W każdym mieście, dużym czy małym, są takie dzielnice, gdzie, jak to mówią ,,strach się bać''. W mojej Gdyni były to kiedyś okolice Chylonii, szczególnie tzw. ,,Meksyk'', w Gdańsku od zawsze Orunia.
Już od jakiegoś czasu słyszeliśmy, że właśnie na gdańskiej Oruni jest piękny park. Jakoś nigdy nie było czasu ani okazji, by stwierdzić naocznie. Aż do wczoraj.
Małż chciał mnie po obiedzie wyciągnąć na spacer w nasze pola. - Wiesz, ja nie bardzo. Same pola mnie nie rajcują. Ani tam człowieka, ani ładnych widoków. Poszłabym z Tobą chętnie, ale gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam. Może właśnie do tego oruńskiego parku?...
No i pojechaliśmy. Już w 15 sekund po wejściu oczarował mnie staw. Otoczony ze wszystkich stron płaczącymi wierzbami, których gałęzie zwieszały się aż do lustra wody... Nie mogłam się napatrzeć! A to było dopiero preludium.
Dalej masa ciekawych zakątków. Między innymi pomnik ku czci polskich Tatarów, walczących za Ojczyznę od czasów Grunwaldu po ostatnią wojnę. Przy okazji z tabliczki na pomniku dowiedzieliśmy się, że nazwa ,,ułani'' pochodzi od nazwiska tatarskiego pułkownika Stanisława Ułana.
Spacerowaliśmy niemal godzinę po ścieżkach i alejkach. Potoczki, kładki, kolejne dwa stawy z kaczkami w dużych ilościach. Ludzi niewiele, trochę rowerzystów i biegaczy, parę mam z dziećmi na placykach zabaw, tu i tam gromadki emerytów. Trochę nostalgicznie, bo już jarzębiny zupełnie czerwone, a kasztanowce całkiem rude...
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Pruszczu, by przespacerować się po innym parku, utworzonym kilka lat temu w miejscu, które niegdyś uchodziło za bardzo ,,zakazane''. I słynęło wręcz z tego, że co jakiś czas kogoś tam mordowano... Teraz fontanny, kwietniki, lampy, alejki, mosteczki - bajka po prostu! Wstąpiliśmy też na bardzo dobrą kawkę...
Moje pierwsze zetknięcie z Pruszczem miało miejsce 40 lat temu. Miasteczko wydało mi się wtedy totalnym zadupiem... Brzydkim, zapyziałym, wręcz odstręczającym. Teraz nie wyobrażam sobie soboty bez wizyty na ulubionym rynku, w Sieci 34, Lidlu itp. Tu mój fryzjer, zegarmistrz, ciucholandy. Gdyby tak jeszcze Kauflandzik postawiono... Bo Rossman już jest od niedawna.
Od września zamierzam się zapisać na uniwerek trzeciego wieku. W bezpośrednim sąsiedztwie liceum, do którego chodziło potomstwo... Więc też miejsce troszkę sentymentalne.
o widzisz! A ja pochodziłabym, z Wami:)))
OdpowiedzUsuńUniwerek III wieku to bardzo pożyteczna inicjatywa.Jestem pewna, że miło spędzisz tam czas. Kilka lat temu brałam w tej zabawie udział.Niewiele nowego się nauczyłam co prawda, ale świetne były wkłady prof. Czapińskiego (socjologia) oraz cykl wykładów z historii sztuki, które były w Muzeum Narodowym. Poza tym były przeróżne wycieczki i zwiedzanie ciekawych miejsc w Warszawie i poza Warszawą oraz wspólne wyprawy na koncerty i do teatru.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ja Pruszcz poznałam 40 lat temu ,była tu pierwsza moja praca -staż, trwał
OdpowiedzUsuńrok .Przez 25 lat praktycznie w Pruszczu bywałam tylko przejazdem i moje zdanie było zbieżne z Twoim - zadupie.Dopiero 15 tal temu kiedy zaczęłam szukać miejsca na dom odwiedziłam okolice Pruszcza , co prawda na samym końcu i zostałam , chociaż zakochana byałm w Kościerzynie i okolicach ,jednak ze względu na odległość do Gdańska wybrałam Pruszcz i nie żałuję.Również ładne miejsca są w Tczewie ,jestem w trakcie odkrywania.Pozdrawiam Krystyna
Piszesz Kauflandzik to może też Lidelek?
OdpowiedzUsuńDo tego pasuje w Siateczce 34 i w Rossmaniku.
No chyba, że to zwykły Lidl i poczciwy Rossman
Pozdrawiam
Nie Lidelek, tylko Lidluś! Zdrobnieniami honoruję tylko ulubione markety...:)
OdpowiedzUsuńKiedyś bardziej lubiłam właśnie Tczew. Ale Pruszcz się zrobił taki ,,przytulny''...
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej zależy na zajęciach ruchowych.
OdpowiedzUsuńBo przecież ,,piękna nasza Polska cała'', prawda?
OdpowiedzUsuńU nas był basen i gimnastyka dla seniorów oraz kurs tańca.
OdpowiedzUsuńI o to chodzi!
OdpowiedzUsuń...czyli czasami nie warto "strach się bać"...
OdpowiedzUsuńPrawda! Cudze chwalicie, swego nie znacie pasuje jak najbardziej!
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się przekonać to tego nowego ustrojstwa;/Jakoś lubię mieć książkę w ręce;))
Widać miejsca potrafią się zmieniać na lepsze i podróże kształcą. Blogi też - nie wiedziałam, że ułani to od nazwiska.
OdpowiedzUsuńTeż się zdziwiłam. Ciekawam, czy Wachmistrz potwierdzi?
OdpowiedzUsuńMożna sobie przeplatać, ja tak robię!
OdpowiedzUsuńAno nie...
OdpowiedzUsuńteż tak myślę - jak się trafi perełka to i w czytadle się przemęczę;))
OdpowiedzUsuńmałe literki, a jak zrobię większe to za wolno się przewija;/
Do wszystkiego się można przyzwyczaić. Mam teraz taką pozycję, gdzie słowa są posklejane po dwa lub trzy. To jest dopiero zabawa!
OdpowiedzUsuńWitam Ciebie.
OdpowiedzUsuńSpacerowałaś po moich okolicach. Przez 40 lat mieszkałam na Oruni, od 9 w Pruszczu Gdańskim. Jestem swoim miasteczkiem zachwycona.
To jesteśmy co najmniej dwie!
OdpowiedzUsuń