No i uciekł mi jeden obrazek! Zawsze coś głupiego wykonam, jeden zbędny klik i po ptokach...
No trudno! Kończę raport z wyjazdu dniem czeskim. Cele były dwa: zamek Frydlant i Harrachow, gdzie mamucia skocznia, Mumlansky wodospad i godna zwiedzenia ,,szklarka'', czyli huta szkła.
Realizacja planu napotkała na pewne trudności związane z nieznajomością czeskich realiów, zwłaszcza drogowych. Ale od początku...
Frydlant piękny, robiący naprawdę wrażenie. Dużo chodzenia w górę i w dół, piękne wnętrza, dobra przewodniczka. I trochę żal, że po drugiej stronie Karkonoszy tyle zabytków zupełnie niezniszczonych, nierozkradzionych.
Czegoś się muszę uczepić, bo bym sobą nie była. Zdziwiło nas, że Czesi nie mają takiej żyłki do biznesu jak nasi rodacy. Przy tak wspaniałym obiekcie nie ma żadnej infrastruktury dla turystów. Ani kawiarenki, ani sklepu z pamiątkami, nic. A toaleta w stylu późnego Gomułki - strach wejść... Czekaliśmy niemal godzinę, by uzbierała się grupa polskojęzyczna i nie bardzo wiedzieliśmy, co z sobą robić.
***
Nasyceni obrazami i wiadomościami z historii ruszyliśmy do Harrachowa. I się zaczęła droga przez mękę. Już bywając wcześniej w Czechach zauważyliśmy, że wszelkie informacyjne tablice na drogach są niewiele większe niż arkusz A-4. Trzeba mieć sokoli wzrok, by czytać na bieżąco. Natomiast pierwszy raz mieliśmy do czynienia z objazdem. Właśnie do Harrachowa. U nas w takich razach wielka żółta tablica z poglądowym rysunkiem itp. Tam skojarzyliśmy po jakimś czasie błądzenia, że takie małe pomarańczowe prostokąty wskazują kierunek.
Od połowy drogi zaczęła się niesamowita autowspinaczka. Pełna tak ostrych zakrętów, że przy nich osławiony ,,zakręt śmierci''w Szklarskiej Porębie to kaszka z mleczkiem. ,,Ziutka'' wskazywała w oszałamiającym tempie wzrost wysokości - 600 m.n.p.m, 700, 800, 900... Gdzieś między 800 a 900 minął nas szalony motocyklista. Pędził po tych zakrętach niemal kolanem dotykając asfaltu! A barierki przy zakrętach prawie nie występowały!
W końcu trafiliśmy do słynnych z zawodów narciarskich skoczni harrachowskich. Mamut rzeczywiście budzi respekt. Niestety, nie bardzo dał się sfotografować. Więc ujęliśmy jedną z pozostałych ośmiu skoczni. Zauważcie, że usiłuję nieudolnie wykonać symulację telemarku:
Do ,,szklarki'', niestety, nie zdążyliśmy! Następne dziwactwo czeskie polega na tym, że wszystko się szybko zamyka. Sklepy generalnie o 17-tej, obiekty do zwiedzania ok. 15.30. Trudno, widziałam kilka hut szkła w Polsce, więc nie taka straszna strata. Tyle, że czeskie szkło specyficzne...
Wymienione korony zwydatkowaliśmy na obiad i piwne zakupy. Odważyłam się też na jedno czeskie wytrawne wino. Niczego bardziej procentowego nie nabyliśmy, bo znów docierają wieści o metanolu ...
***
Pożegnanie z paniami z willi w Świeradowie wręcz wylewne! Naprawdę czuliśmy się tam wspaniale i chętnie powrócilibyśmy znów za rok lub dwa...
Drogę powrotną wymyśliliśmy sobie nieco dłuższą, ale przez nieznane rejony. A przede wszystkim chcieliśmy zobaczyć na własne oczy:
I powiem, że to miejsce robi wrażenie! Ładnie zagospodarowane otoczenie figury, nic nachalnego ani kiczowatego. Skromna kawiarenka u stóp postaci, ot, tyle, by chwilkę odpocząć, bo sporo przecież starszych osób miejsce odwiedza. I bardzo piękny widok na miasto...
***
No, to się rozpisałam, ale podróż była warta upamiętnienia. W końcu za jakiś czas mogę sobie zajrzeć i przypomnieć, jak było. Coraz częściej szukam właśnie na osobistym blogu tego, co z pamięci uleciało. Czasem nawet Małż prosi: - Sprawdź na blogu, kiedy się wydarzyło..., bo pewnie o tym pisałaś!
gratuluję kondycji, przejechaliście kawał drogi w niedługim czasie, chyba nikt na to nie zwrócił uwagi, sama jazda z północy na południe i z powrotem musiała być męcząca, a tu jeszcze aktywne zwiedzanie, góry, muzea. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńSymulacja telemarku profesjonalna :)
OdpowiedzUsuńPodróż faktycznie urozmaicona, macie z mężem ciekawe pomysły na wycieczki :)
Bardzo Ci ładnie w sukience . Masz bardzo ładne nogi które szkoda chować w spodniach-;))
OdpowiedzUsuńW tymże Świebodzinie znajduje się najstarsza " Biedronka na świecie" Zbudowana dwa lata przed Chrystusem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie Biedronka, tylko Tesco , ale reszta się zgadza :)
OdpowiedzUsuńWycieczka super, a podobną drogą przez góry "na skróty" jechaliśmy do Liberca, w połowie spanikowałam tak, że musieliśmy się wycofać...
Ja tak kocham jazdę samochodem, że mogę jechać i jechać... Oczywiście wyłącznie w roli pasażera!
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie!:)
OdpowiedzUsuńSukienka niezbędna w długiej podróży, bo każde spodnie po paru godzinach mnie uwierają... Nogi? Hm..., krótkie, niestety!
OdpowiedzUsuńTeż znam wersję o Tesco, ale i Biedronek kilka jest sprzed ,,naszej ery''.
OdpowiedzUsuńGdybym już w kraju nie bywała na podobnych drogach, też bym spanikowała...
OdpowiedzUsuńTeż robiłam telemarka :), ale w Garmisch-Partenkirchen. Tam też skocznia niczego sobie. Zdjęcia jeszcze nie widziałam; mam nadzieję, że wykonałam poprawnie :).
OdpowiedzUsuńCzeskie drogi to małe piwko w porównaniu do dróg za wschodnią granicą. Kolega, który regularnie przemierzał czeskie drogi bardzo wygodną ciężarówką kilkunastotonową klął okrutnie- nam tylko raz niemal spaliły się hamulce, bo ślubnemu się wydawało, że jest Zasadą.To znaczy, że w Czechach niewiele się zmieniło- poza Pragą to obsługi ruchu
OdpowiedzUsuńturystycznego raczej nigdy nie było. Myślałam, że od naszego bywania w tamtych stronach coś się zmieniło, ale jednak nie. Za takie markowanie telemarku odejmują punkty;))
Miłego, ;)
To dobrze, że sędziowie mieli przerwę na obiad!:)
OdpowiedzUsuńMożemy porównać...
OdpowiedzUsuń