Na przegonienie listopadowych smuteczków taka opowiastka. Rodem z głupawego programu telewizyjnego. Mnie bawi niezmiennie od dwóch miesięcy.
Do sądu aktor, specjalista od szekspirowskich ról tragicznych, pozwał dwóch pracowników technicznych macierzystego teatru. O odszkodowanie za ,,utratę wizerunku''. O co rzecz poszła?
Otóż dwaj ,,fachowcy'' dość regularnie nagabywali aktora o drobne na piwo. Aktor dawał zazwyczaj, ale w końcu się zbuntował, bo co za dużo, to niezdrowo. I tu się amatorom chmielowej zupki mocno naraził...
Akurat w repertuarze był ,,Otello''. Aktor obsadzony w roli tytułowej, oczywiście. Nowoczesna koncepcja reżyserska zakładała, że po uduszeniu Desdemony, zazdrosny Maur z rozpaczy skacze w przepaść. Panowie techniczni rozkładali więc w odpowiednim miejscu stos materacy, aktor na nie skakał, pozorując śmierć wśród ostrych, nagich skał.
Dzień po tym, jak aktor odmówił datku na piwko, fachowcy w miejsce piernatów ustawili ,,skąpcowi'' ... trampolinę! Możecie sobie wyobrazić, co się dalej działo. Biedny Otello kilkanaście razy ukazywał się zdumionej widowni w najróżniejszych pozycjach, wywołując niepohamowane salwy śmiechu! I cała tragedia na nic...
Świetne:)!
OdpowiedzUsuńTo musiał być nie zapomniany widok;)
Na szczęście listopad jutro się zakończy :)
OdpowiedzUsuńDziękuje. "Śmiejąco" zaczął mi się dzień , dzięki Tobie. Widzę tę scenkę. Kapitalna. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńŚwietne!!! I w taki to sposób z tragedii zrobiła się komedia hehe. Buziaki-;)))
OdpowiedzUsuńcały czas się śmieję :-)
OdpowiedzUsuńprawda czy fałsz?
OdpowiedzUsuńAle tak czy śmak, dobra anegdotka:)))))
Doskonała anegdota, i pięknie napisana!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że się spodoba! Sama się z niej śmiałam przez kilka dni...
OdpowiedzUsuńPonoć oparta na faktach...
OdpowiedzUsuńI o to mi szło!
OdpowiedzUsuńI tylko pan aktor nie umiał zachować dystansu do samego siebie. Szkoda!
OdpowiedzUsuńMoja wyobraźnia też potrafiła zobaczyć podskoki Otella.
OdpowiedzUsuńI niech spada! Na szczaw i mirabelki!
OdpowiedzUsuńNa pewno! Żałuję, że mnie tam nie było!
OdpowiedzUsuńPodobno kiedyś w teatrach wszelkich był zwyczaj, że gdy dana sztuka była grana ostatni raz, aktorzy robili sobie wzajemnie często dość niewybredne dowcipy a widownia miała niezły ubaw.
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś na sztuce pt. " Czego nie widać", czyli sztuka o tym, czego nie widać na scenie, bo się dzieje za kulisami. Wyszłam po spektaklu obolała ze śmiechu, z rozmazanym makijażem, bo uśmiałam się do łez.
Marze by znów obejrzeć coś, co wprawiłoby mnie znów w taki stan.
I żałuję, że nie byłam na takim przedstawieniu Otella, który raczej mało zabawny jest.
Miłego, ;)
Bo to był współczesny Otello i tak jak w grach komputerowych miał kilka żyć...Co sobie wyobrażę tę scenkę to mi wesoło :) Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńCzyli od dzisiaj mamy strzec się pijaczków? co by im nie podpaść :)
Pozdrawiam
To akurat nie od dzisiaj. Raczej od zawsze!:)
OdpowiedzUsuńProszę, jaka interpretacja! Buziaki...
OdpowiedzUsuńTeż bym poszła na naprawdę śmieszną sztukę! Rzadko mi się zdarza pokładać ze śmiechu...
OdpowiedzUsuń