, może naiwnie...
OdpowiedzUsuńNa podstawie własnych doświadczeń doszłam do wniosku, że u nas takie instytucje jak sądownictwo i poczta cudownie się uzupełniają - jedno i drugie ma petenta tam, gdzie plecy kończą swą szlachetna linię.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Podobno cała procedura trwa rok...siły i cierpliwości życzę.Renia
OdpowiedzUsuńWiem! Byle tylko co 2 tygodnie nie żądali nowych papiureczków...
OdpowiedzUsuńI nic na to nie możemy poradzić, żadnej formy zemsty...
OdpowiedzUsuń