niedziela, 17 sierpnia 2014

Literacko troszkę...

O ile nigdy nie zdarzyło mi się wyjść z kina, nawet gdy film był bezdennie głupi, o tyle bywa, że książki napoczętej nie kończę.


Od czasu, gdy mam mojego ,,Zygusia''- e-booka, trzy razy nie zdzierżyłam. Na ponad setkę już przeczytanych pozycji. Jestem w stanie nawet ,,strawić'' fatalną jakość składu, błędy ortograficzne, gramatyczne itp., chociaż z bólem, no bo jednak moja polonistyczna dusza cierpi... Aczkolwiek, gdy fabuła wciągnie, przestaję zauważać niedociągnięcia.


Właśnie dojrzewam do czwartego porzucenia! ,,Dzieło'' aktualnie czytane to ,,Miłość kocha czary'' pani Iwony Porożyńskiej. Dlaczego mnie wkurza? Ano na przykład z powodu takiego, że skoro już autorka umieszcza akcję w Niemczech, to w jakim celu co chwila polskie wtręty? Odwołania do Tuwima, do Eweliny Hańskiej, rodzimych powiedzonek itp.? Albo rybka, albo akwarium, nieprawdaż?


Gramatyka w powieści jest po prostu skandaliczna! Moje byłe uczennice w ósmej klasie pisały swoje opowiadanka dużo lepszą polszczyzną! Treści bywały raczej błahe i schematyczne, ale chociaż język poprawny...


Wiem, że nastały czasy, gdy ,,pisać każdy może''. Ale czy na pewno MUSI? I czy warto drukować wszystko, co komu ślina na język przyniesie?


W pewnym sensie były pod tym względem lepsze czasy ,,matuszki komuny''. Kto starszy, ten pamięta, że książka była wtedy towarem pożądanym, czasem nawet spod lady sprzedawanym. Ale też chłamu było znacznie mniej. Nawet na przykładzie mojej ukochanej Agaty Ch. Gdy teraz bez problemu można otrzymać Jej dzieła wszystkie, okazuje się, że niektóre kryminałki ,,królowej'' są nad wyraz słabiutkie... Więc może dobrze, że kiedyś ktoś stał na straży jakości?... I byle czego nie edytowano.


***


A z drugiej strony...


Szefowa KGW zleciła mi  we wtorek zadanie ponad me wątłe siły. Piętnastominutowy program słowno-muzyczny na rozmaite okazje! Bo właśnie moda nastała, by na różniste ,,iwenty'' zapraszać wiejskie  koła gospodyń. I bądź tu mądry! Męczę się i dręczę, zero natchnienia... Wbrew pozorom kwadrans to kawał czasu! A rzecz musi mieć jakieś ręce i nogi, spójność znaczy... Coś tam zaczęłam dłubać, ale idzie, jak po grudzie. A czas nagli! Propozycje spływają, można zarobić... Brzemię odpowiedzialności czuję! Ratunku!!!...





16 komentarzy:

  1. Z tymi ksiązkami to racja, tez mi się zdarzyło parę razy porzucić książkę w trakcie czytania.

    Trzymam kciuki aby wena napłynela i pisanie poszło gładko :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, jak ja się z Tobą, Zgago, zgadzam! I nie chodzi mi wcale o "wróć Komuno", ale... "wróć, korekto"! Już pal licho, co w necie można poczytać - i na blogach. Ale w opublikowanych "dziełach"?? Jest np. taki portal "Wydaję", na którym każdy może, co mu ślina na klawiaturę przyniesie. O tempora, o mores!
    Z weną ciężka sprawa - jest, albo jej nie ma. Może ją czymś skusisz? Zapachem świeżo parzonej kawy? Aromatem waniliowym do ciasta?
    Pozdrawiam, jestem pewna, że przyjdzie... (wena, oczywiście).

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj ;)
    A mnie wkurzają, oburzają teksty polskich piosenek. Zwłaszcza te "popełnione" przez Panią Patrycję Markowską ! czy ona musi koniecznie pisać te durności???
    Wymyśliłaś temat ? może coś o późno letnich smakach, zapachach- powrotu do dzieciństwa?
    Pozdrawiam mile ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Złośliwośc mi podpowiada,byś poprosiła o tekst niejaką panią Beatę Kozidrak. Jej własnej produkcji teksty nadają się na wypracowania z gatunku "co poeta miał na myśli".
    Ostatnio niemal całkiem zarzuciłam beletrystykę, tkwię w lit. popularno-naukowej, na inne teksty szkoda mi już czasu.Jak wiesz czasem coś piszę na drugim blogu, ale to nie moje własne wymysły, ale losy moich różnych znajomych.Stwierdziłam, że życie pisze tak obłędne scenariusze, że już niczego nie trzeba dopisywac. Tyle tylko, że jakoś nie mam zamiaru, w przeciwieństwie do innych pań, wydac tego w postaci książki.
    Miłego,:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na panią Bajm mam uczulenie od dawna...

    OdpowiedzUsuń
  6. To ma być coś lekkiego, zabawnego, taki program ,,do kotleta''. Niemalże discopolo w czystym wydaniu... A 15-minutowy program to kobyła jest!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyjdzie, gdy już miecz zawiśnie nad głową. Albo podczas jakiejś nocy bezsennej...

    OdpowiedzUsuń
  8. Najbardziej mnie przeraża, że to ma być AŻ 15 minut! To strasznie dużo...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja lubię pisać mając bat nad głową

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja w sumie też... Bez bata cienko!

    OdpowiedzUsuń
  11. uczennice w ósmej klasie potrafiły pisać, bo miały dobrych nauczycieli, podstawy są najważniejsze. Umiały pisać RĘCZNIE, przyswajały wiedzę słuchając, czytając i pisząc bez opcji "kopiuj wklej"

    OdpowiedzUsuń
  12. nie chcę tu absolutnie nikogo obrażać, chodzi mi o inny program, naukę nie dla zdawania testów tylko dla nauczenia się podstaw, na których można dalej budować

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, tak... Te czasy nie wrócą!

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciałoby się powiedzieć: - I komu to przeszkadzało?

    OdpowiedzUsuń
  15. I ja się "gotuję", kiedy zdarza mi się widzieć w książkach najróżniejsze kwiatki. Zauważyłam też, że niektórzy tłumacze są brani "z łapanki". Nie jestem zawodowym tłumaczem, ale mój angielski jest na przyzwoitym poziomie; nieraz musiałam sobie językowe wygibasy tłumaczyć na język oryginalny, żeby zrozumieć, co poeta miał na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czasem myślę, że w czasach ,,słusznie minionych'' jednak poziom edytorski wydawnictw był znacznie wyższy. Mam np. masę kryminałów z lat 70-tych, praktycznie bezbłędnych. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...