Nie tylko z powodu pogody, niestety...
Na poprzedni piątek mieliśmy wyznaczoną wizytę u psiego doktora. Zamiast pana Jarka powitała nas tym razem młoda pani weterynarz. I zaraz rzuciła pytaniem: - Dlaczego sunia tak łepek przekrzywia na jedną stronę?
- Może się dziwi, że nie ma doktora? - zażartowałam sobie ot tak, z głupoty na uciechę. - A mnie to wygląda na zapalenie ucha. Trzepie głową? - No, trzepie czasem...
I się zaczęło! Czyszczenie uszu, wciskanie maści, antybiotyki i prawie codzienne wizyty. Plus uzupełnienie leków na poprzednie niedomagania. Od piątku do dziś wartość Ery wzrosła o kolejne 8 stówek.
Daliśmy się namówić na worek ,,mercedesa'' wśród karm. Ma cuda działać na stawy. Obawiam się, że jak dalej tak pójdzie, to przy tylu specyfikach usprawniających mobilność, tylko patrzeć, jak wystawimy Erkę do wyścigów z chartami! Może się wtedy troszkę odkujemy?...:)
Walka o zdrowe uszy ma trwać kilka miesięcy. Tyle, że już bez konieczności biegania do lecznicy...
***
Weekend znów się zapowiada dla mnie mocno imprezowy. W piątek garden-party z okazji okrągłej rocznicy ślubu naszej szefowej KGW. W sobotę w Ostrzycach, na Kaszubach, zamierzamy wpaść na kilka godzin do Ostrzyc, na Kaszubach, na zjazd absolwentów elektroniki na PG, by spotkać się z rajdowymi przyjaciółmi sprzed niemal czterdziestu lat. A w niedzielę z kolei koleżanka z mojej grupy na polonistyce chce się spotkać z paroma osobami z czasu studiów, bo z Anglii na krótko po latach przybyła.
Stasia i Marysia - moje dwie bliskie koleżanki, które przede mną poszły na emeryturę - powtarzały mi często, że dopiero na tym ,,starczym bezrobociu'' ma się czas wypełniony po brzegi. I coś w tym jest!
Czy ja kiedyś bym pomyślała, że po 60-tce będę prowadzić tak intensywne życie? A już ten rok jest naprawdę wyjątkowy... Ale dobrze, bo kto wie, co będzie dalej? Może to już ostatnie takie szaleństwa... W końcu SKS musi i mnie kiedyś dopaść!
***
I jeszcze trzy słowa z innej beczki. Poszłam wczoraj na plotki do mojej tutejszej Halinki. Przez półtorej godziny opowiadała mi swoje przeżycia z podróży do Norwegii, dokąd polecieli z mężem do córki i zięcia. Hali do tej pory nie sposób było namówić na jakikolwiek wyjazd dłuższy niż kilka godzin. A tu i samolot, którego bała się przed podróżą chyba bardziej niż ja, i jakaś karkołomna wyprawa na lodowiec, no koniec świata!
Słuchałam niemal z otwartą buzią. I coraz bardziej się cieszyłam... Mam nadzieję, że się dziewczyna przełamała i świat zacznie ją ciągnąć. Nie, żeby zaraz się szwendać po Egiptach itp., ale nawet z Kołem rok temu nie dała się wywieźć na dwa dni do spa... Teraz jej nie darujemy! Mamy mocny argument.
oj, biedna psinka.Jakiś okrutnie drogi ten wet u Was. Te lecznicze karmy są z reguły dobre, tyle tylko, że mój za żadne skarby nigdy ich do pyska nie chciał wziąc. Nawet gdy mu dawałam z ręki. Rada weta pt. "to niech się wpierw przegłodzi" też nic nie dała, dwa tygodnie tylko pił a nie żarł. I musiałam szukac chętnego na odkupienie ode mnie karmy. Mam podejrzenie, że ten brak czasu na emeryturze wypływa również z tego, że już się człowiek nie musi sprężac i wszystko nieco wolniej robi a nie na okrągło galopem.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Intensywnie u Was, intensywnie :)
OdpowiedzUsuńUdanych wojaży, miłych spotkań, niezapomnianych wrażeń:)
Biedna psinka :( oby szybko się jej polepszyło!
no tak..zwierzyna jak choruje strasznie nas kosztuje (całkiem nie czuję,że mi się rymuje :)...Pola znowu walczy ze szczurzym nowotworem, nawet USG robili,czy przerzutów nie ma... u nas póki co zdrowe, ale wiadomo.zawsze się coś zdarzyć może...dobra karma na stawy na pewno się przyda, bo jednak psy z wiekiem mają problemy...nasz jeden psiak nawet osteoporozę miał..masakra..
OdpowiedzUsuńa życie to się zaczyna dopiero po 50, 60 itd :)
i tak ma być!
intensywnie :) a nie z pilotem i kocykiem elektrycznym...na to będzie jeszcze czas,jak już fizjologia się dobierze..
Pilot i kocyk już też się zdarza, ale to nie reguła, na szczęście!
OdpowiedzUsuńPolepszyło się już bardzo, żwawość znacznie większa niż np. w sierpniu.
OdpowiedzUsuńNie tyle doktor drogi, co te wszystkie specyfiki. A na nabytą wczoraj karmę Era się tak rzuciła, jakby miesiąc głodowała...
OdpowiedzUsuńNo bardzo dobrze że zajęta.
OdpowiedzUsuńTak trzymać . Pozdrawiam
Współczuję pieskowi, mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie, może z tymi wyścigami daj spokój ;P
OdpowiedzUsuńa kto powiedział, że na emeryturze nie można prowadzić aktywnego trybu życia? Ja zamierzam polecieć do Tybetu... jeżeli za te 40 lat będzie jeszcze istniał...;]
pozdrawiam serdecznie!
Trzymam, trzymam...
OdpowiedzUsuńZgaguniu kochana, coś mamy wspólnego, nie tylko imię, ale brak czasu na tej wymarzonej emeryturze, a przecież miał być ten od lat oczekiwany luzik???!!! Pozdrawiam milusio.
OdpowiedzUsuńAle to jest bardzo dobrze spędzany brak czasu! Cieszę się, że znów do mnie zawitałaś...
OdpowiedzUsuńTybet dotrwa na pewno!
OdpowiedzUsuń