Niesamowicie mnie ostatnio rozczula mój młodszy wnuk...
Stasinek bardzo długo totalnie mnie ignorował! Liczył się tylko Dziadek. Jako obiekt do wspinania się i szaleństw przeróżnych. Nie chciał się ze mną ani witać, ani żegnać. Byłam ,,przeźroczysta'' w pewnym sensie...
Przełom nastąpił w styczniu tego roku, podczas Dnia Babci i Dziadka w przedszkolu. Od tego momentu Staś mnie nie tylko dostrzega, ale i obdarza sporą uwagą. Dziś mi wyznał, że lubi mnie najbardziej spośród swoich ,,czterech babć'' (czyli dwóch rzeczywistych i dwóch pra...). Opowiadał mi z godzinę różne historie, wdrapywał się na kolana, przytulał itp. Rzekłabym nawet, że byłam dziś dla niego większą ,,gwiazdą'' niż Dziadek!
Bardzo szybko udawało mi się też zażegnywać w zarodku konflikty Stasia i Sebastiana. Raz tylko nastąpił poważny zgrzyt. Staś w pewnym momencie zameldował, że boli go ząb. Zapomnieliśmy z Małżem przez chwilę, że czterolatek niekoniecznie posiada już poczucie humoru i pokazaliśmy maluchowi... kombinerki w roli likwidatora problemu! Oj, działo się...
Pierworodny z Hanią odwiedzili dziś Babcię. Po długiej, paromiesięcznej przerwie. Nieco zszokowani galopującymi postępami choroby! Nie dziwię się ich reakcji... Mnie z kolei bardzo zaskoczyła wiadomość, że z pokoju Mamy zniknęła pani Zosia! Albo przeniesiono ją do innego pokoju, albo... Tu brak mi koncepcji! Zobaczymy we wtorek, o co chodzi.
Wstępnie ustaliliśmy, co kto robi na Wigilię. Będzie interesująco, albowiem po raz pierwszy dwie tradycje rodzinne się spotkają. Nasza i Haniowa! Do tej pory Szymon z Hanią po naszej gdyńskiej wieczerzy jechali do Tczewa. Teraz będziemy mieć dwa w jednym! Ot, ciekawostka...
Do moich obowiązków należy dostarczenie barszczu, pierogów i kapuchy. Może jeszcze się uda akurat wypiec świeży chlebek...
Byłam tu juz wcześnie rano i nie spodziewałam się że tu ciągle jeszcze będę tą pierwszą w komentarzach. a zaczęłam tu pisać rano i tak sie rozpisałam i tak powstał ten dzisiejszy post na moim blogu. A co do Twojej mamy. Myślę że to skutek także tego jak się mówi że starych drzew się nie przesadza. Moja Mama zmarła po pobycie w ciągi niecałych 3 tygodni, pomimo tego że wiedziała przecież że to nie na zawsze, jedynie na czas kiedy bratowa zachorowała (zresztą potem zmarła) a u mnie był także umierający mój mąż w domu. Była w pełni władz umysłowych miała skończone 97 lat i pewnie już dalej żyć nie chciała. Ale to dla mnie do tej chwili niełatwe wspomnienie i zal że tego inaczej wówczas nie rozwiązaliśmy. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńTo w nawiasie, to mowa o bratowej ,która zmarła 3 tygodnie przed moim mężem. Wcześniej,bo pół roku jeszcze przed nimi, zmarła moja Mama w domu seniora
OdpowiedzUsuńSłodki ten Stasinek:))
OdpowiedzUsuńNiestety, ta choroba postępuje chwilami szybko...najważniejsze, że Mama się dobrze czuje w ośrodku.
Zapowiada się Wam duża rodzinna Wigilia:))
---u mnie też już pierwsze plany wigilijno- świąteczne, kto co itd , no bo gdzie to wiadomo... jak ten czas szybko biegnie... jeszcze nie tak dawno rozpalaliśmy grilla a tu proszę , jeszcze chwila i Mikołaj w drogę wyruszać będzie...;)
OdpowiedzUsuńKażdy kolejny rok jakby szybciej przelatuje. Jak to możliwe? Einstein miał jednak rację w kwestii względności...
OdpowiedzUsuńW zasadzie Wigilia w składzie liczbowo takim samym, tylko z zamianą ewentualną jednej osoby...
OdpowiedzUsuńNie ma co gdybać teraz, po latach,k że można było inaczej. Widać tak być miało...
OdpowiedzUsuńja jeszcze w tyle ze świętami..a czas galopuje, jak oszalały...w tym roku Pola z D.przyjeżdża, wszystkie ciasta muszę na orkiszu,bo On nie może inaczej.albo na zakwasie,taka mała zmiana będzie.no i więcej drobiu muszę, bo Oni nie jedzą czerwonego mięsa..ale damy radę:))) jeszcze tylko przeżyć sobotę (zawody) i będę mogła piec pierniczki:)
OdpowiedzUsuńno to teraz jesteś najukochańszą Babcią,opłacało się poczekać:)
a choroba to zło.ale trzeba przeżyć..i cieszyć się z dobrych chwil.
W pewnym wieku każdy dzień przynosi zmiany i to często bardzo drastyczne - w niedzielę jest wszystko normalnie a w poniedziałek może być zupełnie inaczej, łącznie z odejściem. I nie ma to znaczenia, gdzie się człowiek stary znajduje - w rodzinnym domu czy w zakładzie. Moja teściowa przemieszkała w zakładzie u sióstr 11 lat, zmarła mając 98 lat, a wszyscy byli pewni,że nastąpi to zaraz po przeniesieniu do zakładu, bo "starych drzew się nie przesadza". Nie dziwię się, że Twój wnuczek wpadł w panikę - poczucie humoru jest zawsze dostosowane do ilości zebranej wiedzy i doświadczeń życiowych, więc wiadomo, że u 4-latka nie może być ono takie jak u dorosłego. Mam tylko nadzieję, że ten dowcip nie utkwi mu w głowie i nie sprawi,że będzie wpadał w histerię u dentysty.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Też mam nadzieję! Czasem dorośli głupio coś palną bez namysłu, a potem dziecko traumę ma...
OdpowiedzUsuńTo kciuki będę ,,trzymieć'' w sobotę za jakieś medale albo puchary szczerozłote! :)
OdpowiedzUsuńsoczewicę gotuję do miękkości i ją potem rozciapuję, rozgniatam, przecieram, potem dodaję do niej starte warzywa jakie są, plus cebulka, plus czasami pieczarki wszystko podduszone na patelni, miącham, podsypuję majerankiem i zapiekam w foremce:) i jem na ciepło, na zimno.
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było, zmiany u Ciebie.
Dzięki za przepis i za powrót!
OdpowiedzUsuń