... minął styczeń! Jak z bicza strzelił. I już Gromniczna, albo, jak kto woli, Dzień Świstaka, probierz zimy tegorocznej...
Pierwszy miesiąc roku nie był przyjemny. Dużo złych wieści... Oby luty coś odmienił!
***
Taka refleksja z innej beczki. Mimo naprawdę sporego księgozbioru domowego, wydawało mi się, że orientuję się w nim całkiem nieźle. Przynajmniej w mojej osobistej części, czyli nie-Małżowej. Tymczasem nagle odkrycia dokonałam - wspomnienia Jerzego Michotka pt. ,,Tylko we Lwowie''. Gdzie i kiedy to nabyłam, nie mam pojęcia! Że w jakimś antykwariacie, to pewne. Czyta się, ,,ta-joj!'', cudnie. Tyle ciepła, humoru, życzliwości do ludzi... Serce rośnie po prostu! Szczególnie w obecnych czasach pełnych nienawiści...
***
Że na zawał nie zeszłam podczas meczu piłkarzy ręcznych o brąz? Też cud! To był jedyny mecz tych mistrzostw, który obejrzałam w całości, w zasadzie dzięki mojej kochanej Joannie-Srebrzystej. Małż drzemał w małym pokoju, a ja się darłam jak wariatka! Pies reagował, ślubny nie...
***
Przebiśniegi w ogródku się ujawniły! Jutro-pojutrze pewno rozkwitną! Taka to zima-nie-zima w tym roku... A Sister doniosła, że w przeddzień Super Bolla Jankesi oszaleli! W sklepach Armagedon! Bo jednocześnie atak zimy zapowiedziano. Więc nie tylko piwo i chipsy, ale i świeczki, zapałki, wodę nabywano w ilościach kosmicznych. Jakby co najmniej wojna...
***
Dziś czeka mnie udział w podsumowaniu czteroletniej kadencji naszego sołtysa. W restauracji miejscowej. Czyżby marzenie o reelekcji? Pod koniec miesiąca wybory!
Jasiek się sprawdzał tylko częściowo. Marzy się nam, Kołu Gospodyń, ktoś inny, bardziej kreatywny, rzutki, z pomysłami. Zainteresowany nie tylko kosiarkami... O kontrkandydata trudno, niestety! Jednego pana namawiamy usilnie. Czy się uda? Czas pokaże...
***
Asia w trasie koncertowej. Narzeka na Szwajcarię, bo tam nikt po angielsku nie chce rozmawiać. I euro nie ma... Dlatego preferuje landy niemieckie! Zdecydowanie!
Dla mnie zdecydowanie Gromniczna a nie świstak, hehe. Miało być tej nocy u nas minus 11, ale chyba nie było. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie daj Boże, żebyśmy o ludzkiej życzliwości tylko w książkach czytali.
OdpowiedzUsuńDo oglądania meczu przyłączyła się wczoraj Najlepsza komentując co chwila z wielkim nieukontentowaniem: no to przegrali... no to przegrali... I na koniec była niezmiernie zdziwiona :-)
Żeby się nie nadwyrężać oglądałam mecz z doskoku, będąc głównie na nasłuchu. Tak naprawdę nie wierzyłam, że jednak wygrają.
OdpowiedzUsuńLudzka życzliwość??? A co to jest??? Obawiam się, że trzeba by ją gdzieś z zagranicy zaimportować.
Miłego,;)
No nie! Jeszcze tej życzliwości sporo, trzeba dobrze wypatrywać...
OdpowiedzUsuńTakie zdziwienie - bezcenne!
OdpowiedzUsuńŚwistak dla wielbicieli Ameryki!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że sołtys Twego bloga nie czyta
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Samych dobrych chwil życzę, pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję na kolejną ciepłą zimę, moje dalie zostały w tym roku gruncie tylko okryte, bo kiedy był czas wykopywania, ja wyjechałam
OdpowiedzUsuńJa tam sołtysa niebojąca jestem...:)
OdpowiedzUsuńI wzajemnie!!!
OdpowiedzUsuńTeż na łagodną liczę, bo nie wszystko okryłam, co należało.
OdpowiedzUsuń