W niedzielę, po raz pierwszy od dwóch lat chyba, spotkały się u nas dziecka mniejsze i większe z wnukami włącznie. Bardzo miły dzionek, choć i w niejakie osłupienie zostałam wprawiona! A to za sprawą starszego wnuka - Sebastiana.
Jakoś tak dotychczas niby obu chłopców starałam się traktować jednakowo, ale jednak... Seba starszy, znam go i kocham o dwa lata dłużej niż Stasinka. Poza tym wydawał się taki nadwrażliwy, delikatny, podczas gdy Staś to bardziej taki mały Pudzian, mniej skomplikowany.
Nie przytoczę Wam dokładnie tekstu, jaki w pewnym momencie rzucił Seba pod adresem swojej Mamy. Ale było to bardzo... bolesne?! A jednocześnie w jakiś sposób paskudnie wyrafinowane!
Moje latorośle potrafiły, owszem, zadeklarować, że mnie nie lubią, nie kochają, a nawet nienawidzą. W mniej więcej analogicznym okresie życia. Jak prawie każda Mama, dowiadywałam się, że jestem niedobra, czasem nawet głupia. Wiadomo!
Ale to były takie proste, spontaniczne komunikaty. Wywołane bieżącymi emocjami. Bez elementu wyrafinowania i chęci trafienia prosto w najwrażliwszą ,,miętkę''...
Zadziwił mnie niepomiernie spokój, z jakim Hania przyjęła tekst swojego Pierworodnego. Gdy mnie łzy się zakręciły... - Ja już nie takie rzeczy słyszałam! - powiedziała. I podała kilka przykładów, od których mi się ostatnie włosy na głowie zjeżyły...
I zaraz mi się przypomniał pan magister M. z czasów studiów, który twierdził, że ,,dzieci to małe Dżingis-Chany''! Wtedy nie wierzyłam. Ale teraz?
Z jednej strony taki ,,aniołek'' co chwilę mówi ,,proszę'' i ,,dziękuję'', odnosi do zmywarki talerzyk, gdy skończy konsumpcję. A z drugiej nagle bombarduje słownie tak, że mój starczy mózg staje... I nie może się otrząsnąć ze wstrząsu!
Tymczasem Stasinek wczoraj nad wyraz przymilny, spokojny nawet, anioł nie dziecię! Ustępliwy wobec starszego brata, raz na jakiś czas tylko ciosy oddający...
Chyba zrewiduję osobisty stosunek do wnusiów. Może nie stuprocentowo, ale w jakimś niedużym podzakresie?!
Dzieci nie zawsze zdają sobie sprawę z tego co mówią. Jeszcze niezupełnie rozumieją znaczenie słów . Pamiętam jeszcze z własnego dzieciństwa jak czasem powiedziałam komuś coś przykrego a wcale nie miałam zamiaru robić przykrości tej osobie. Nie wszystko co mówią dzieci trzeba traktować serio. A swoją drogą-podobno najbardziej ranimy tych, których kochamy.
OdpowiedzUsuńCicha woda brzegi rwie...
OdpowiedzUsuń-- oj to wszystko jeszcze pewnie przede mną., bo moje wnuki ot jeszcze maleńkie... czyli BABCIU BĄDŹ GOTOWA NA WSZYSTKO.... no cóż... pozdrawiam..
OdpowiedzUsuńMoje, dorosłe już, dzieci są subtelnie dyskryminowane przez dziadków, w odróżnieniu od pozostałych wnucząt. One to czują i jest im zwyczajnie przykro...
OdpowiedzUsuńA kiedy przywali taki sporo starszy to się słabo robi. I wtedy dopiero nie wiadomo co robić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo przepraszam, ale od dawna wiadomo, że dzieci chcą dorosłym wejść na głowę.To rodzice decydują, na co dzieciom pozwolą. Chyba, że chcą mieć w domu szantażystę.
OdpowiedzUsuńOj nie powinna sobie na takie zachowanie synowa pozwalać, bo teraz ci młodzi stanowczo rozpuszczeni przez rodziców, a potem się dziwią że odzywki coraz bardziej drastyczne(-;
OdpowiedzUsuńMoże to paradoksalnie lepiej kiedy pisklaki odkryją się wcześniej. Później może być cios nie do zniesienia. Mówią przecież , że wnuki kocha sie bardziej od własnej progenitury. Pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńdziwne, że Mama pozwala na tak bezpośrednie i bolesne komentarze Malca. To niedopuszczalne. Nasz 5 i pół roczny Malczyk też ma jazdy, ale zostaje natychmiast spacyfikowany, więc reakcja pokory jest natychmiastowa.
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńGrunt, to od małego, rozróżnianie dobra od zła. A szacunek też winien być od szczenięcych lat dawany w przykładzie.
Pozdrawiam miłą Babcię :)
Skąd się bierze w dziecku od czasu do czasu taki chłód emocjonalny? To pewnie są tylko momenty, ale takie przykre...
OdpowiedzUsuńMama wcale nie pozwala! Ale nie jest w stanie zapobiec zawczasu przecież...
OdpowiedzUsuńWnuki się kocha bardzo, ale pokolenie starsze też, więc wnusio podpadł nieco. Mam nadzieję, że to tylko taka ,,próba sił''. Czasem mnie wcale nie cieszy, że maluch ma takie bogate słownictwo!
OdpowiedzUsuńHania sobie wcale nie pozwala! A dzieciaki nie są rozpuszczone. Bynajmniej! Jednak taki słowny wyskok może się zdarzyć nieoczekiwanie...
OdpowiedzUsuńKrzywdzicie trochę rodziców. Moje starsze dzieci są naprawdę konsekwentne i nieuznające bezstresowego wychowania.
OdpowiedzUsuńOj, tak! Raz starszy tak dosadnie przywalił, że do śmierci zapamiętam!
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście przykre... Dziadkowie niesprawiedliwi!
OdpowiedzUsuńBabci jeszcze na razie nie postponują, ale kto wie?...
OdpowiedzUsuńI to jest dopiero niemiła niespodzianka!
OdpowiedzUsuńMądre słowa! Zgadzam się w pełni. Dzięki!
OdpowiedzUsuńNie mam doświadczenia, więc trudno radzić, ale że przykro, to rozumiem.
OdpowiedzUsuń