Gdy ponad 32 lata temu wprowadzaliśmy się w pielesze, już po kilku minutach dopadła nas sąsiadka z naprzeciwka. Średnio pewnie trzymając się na nogach, oświadczyła, że... jest bliska krewną Małża! No, po dłuższych ustaleniach okazało się, że i owszem, ale tak bardziej na zasadzie, że wszyscyśmy od tej jednej pramatki z Afryki...
Sąsiedztwo owo od tego dnia dawało się nam nieźle we znaki przez lat ponad dwadzieścia. Pani E. bowiem miewała niezwykle zmienne nastroje, zależne od ilości spożytego w ciągu doby trunku. Najbardziej ,,strawna'' była na lekkim rauszu. Wtedy można było przez chwilę prowadzić lekką i wesołą rozmowę, bez bluzgów i czepiania się. Na etapie kaca sąsiadka była mrukliwa i generalnie niechętna do kontaktu. Natomiast po przedawkowaniu (co, niestety, było najczęstszym zjawiskiem) była niezwykle uciążliwa!
Dobijała się nam do drzwi kilkanaście, a bywało że i kilkadziesiąt razy dziennie. A to coś przynosiła w darze, a to domagała się, by się z nią napić, a to papierosa sobie życzyła itp. Potem następowały monologi bełkotliwe na temat okolicznych mieszkańców, zjadliwe mocno. Wreszcie następował etap bezpośredniej agresji wobec nas. Pod byle pretekstem.
Bardzo długo dzielnie to wszystko znosiłam. Wszak wychowano mnie w obowiązku poszanowania dla osób starszych. A sąsiadka była starsza sporo... Pękłam w dniu, gdy pani E. zaczęła mi krytykować przyjaciół i tłumaczyć, kogo nie powinnam przyjmować w domu.
***
Dziś wieczorem dzwoni Asia i mówi: - Mamo, zaczepiła mnie jakaś pani na korytarzu. Zionęła mocno alkoholem, przesłuchała mnie, kto ja jestem, obgadała ostro poprzednich lokatorów mieszkania, a potem zaczęła nas nachodzić co chwilę. Jakieś ciasto przyniosła, oferowała różne usługi itp. Zupełnie jak kiedyś pani E.! A potem zapukał inny sąsiad i nas ostrzegł przed tą kobietą... Bo on i żona mieli już z nią niezłe przejścia!
W poprzednim miejscu dzieci moje mniejsze miały naprawdę rewelacyjnych sąsiadów. Jak będzie teraz? Oby im ta wielbicielka procentów życia nie zatruła, jak pani E. nam niegdyś...
oj współczuję, sąsiad potrafi....wiem coś o tym, nasz poprzedni w bloku, codziennie balował (huczne imprezy łącznie z rzucaniem butelkami w auta pod balkonem i kopaniem w drzwi o 4 rano!), doprowadził nas do stanu skrajnego wykończenia (brak snu przez ponad 6 miesięcy!) - niestety policja bezradna, wspólnota mieszkaniowa bezradna - jak to w naszym kraju bywa. trzeba było się wyprowadzić, kilka lat mieszkaliśmy w miejscu gdzie sąsiedzi byli tacy na dzień dobry - ani nie załazili nam za skórę, ale też nie byli pomocni gdy zachodziła taka potrzeba (choć my pomagaliśmy im zawsze). Za to obecna sąsiadka (a była właścicielka naszego domu) - ooooooo to babsko okropne i bezczelne, o mało nie doprowadziła nas do sprzedaży domu i ucieczki na koniec świata. Ale stwierdziliśmy, że koniec z grzecznością, koniec z byciem miłym, koniec pomocy i koniec kontaktów. I żałujemy, że nie zrobiliśmy tego znacznie, znacznie wcześniej! Córci życzę albo sił i wytrwałości albo asertywności i stanowczości ;-). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmłodsze pokolenie jest nauczone asertywności a w wypadku takiej pani jest konieczna, dystans. Dadzą radę.
OdpowiedzUsuńByłyśmy nauczone, żeby ze wszystkimi grzecznie tylko czemu z nami nie wszyscy grzecznie i co robić z tymi niegrzecznymi to już nie wiadomo.
...na sąsiadów nie mogę narzekać, może dlatego że w bloku jest tylko sześć rodzin. Jeden drugiemu pomoże jak trzeba. Dla córci rada musi być stanowcza i tak dołożyć sąsiadce aby jejw pięty weszło, kulturalnie oczywiście dołożyć...
OdpowiedzUsuńNie ma co zabierać się za takie relacje ale jak mówił ktoś mądry :
OdpowiedzUsuńNie walcz z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem
Pozdrawiam
przysłowie mówi "dobry sąsiad to najlepszy krewny".T ylko jak go odróżnić i jak to sie ma do powiedzenia, że z rodziną najlepiej na obrazku , ja się pytam. Vale!i
OdpowiedzUsuńNajlepiej takich unikać! Choć w bloku może być to trudne niestety...
OdpowiedzUsuńWyprowadzając sie na wieś miałam nadzieje, że bede mieć spokój od uciązliwych lokatorów, ale po kilku latach za płotem wybudował się brutal i prostak... wsi spokojna, wsi wesoła...
OdpowiedzUsuńWspółczuję i trzymam kciuki za spokój:)
-- może rzeczywiście ignorować, nie zauważać... no a jeżeli to bez rezultatów.... porozmawiać z nią poważnie... tylko trzeba poczekać, aż oddech będzie miała świeży, co może być trudne.....
OdpowiedzUsuńAsertywność nie zaszkodzi na pewno w tym przypadku...
OdpowiedzUsuńOtóż to! Chyba to jednak były błędy wychowawcze...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dziecię sprosta!
OdpowiedzUsuńA kysz! Precz, idioci od dziecka mego...
OdpowiedzUsuńNajlepszych w życiu sąsiadów miałam ponad 30 lat temu... To były czasy!
OdpowiedzUsuńBędą się zaczajać przy windzie na przykład...
OdpowiedzUsuńA dlaczego niby na wsi ludzie mieliby być mniej uciążliwi? I w mieście, i w grajdołkach mieszanka!
OdpowiedzUsuńOj, może to być trudne...
OdpowiedzUsuńWitam po przerwie ;)
OdpowiedzUsuńSkąd ja znam ten temat, ale sąsiada dotyczy ;( teraz schorowany, zatem mam spokój, nie nachodzi, nie odwiedza, pic już nie może.
Oby Twoje dzieci miały spokój i miłych tylko wokół ;)
Pozdrawiam serdecznie ;)
Oby, oby! Witaj znów..
OdpowiedzUsuń