W środę tuż po dwunastej w południe zdążaliśmy do Sądu Okręgowego. Akurat w radiu toczyła się dyskusja na temat działania naszego wymiaru sprawiedliwości w aspekcie afery Amber-Gold. Zadzwonił pan, który stwierdził: - W takich Stanach przestępca z gatunku najbardziej zbrodniczych po półrocznym procesie dostaje wyrok np. 150 lat więzienia. U nas tymczasem po 150 latach procesu dostaje wyrok 6 miesięcy...
Coś w tym jest, choć i przesada oczywiście też!
***
,,Już'' siedem miesięcy od momentu złożenia pozwu w sprawie ubezwłasnowolnienia Mamy rozprawa się odbyła. Trwała jakieś 7-8 minut. Asia, występująca w charakterze rzecznika interesów Mamy, wypowiedziała raptem dwa słowa (,,przychylam się!''). Mnie przesłuchano nieco obszerniej, ale niektóre pytania pani sędziny były wprost żenujące...
Potem wyproszono nas na moment. Wysoki Sąd się bowiem musiał naradzić. No i naradzili się! Żeby rozprawę odroczyć do 6 listopada. Z powodu? Ano takiego, że Mama nie odebrała pisma sądowego o terminie rozprawy! Na której jej stawiennictwo bynajmniej nie było obowiązkowe!
Próbowałam tłumaczyć, że nijakiego pisma urzędowego Mama nie jest już w stanie świadomie odebrać. Ani podpisać, ani zrozumieć, bo przecie czytać ani pisać już nie potrafi... Nieważne, procedury przede wszystkim!
Wszystko więc się przesuwa znów o kolejne miesiące... Daj Boże nieustające zdrowie naszemu uroczemu listonoszowi Przemkowi! Bo jakby doręczyciel się zmienił? Strach pomyśleć... ZUS gotów maminą emeryturę przetrzymać do czasu, gdy ja uzyskam status prawnego opiekuna. Co może nastąpić najwcześniej w styczniu-lutym przyszłego roku..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz