piątek, 18 października 2013

No, nie wiem...

To było ponad dziesięć lat temu, w pełni lata.

Spędzaliśmy rodzinne wakacje w wynajętym domku nad Wdą. W dość bezludnej okolicy. Co jakiś czas na rzece pojawiał się spływ kajakowy, bo trasa popularna bardzo.

Pewnego dnia pojawił się pojedynczy kajak, w którym siedział jeden pan ok. 35-letni i jeden circa 16-letni młodzian. Dobili do brzegu i zaszli przed nasz domek, pytając o możliwość przeprawienia się na kanał Wdy, po drugiej stronie. Ponieważ nie wyglądali na tatę i syna, spytałam, na jakiej zasadzie podróżują w podobnym składzie.

- Jestem wychowawcą na obozie młodzieżowym - zeznał 35-latek. - Mamy bazę nad jeziorem Wdzydzkim. Dziś zaproponowałem dzieciakom  spływ kajakowy, zgłosił się tylko ten jeden uczestnik... - A co robi reszta? - zapytałam zaciekawiona. - Leży na materacach przed namiotami i słucha głośnej muzyki! Niestety... Nie chce im się nic!

***

Przypomniałam to sobie dziś, oglądając jeden z polskich seriali. Trzech młodych chłopców i dwie dziewczyny zdecydowało się na circa dobowy surwiwal w lesie. Do dyspozycji mieli nóż, trzy zapałki, wędkę i śpiwór. Zabawę zorganizował pułkownik WP, ojciec jednego z uczestników.

Synek ,,wodza'' umówił się z siostrą, że go odbierze autem  z umówionego miejsca do domu, gdzie młody się wyśpi w wygodnym łóżku, poje normalnego jedzonka itp. A rano wróci na miejsce zbiórki. Udając bohatera. By tato poczuł się z niego dumny...

Z kolei dwie pary, męska i żeńska, wpadły na ten sam pomysł, by schronić się na noc w gospodarstwie agroturystycznym. Jedynym, który został na noc w lesie naprawdę, był pan pułkownik!

***

Scenariusz niby fikcyjny, ale jakże prawdopodobny! Jak bardzo młodzi ludzie obecnie unikają sytuacji stresujących i trudnych, jak próbują za wszelką cenę ułatwiać sobie życie. Pojęcie ,,uczciwość'' traktuje się jak danie dla frajerów, powodem do dumy jest kombinatorstwo! Przechytrzyć ,,wapniaka'' - to autentyczny  powód do satysfakcji!

***

 Jako była długoletnia harcerka, nie potrafię tego zrozumieć! Za Chiny Ludowe... Pewnie prawdziwy dinozaur ze mnie?...

17 komentarzy:

  1. witam w krainie dinozaurów...

    a takiego kombinatorstwa nie cierpię..coraz bardziej popularne w klasach młodszych i akceptowane przez rodziców..wygodnictwo i odcinanie od stresów...bo traumasrauma...a potem zdziwienie..że jest inaczej..

    czas poszukać trumny..to nie mój świat..

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, zgadzam się w całej rozciągłości! Mam do czynienia z młodymi na co dzień (uczę w gimnazjum). Od obecnej młodzieży dzieli mnie jakieś 15 lat, ale odczucia są takie, jakby ich minęło ze sto... Rodzice chuchają, dmuchają, przychodzą z pretensjami o bzdety. Za moich czasów, kiedy miało się problem z jakimś przedmiotem, zakuwało się do białego rana byleby tylko dostać lepszą ocenę. Jeszcze się dostawało burę od rodziców, że pewnie czegoś nie dopilnowaliśmy, nie uważaliśmy na lekcjach, itp. Dziś rodzic nie stawia wymagań swojemu dziecku, tylko wymusza u nauczyciela obniżenie wymagań, wyrabia tysiące papierków o dysleksjach, dysgrafiach, dyskalkuliach, ewentualnie przenosi dziecko do innej szkoły, gdzie wymagania mniejsze i na koniec szkoły będą same piątki i szóstki. Nieważne, czy dziecię zdolne czy nie. Ech... coś mi się wydaje, że rośnie nam pokolenie życiowych oferm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmierć frajerom to jest trend naszych czasów, i chyba zawsze był, ale ostatnio to nabiera przerażającej powszechności. Spryt w zyciu niestety bardzo potrzebny chyba tak samo ważny jak uczciwość. Tylko jak pogodzić jedno z drugim tego szkola uczniom powinna wytłumaczyć . Mnie raczej spryt moich dzieci zawsze zaskakiwał, ale się cieszyłam że żadne z nich fajtlapy życiowe. Chyba teraz także bym się nie pisała na dobrowolne trudy zyciowe, też wygodna sie zrobilam..

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj :)
    Jest wielu odważnych, młodych ludzi, znam takowych :)
    Pozdrawiam mile ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam się, jak ci "sprytni" odnajdą się kiedyś jako rodzice...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, sama takich dwoje posiadam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uleczko! W naszym wieku wiadomo, że cenimy sobie wygody, bośmy już trudów posmakowali... Uważam jednak, że nie tyle szkoła winna uczyć tego, co uczciwe i dobre, a dom!

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety! Czy nam już nigdy to kombinatorstwo nie odpuści?

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, ciężka sprawa z rodzicami, ale i wpływ kolegów niebagatelny...

    OdpowiedzUsuń
  10. Może my się już tylko nadajemy do jakiegoś getta dla ,,niedzisiejszych""?

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba w świetle ostatnich informacji na temat róznych stosunków (dosłownie) panujących w kościele, myślałam że początek Twojego wpisu dotyczy księdza i np. ministranta, wybierających się na spływ w ustronne miejsce....

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie Kasiu.
    Ja uczę na wszystkich poziomach od nauczania po gimnazjum (przedmiot artystyczny-plastyka) i z przerażeniem patrzę na to wszystko..Już od początku rodzice wiedzą lepiej ode mnie, jak rysować,a dziecko nawet ołówka trzymać nie potrafi..
    Nagminna jest nieumiejętność ubierania się, sorry,ale jak mi panienka z drugiej klasy podeszła,żebym jej zawiązała buty, to odmówiłam..Sznurówki miała w porządku i dziurki w butach też! W domu się ćwiczy,ale niestety większość mam woli sama ubierać(bo szybciej,a serial leci:))), zamiast dać dziecku czas i wstać wcześniej,pozwolić mu na samodzielność..
    I to wtrącanie się do naszego nauczania..Jak mamy to robić..Może nauczyciele powinni zacząć wtrącać się do wychowania i otwarcie mówić: nie nauczyła pani/pan swojego dziecka:słuchać dorosłych, wykonywać polecenia, pani dziecko nie wie co to obowiązkowość, i za to wszystko ma uwagi i niskie oceny..

    Ciekawe, co by rzekli...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jako sprytni rodzice obowiazki zepchną pewnie na dziadków albo na nianie.Ale babcie także już do tych sprytnych ostatnio się zalicza, więc tylko niania ,albo w ogóle bez dzieci, a w domu kotek, bo tego na spacer wyprowadzać nie trzeba, a jak przeszkadza to mozna oddawać do schroniska.

    OdpowiedzUsuń
  14. Takich tematów nie poruszam z zasady.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bo dla niektórych jedynie powoływanie potomstwa do życia jest przyjemne...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...